poniedziałek, 26 maja 2014

4. No... It's impossible...

- Ale dlaczego ona cię uderzyła?- spytał.
- Już ci mówiłam. To był przypadek. Mama coś tam robiła i niechcący mnie uderzyła- skłamałam.
- Caroline czy ty siebie słyszysz?- spytał.
- O co ci chodzi?- zapytałam zdziwiona.
- Nie umiesz kłamać Caroline- stwierdził.
- Nie wierzę ci, że twoja matka uderzyła cię przez przypadek- dodał.
"Cholera!"
Cholera!
- Twój problem- powiedziałam oschle, próbując go zbyć.
Klaus stał zdziwiony moim zachowaniem, a ja wykorzystałam chwilę i ruszyłam w stronę domu. Niestety daleko nie zaszłam. Poczułam uścisk na nadgarstku. Momentalnie odwróciłam głowę w stronę Klausa.
- Caroline- powiedział błagalnie.
Chciał odpowiedzi. Chciał wiedzieć, dlaczego ktoś mnie skrzywdził.
Tylko po co?
- Pokłóciłam się z nią- powiedziałam cicho.
- O co?- spytał.
- O to, że uderzyła Codiego- wyznałam.
- Poczekaj… Twoja matka uderzyła twojego młodszego brata?- był zdziwiony.
Nie dziwię mu się. Moja matka jest chora, nienormalna, dziwna. Czy mówiłam już, że jej nienawidzę?
Przytaknęłam jako odpowiedź twierdząca na pytanie Klausa. Mikaelson głośno wciągnął powietrze.
- Za co?- spytał próbując zachować spokój.
- Za to, że kłócił się z nią o to, że nie powinno być naszego ślubu- powiedziałam na jednym wdechu.
- Z twoją matką wszystko w porządku?- tracił swoje opanowanie.
- Oprócz tego, że zmusza mnie do małżeństwa, pobiła mnie i Codiego, wysługuje się i wyzywa się słownie na Ashley, flirtuje z każdym facetem jakiego spotka, nie obchodził jej pogrzeb taty to wszystko z nią w porządku- powiedziałam.
Boże! Wreszcie to z siebie wyrzuciłam. Nie miałam z kim o tym porozmawiać. Nie chciałam nikogo obarczać moimi problemami. Jedyną osobą jakiej o tym powiedziałam był Damon. Wściekł się, zaczął knuć intrygi jak zabić moją matkę. Był on niestety w tamtej chwili w Hiszpanii i rozmawiałam z nim jedynie przez telefon. Spojrzałam na Klausa. Był zły, zdziwiony… Jego oczy i twarz wyrażały tysiące emocji. Wiedziałam jedno. Jest wściekły na moją matkę.
Tylko dlaczego? Co go to obchodzi? Nie rozumiem go.
- Gdzie jest twoja matka?- zapytał próbując ukryć złość.
Nie udało mu się.
- Nie mam pojęcia- odpowiedziałam.
- Caroline- zwrócił się do mnie błagalnym głosem.
Boże! Kiedy mówi do mnie takim głosem jak na zawołanie chce mu wszystko powiedzieć. Zwierzyć się. Tylko dlaczego? Dlaczego jego głos tak na mnie działa?
- Naprawdę nie wiem, gdzie ona jest- oznajmiłam.
- Esther jeszcze raz ogromnie cię przepraszam, że spóźniłam się na spotkanie z muzykantami- to był głos mojej matki.
Klaus najwyraźniej też go usłyszał, bo momentalnie spoważniał. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał głos mojej rodzicielki. Stała przed domem z Esther. Nagle zobaczyłam, że Klaus zręcznie mnie wyminął i ruszył w ich stronę.
- Klaus!- krzyknęłam i pobiegłam za nim.
Chwilę później stałam przed nim, próbując go zatrzymać.
- Nie rób nic głupiego- poprosiłam.
- Caroline obiecuję ci, że nie zrobię nic głupiego- powiedział i chciał ruszyć dalej, ale ponownie zagrodziłam mu drogę.
- Klaus obiecaj mi, że nie zrobisz awantury- poprosiłam ponownie.
"Zobaczysz"
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Co?- zapytał.
- Obiecaj mi to!- zażądałam.
- Dobrze… Caroline obiecuję ci, że nie zrobię żadnej awantury- powiedział i szybko mnie ominął ponownie ruszając do mojej matki.
Szybko do niego podbiegłam znów go zatrzymując.
- Więc co chcesz zrobić?- spytałam.
- Zobaczysz- powiedział, uśmiechnął się i znowu szybko mnie ominął.
Tym razem dałam za wygraną. I tak nic więcej mi nie powie. Szybko podbiegłam do Klausa, dorównując mu kroku i ruszyliśmy do mojej matki.
- Caroline! Klaus!- krzyknęła rozradowana Esther.
- Mam do ciebie i do mamy Caroline jedną małą prośbę- powiedział Klaus bez owijania w bawełnę.
- Jaką?- zapytała moja mama i spojrzała na mnie pytająco.
- Czy można by zadzwonić po ekipę przeprowadzkową i zacząć przeprowadzkę już dziś?- spytał.
"[...] zacząć przeprowadzkę już dziś?"
Co do cholery?! Przeprowadzka?! Już dzisiaj?!
- Oczywiście!- krzyknęła moja szczęśliwa matka- Już dzwonię!
- Niklaus powinniśmy w końcu kupić ten garnitur- powiedziała Esther.
- Masz rację mamo- przyznał.
- Do zobaczenia Caroline- pożegnał się i ruszył w stronę auta, które po chwili odjechało.
Stałam oszołomiona, zła na dworze i rozmyślałam tylko, o tym jak rozszarpać mu gardło.
- Caroline!- usłyszałam krzyk Eleny.
O nie! Pewnie moja matka jej już powiedziała o przeprowadzce.
- Caroline!- krzyknęła ponownie jak mnie zobaczyła.
Szybko do mnie podbiegła i mnie przytuliła. Cały czas był uśmiechnięta. Po chwili w drzwiach pojawiły się Katherine i Lily ze zdziwieniem wypisanym na twarzy. Brakuje mi tylko Bonnie. Pewnie musiała jechać do Ali.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że wcześniej się wyprowadzasz?- zapytała Elka.
- Bo o tym nie wiedziałam- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Uważaj, bo ci uwierzę! Pewnie po prostu nie chciałaś żebyśmy pomagały ci się pakować. Cała ty! Zawsze wszystko sama!- zaśmiała się.
Jej chyba jako jedynej było teraz do śmiechu.
- Hej dziewczyny!- usłyszałam znajomy mi głos i uśmiech sam wdarł mi się na twarz.
"Hej dziewczyny!"
- Damon!- krzyknęłam radośnie, odwracając się w jego stronę.
- Cześć Damon- przywitała go Katherine.
Lily do niego pomachała, a Elena przekręciła tylko teatralnie oczami. No tak… Elena nie znosi Damona. Gdyby tylko mogła to by go omijała szerokim łukiem. Niestety nie może, bo jest moją przyjaciółką, a Damon jest moim najlepszym przyjacielem i nie ma szans na to, że się nie spotkają.
- Mogę porwać cię porwać na chwilę?- spytał się mnie.
- Jasne!- odpowiedziałam.
- To idź załóż jakieś dresy. Idziemy biegać- powiedział.
Dopiero teraz zauważyłam, że jest ubrany na sportowo. Zawsze biegałam z Damonem. Uwielbiałam to! Niestety ostatnio nie było okazji. Pogrzeb taty, jego wyjazd… Dlatego też cieszyłam się jak głupia, że znów spędzę z nim czas w taki sposób.
- Wiesz Caroline my się już będziemy zbierać- powiedziała Katherine, mając na myśli siebie i Elenę.
- Dziękuję wam za wybór sukienki- podziękowałam, ale szczerze miałam to gdzieś. Po prostu tak należało się zachować.
- Przyjemność po naszej stronie- powiedziała Elena, a Katherine przekręciła oczami.
Przytuliłyśmy się na pożegnanie dziewczyny pojechały. Gdy tylko bliźniaczki opuściły moją posesję szybko skoczyłam do mojego pokoju i przebrałam się w krótkie, sportowe, błękitne spodenki i białą bokserkę. Włosy związałam w kucyk, a na nogi założyłam moje nowe buty do biegania. Po chwili znalazłam się na dole. Powiedziałam mamie, że idę biegać, za to ona poinformowała mnie, że za pół godziny przyjedzie ekipa od przeprowadzki i będą pracować całą noc, więc mogę spać w pokoju gościnnym albo jak chce, u którejś przyjaciółki. Bez zastanowienia wybrałam tą drugą opcję. Zadzwonię do Bonnie i spytam jej się czy mnie przenocuję. Nie dość, że spędzę czas z przyjaciółką, która zawsze mnie rozumie, to na dodatek spędzę czas z moją chrzestnicą- Ali. Jest to pięcioletnia córeczka Bonnie. Wzięłam pieniądze i telefon i ruszyłam do Damona.
- Jak tam Blondie?- spytał, kiedy znalazłam się koło niego.
- Cudownie- odpowiedziałam z sarkazmem.
- Jeśli ktoś nie wyczułby by w tej twojej odpowiedzi sarkazmu, to musiałby być debilem- stwierdził.
- Teraz idziemy biegać, a na postoju mi wszystko opowiesz- powiedział, a ja kiwnęłam głową.
Po chwili ruszyliśmy. Jak mi brakowało biegania. Kochałam biegać! Biegliśmy już chyba z godzinę i w końcu się zatrzymaliśmy. Byłam zmęczona. Dwa miesiące przerwy i wymięłam już po godzinie? Musze poprawić swoją kondycję. Damon poszedł kupić wodę i po chwili wrócił z dwiema butelkami zimnej, niegazowanej wody. Usiedliśmy na murku koło jakiejś fontanny i piliśmy wodę.
- No to opowiadaj- powiedział po chwili.
- Więc.. Moja mama uderzyła Codiego- zaczęłam.
- Co?-  zdziwił się.
- Później uderzyła mnie- chciałam kontynuować, ale Damon znowu mi przerwał.
- Zabiję ją- syknął.
- Później Klaus wypytywał mnie, co się stało, więc mu powiedziałam, a ten się wściekł i poprosił o to by przyśpieszyć przeprowadzkę, tylko po to, bym dłużej z nią nie mieszkała- skończyłam.
- I w ten o to sposób Klaus u mnie zapunktował- oznajmił.
- Co? Ja jestem załamana tym co zrobił, a ty mówisz, że u ciebie zapunktował?- zapytałam zdziwiona.
- Caroline… Dzięki tej przeprowadzce uwolnisz się od swojej matki- powiedział.
- To ja już chyba wolę to!- krzyknęłam.
- Caroline. Klaus cię nie skrzywdzi, a twoja matka robi to na każdym możliwym kroku. Patrząc na to wolę żebyś mieszkała z Klausem- oznajmił.
"Czy to jest Tyler Lockwood?"
No w sumie ma rację… Ale mu tego nie powiem! Spojrzałam na Damona. Wpatrywał się w coś intensywnie. Nie doszukiwałam się na co patrzy, bo pewnie była to jakaś ładna dziewczyna.
- Czy to jest Tyler Lockwood?- zapytał.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten kiwnął głową w jakimś kierunku. Spojrzałam tam. Mogę przysiąść, że był to Tyler, ale to nie jest niemożliwe. Powianiem siedzieć w więzieniu.
- Nie… To niemożliwe… To nie może być on…- próbowałam przekonać do tego samą siebie…


________________________________________________________________________________________________________________________________
Hejka!
Wróciłam z wycieczki! Bardzo mi się podobało!
Rozdział srednio mi wyszedł, ale mam nadzieję, że wam się trochę spodobał ;)
Dodałam już rozdział na Eyes don't lie :) 
Jeśli dobrze pójdzie rozdziału na The Klaroline mozecie się spodziewać jutro, a na We are a secret can't be exposed w środę ;)
Od czwartku do niedzieli znów mnie nie będzie, bo jadę na zawody piłki nożnej XD
Nadal nie umiem w to uwierzyć XD
Życzę Wam pięknej pogody, miło spędzonego czasu i wszystkiego czego sobie życzycie <3
Pozdrawiam Caroline.

niedziela, 18 maja 2014

3. Terms

- Caroline nie przesadzaj- powiedziała beznamiętnie moja matka.
- Nie przesadzaj?! Uderzyłaś go! Uderzyłaś własne dziecko!- krzyknęłam. 
"A co takiego zrobił?"
- Należało mu się- odparła.
- A co takiego zrobił?- chciałam poznać jej wersję wydarzeń.
- Próbował mnie przekonać, żeby odwołać twój ślub- powiedziała.
- I za to go uderzyłaś?!- wybuchłam.
- Tak- mruknęła.
- Ty jesteś jakaś nienormalna!- wykrzyknęłam.
- Nie tym tonem- powiedziała tonem niecierpiącym sprzeciwu.
- Inny ton do ciebie nie dociera!- oznajmiłam.
- Skończy już tą rozmowę. Muszę jeszcze uzgodnić szczegóły z muzykantami- powiedziała i chciała odejść, ale złapałam ją za ramię, tym samym ją zatrzymując.
- Nie ma mowy! Muzykanci sobie poczekają. Zostajesz tu- powiedziałam.
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić!- syknęła.
- Tak samo jak ty mi. Albo posłuchasz, co mam ci dopowiedzenia, albo możesz się pożegnać ze ślubem- oznajmiłam.
- Więc, co masz mi dopowiedzenia?- dała za wygraną.
- Wyjdę za mąż pod pewnymi warunkami- odpowiedziałam.
- Ty będziesz mi stawiać warunki? Śmieszna jesteś- prychnęła.
- Nie. To ty jesteś śmieszna! Zmuszasz mnie do małżeństwa, wysługujesz się, co chwilę Ashley, pobiłaś Codiego! Co będzie dalej?- ponownie wybuchłam.
- Więc jakie są twoje warunki?- zapytała wściekle.
- Po pierwsze…- zaczęłam, ale ktoś mi przerwał.
- Dzień dobry- przywitał się.
Elijah.Brat Klausa.
"Elijah"
Co on tu robi?
- Elijah! Jak miło cię widzieć- moja matka od razu się rozpogodziła.
- Ciebie też miło widzieć Sophie- powiedział.
- Co cię do nas sprowadza?- spytała.
- Chciałem porozmawiać z Caroline- powiedział.
Że co?
Po cholerę?
- Mogę cię prosić na chwilę Caroline?- zapytał.
- Oczywiście. Tylko mógłbyś poczekać momencik? Muszę dokończyć pewną sprawę z mamą- poczułam na sobie lodowate spojrzenie mojej matki.
- Oczywiście- odparł, uśmiechnął się lekko i odszedł od nas.
- Co ty sobie myślisz?! Idź do niego! Teraz- zaczęła dziwnie wymachiwać rękoma.
Po chwili poczułam lekki ból na policzku.
Uderzyła mnie.
- No proszę… Cody ci nie wystarczył, więc teraz wyżywasz się na mnie. Gratuluję kreatywności- syknęłam z sarkazmem.
- A wracając do moich warunków. Nigdy więcej nie tkniesz Codiego ani Ashley. Nie będziesz się nimi wysługiwać, nie będziesz im uprzykrzać życia. I nigdy nie zmusisz ich do tego co mnie! Zrozumiałaś?- podałam jej swoje warunki.
- Tak. A teraz idź do Elijah- powiedziała szybko, zdziwiona moim zachowaniem i odeszła.
- Wszystko w porządku?- zapytał Elijah.
- Tak- odpowiedziałam.
- Możemy teraz porozmawiać?- spytał.
- Oczywiście- odparłam.
Uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy w stronę stawu.
- Więc o czym chciałeś porozmawiać?- zapytałam po chwili ciszy.
- O twoim ślubie z Niklausem- odpowiedział.
Ugh… Kolejny…
- A mianowicie?- spytałam.
- Niklaus to specyficzna osoba. Jest chłodny, bezuczuciowy w biznesie, ale dla rodziny jest zupełnie inny- powiedział.
- A co to się tyczy ślubu?- spytałam.
- Zostaniesz jego żoną Caroline. I doskonale wiem, ze nie cieszysz się z tego powodu. I wiem, że Niklaus też nie jest szczęśliwy- oznajmił.
- Więc dlaczego jesteś za ślubem?- spytałam zaskoczona.
- Widzisz Caroline nie tylko ty zostałaś zmuszona do małżeństwa- powiedział.
- Co?!- byłam zszokowana.
- Hayley jest moją żoną, bo jej matka i moja tak chciały. Później mówiły, że chcą zostać babciami i powtarzały, co chwilę żebyśmy się postarali o dzieci. I szczerze mówiąc mógłbym im teraz podziękować. Teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! Jestem za waszym ślubem, dlatego że wiem, że później Niklaus będzie szczęśliwy- wyjaśnił.
- Poczekaj… Wasze matki zmusiły was do tego żebyście mieli dzieci?!- zapytałam zszokowana jeszcze bardziej.
- Tak. Co chwilę powtarzały, że chcą wnuki i to się już zaczęło robić nudne, więc zdecydowaliśmy się na Tobiego- oznajmił.
- Jestem załamana- powiedziałam zgodnie z prawdą, a Elijah głośno się zaśmiał.
- To nie jest śmieszne- oznajmiłam.
- Z czego się tak śmiejesz bracie?- usłyszałam głos Klausa za sobą.
Co on tu robi?
Przecież przed chwilą pojechał po garnitur?
- Nic ważnego- odpowiedział Elijah.
- Zostawię was samych. Dziękuję za rozmowę Caroline- powiedział.
- Przyjemność po mojej stronie- powiedziałam, poczym Elijah skierował się w stronę swojego samochodu.
Nagle Klaus pojawił się naprzeciwko mnie.
- Co tutaj robisz?- spytałam.
- W drodze na zakupy z moją mamusią, muzykanci do niej zadzwonili z wiadomością, że twoja mama nie zjawiła się na czas, więc moja matka musiała tu przyjechać- powiedział- O czym rozmawiałaś z Elijah?
- O naszym ślubie- odpowiedziałam.
Klaus posłał mi pytające spojrzenie.
- Między innymi uświadomił mnie z tym, czego nasze matki mogą od nas oczekiwać- powiedziałam, poczym utkwiłam spojrzenie w ziemię.
- Czego mogą od nas oczekiwać?- spytał.
Nie odpowiedziałam mu.
Nadal wpatrywałam się w ziemię.
- Caroline- poprosił o odpowiedź i dotknął mojej twarzy, bym podniosła na niego wzrok.
Syknęłam z bólu.
Dotknął policzka, w który uderzyła mnie mama.
- Caroline co się stało?- spytał.
- To nic- powiedziałam cicho i próbowałam zakryć włosami policzek.
- Caroline co się stało?- zażądał odpowiedzi.
- To naprawdę nic Klaus- nie chciałam dalej drążyć tego tematu.
- Caroline masz zaczerwieniony policzek, gdy się go dotknie, to cię boli. To świadczy tylko o tym, że ktoś musiał cię uderzyć- oznajmił.
- To po co się mnie pytasz, gdy wiesz, że ktoś mnie uderzył?- spytałam.
- Nie, Caroline. Ja chce wiedzieć, kto cię uderzył i jak do tego doszło- powiedział.
Westchnęłam.
Nie odpuści.
- Moja mama mnie uderzyła- wyszeptałam.
- Co?!- krzyknął.
"Moja mama mnie uderzyła"
- Rozmawiałam z nią, zaczęła wymachiwać rękoma i niechcący mnie trąciła- skłamałam.
Klaus stał oszołomiony, nie wydobywając żadnego dźwięku. Zapewne po prostu nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek.
- Lepiej jednak jeśli pośpieszymy się z tą przeprowadzką- powiedział.
- Co?- zapytałam nierozumiejąc o co mu chodzi.
- Musimy wziąć się za twoją przeprowadzkę do mnie, abyś jak najszybciej uwolniła się od tej baby- oznajmił.
- Uwierz mi tą przeprowadzkę uważam za jedyny plus tego małżeństwa- odparłam.

- Ale dlaczego ona cię uderzyła?- zapytał. 

_______________________________________________________________________________________________________________________________
Hejka!
Już rozdział 3 :D
Wow <3
Dziekuje Wam za Wasze komentarze <3
Naprawde jak je czytałam to robiło mi się ciepło na sercu <3
Chciałabym Was poinformować, że w najblizszym tygodniu nie będę mogła doać nic na zadnego z blogów, ani komentowac Waszych, poiniewaz jade na wycieczke klasowa.
Z najlepsza klasa EVER <3 Tak sie ciesz, bo cos czuje ze ta wycieczkja bedzie wspaniala <3
Zycze Wam miłego tygonia, słoneczka, ciepelka i wszystkiego czego sobie zyczycie <3
I obiecuje, ze jak tylko wrcoe z wycieczki to nadrobie wszystkie zaleglosci w blogach :* 
Pozdrawiam Caroline. 

czwartek, 15 maja 2014

2. Converstation

- Nie mogę się doczekać tych zaręczyn!- pisnęła podekscytowana Elena.
- Elka nie przesadzasz może za bardzo?- spytała Katherine, trochę zażenowana zachowaniem swojej siostry.
- Nie! Nie przesadzam! Za to ty zachowujesz się jakbyś miała to wszystko w dupie i nie obchodziło cię szczęście twojej przyjaciółki!- krzyknęła oburzona Elena.
Katherine, która siedziała na białym, zapadającym się fotelu, zajadając lody pistacjowe spojrzała zdziwiona i równocześnie zła na swoją bliźniaczkę.
- Ej, dziewczyny spokojnie- zainterweniowałam.
- No właśnie dziewczyny. Wasze kłótnie nie pomagają Caroline w wyborze sukienki- powiedziała, jak zwykle opanowana Bonnie.
Nie chodziło mi dokładnie o to, ale pomogło.
Mam gdzieś wybór sukienki.
Nie chciałam po prostu słuchać kolejnej kłótni o mój ślub.
Elena zawsze mówiła, że to jest wspaniały pomysł, a Katherine, że fatalny.
W stu procentach zgadzałam się z Kath.
Ale przecież moje zdanie się nie liczy.
- Osobiście uważam, że Caroline najładniej będzie w tej niebieskiej sukience. Co wy na to?- moja
siostra próbowała zmienić temat.
Udało jej się.
- Tak! Będzie cudownie wyglądała! I jeszcze upnie włosy do góry, tak, aby dwa loki opadały jej na twarz! Ideał! Klaus powinien być dumny, że będzie miał taką piękną żonę- powiedziała radośnie Elena.
- Uwierz mi jest dumny- usłyszałam głos dobiegający z drzwi.
Esther.
Matka Klausa.
Co ona tu do cholery robi?
- Dzień dobry- przywitałam się.
- Dzień dobry Caroline- powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Przyszłam sprawdzić czy wybrałaś już sukienkę., bo jadę z Niklausem kupować dzisiaj garnitur i chciałam wiedzieć jak będziesz wyglądać- oznajmiła.
- Będzie w tej sukience. Będzie wyglądała cudownie- powiedziała Elena, okazując suknię.
"Jak uroczo"
- Tak. Będzie wyglądała wyjątkowo. Niklaus będzie pękał z dumy. Będziecie ze sobą idealnie komponować- powiedziała Esther.
- Tak. Będą ze sobą pięknie wyglądać. Oboje ze sztucznymi uśmiechami. Jak uroczo- rzuciła głosem pełnym sarkazmu Katherine, ciągle siedząca na fotelu.
- Katherine!- upomniała siostrę Elena.
- Dobrze dziewczyny ja muszę uzgodnić jeszcze coś z twoją mamą. To do zobaczenia moja droga- pożegnała się.
- Do zobaczenia- powiedziałam, jak Esther była już przy drzwiach.
- Chyba „Do widzenia”- powiedziała Katherine, tak żebyśmy tylko my to usłyszały.
- Katherine!- krzyknęła ponownie Elena.
- Co?- zapytała jej bliźniaczka.
Wiedziałam, co się zaraz zacznie, ale nie miałam siły tego przerywać.
Nagle zobaczyłam na korytarzu mojego brata.
- Cody!- zawołałam.
Nic.
Zero reakcji.
Wybiegłam z mojego pokoju i skierowałam się w stronę brata. Złapałam go za rękę i obróciłam w moją stronę. Gdy zobaczyłam jego twarz wciągnęłam głośno powietrze.
Pod jego okiem widniał duży siniak.
- Co się stało?- zapytałam zmartwiona.
- Nic.- próbował się wymigać od odpowiedzi.
- Jak to nic?! Kto ci to zrobił?- spytałam.
"Mama?"
Mój brat coś tam bąknął sobie pod nosem.
- Cody!- krzyknęłam.
- Mama- wyszeptał.
- Mama?- spytałam zaskoczona- Dlaczego?
- Znów zaczęła się kłótnia o twoje małżeństwo. No i ja cię broniłem i mówiłem, że nie powinnaś brać tego ślubu, no i mama się wkurzyła, złapała za coś, już nawet nie pamiętam co to było i mi przywaliła- powiedział.
Nie potrafiłam wykrztusić żadnego słowa. Mocno go przytuliłam i postanowiłam pójść do matki. Zeszłam po schodach i weszłam do salonu.
- Mamo- zawołałam.
Nic.
Przeszukałam cały dom, ale nigdzie jej nie było, więc postanowiłam sprawdzić na zewnątrz. Otworzyłam drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Jak ja kocham maj! Jest pięknie i ciepło.
- Mamo- zawołałam ją.
Po chwili zobaczyłam ją w ogrodzie. Nie była sama. Byli tam jeszcze Esther i mój przyszły mąż. Z tego, co zauważyłam dostawał on niezłą reprymendę od swojej matki.
- Chciałaś czegoś córeczko?- zapytała moja mama, nagle zjawiając się koło mnie.
Córeczko.
Niech sobie daruje te czułości.
- W zasadzie to tak- odpowiedziałam szorstko.
- Nie tym tonem- ostrzegła mnie.
Już chciałam jej coś powiedzieć, ale Esther ja zawołała. Spojrzałam na moją przyszłą teściową. Nie było już przy niej Klausa.
- Muszę uzgodnić coś z Esther. Później porozmawiamy- oznajmiła i ruszyła w stronę kobiety. Postanowiłam się przejść. Szłam w stronę stawu.
Naszego stawu.
Sąsiadka zrobiła sobie pięknie oczko wodne, więc moja matka nie mogła być gorsza i kazała sobie zrobić staw. Ale w sumie…
Lubiłam ten staw.
Kojarzył mi się z tatą. Na samą myśl o nim łzy spłynęły po moim policzku.
Kochałam ojca.
Za to matki z całego serca nienawidziłam. Zupełnie zapomniała o tacie, żałobie. Ostatnio przyłapałam ją jak flirtowała z masażystą. Założę się, że na ślub już będzie miała jakiegoś faceta. Przynajmniej sobie go wybierze. Nie to, co ja. Mi wybrano męża i nawet nie pytano o zgodę.
- Caroline? Wszystko w porządku?- usłyszałam męski głos i odwróciłam się w stronę, z której dobiegał.
Pod drzewem naprzeciwko stawu siedział Klaus. Zauważyłam na jego twarzy zmartwienie.
O się martwił?
O mnie?
- Tak. Wszystko w porządku. Po prostu przypomniałam sobie wspólne chwile z tatą- odpowiedziałam, ścierając kciukiem moje łzy z policzka.
- A z tobą wszystko w porządku? Widziałam jak kłóciłeś się z matką- powiedziałam.
Klaus uśmiechnął się słabo.
- Wszystko w porządku. Te nasze kłótnie to rutyna- oznajmił.
- To tak jak u mnie- wyznałam i usiadłam obok niego, opierając się plecami o drzewo.
- Niech zgadnę. Kłócicie się o to, że zaręczyny są niepotrzebne, że powinniśmy zrezygnować z tego całego ślubu i tak dalej- powiedział.
Pokiwałam głową.
- U mnie jest dokładnie tak samo. I mam osoby, które wstawiają się za mną i te, które są przeciw mnie- oznajmił.
- Też tak mam- wyznałam.
Od kiedy tak dobrze mi się z nim rozmawiało?
- Rebekah i Kol są po mojej stronie, a Elijah i ojciec po stronie matki- powiedział.
- U mnie Ashley, Cody, Damon, Stefan i Katherine są po mojej stronie, a Elena, Bonnie i reszta po stronie matki- oznajmiłam.
- Najbardziej denerwujące są te kłótnie między nimi o ślub- mruknął.
- O tak! To jest najgorsze. Właśnie z jednej z nich zwiałam- przyznałam.
- Między kim się toczy?- zapytał.
- Między Eleną, a Katherine- odpowiedziałam.
- Słyszałem, że będziesz pięknie wyglądać na zaręczynach- zmienił temat.
- Taa.. Podobno- mruknęłam.
- Moja matka jest taka podekscytowana. Uznała, że będziemy wyglądać ze sobą idealnie- powiedział.
- Mi powiedziała dokładnie to samo- oznajmiłam.
- Jutro zaręczyny, a po nich będzie trzeba się wziąć za przeprowadzkę- usłyszeliśmy głos mojej matki z oddali i automatycznie obróciliśmy się w tamtą stronę.
Westchnęłam zrezygnowana.
- Jeszcze ta przeprowadzka. Fantastycznie- powiedziałam.
- Muszę zrobić miejsce w szafie na twoje ciuchy. Albo mam lepszy pomysł- po prostu kupię nową- powiedział.
- Ja muszę pakować pudła – poskarżyłam się.
- A ja po nie jeździć- dodał szybko.
- Musze cię z czymś uświadomić- powiedział po chwili.
- Z czym?- zapytałam.
- Z tym, że moja matka chce nas zabrać na jakiś wyjazd niedługo po zaręczynach, po to, abyś bliżej poznała naszą rodzinę- wyjaśnił.
- Co?- spytałam zrezygnowana.
- Kłóciłem się z nią o to, ale moja matka jest uparta- oznajmił.
- Uwierz mi nie tylko twoja- zaśmiałam się.
- Klaus!- usłyszeliśmy głos Esther.
- I oto zła czarownica z Zachodu zabiera mnie do paszczy lwa, czyli na zakupy kupować garnitur na zaręczyny- wyżalił się, na co wybuchłam śmiechem.
Klaus po chwili wstał, otrzepał swój garnitur, który miał na sobie, ponieważ zapewne niedawno wrócił z firmy, wyciągnął do mnie swoją rękę, którą przyjęłam i pomógł mi wstać.
- To do jutra Caroline- powiedział.
- Do jutra Klaus- pożegnałam się i chwilę po tym Mikaelson ruszył w stronę swojej matki.
Wzrokiem zaczęłam szukać swojej rodzicielki. Po chwili natrafiłam na nią. Była uśmiechnięta. Podeszłam do niej.
- Jak się rozmawiało z Klausem, kochanie?- spytała.
- Bardzo miło się na was narzekało- odpowiedziałam- Nie sądzisz, że mamy, o czymś do porozmawiania?- dodałam zła.
- O czym?- spytała.
- O tym, jakim prawem uderzyłaś Codiego?!



_____________________________________________________________________________________________________________________
Hejka!
Rozdział zawiera troszeczkę Klaroline i mam nadzieję, ze na razie Wam się podobało J
Mam nadzieję, ze ten rozdział ogółem Wam się podobał.
Dla zainteresowanych mam wiadomość iż zwiastun tego bloga już się pojawił.
Jeśli mielibyście ochotę go zobaczyć to zapraszam do zakładki Zwiastun.
Życzę Wam miłej reszty tygodnia, słoneczka, miło spędzonego czasu, mało nauki i wszystkiego, czego jeszcze chcecie xx.

Pozdrawiam Caroline.

poniedziałek, 12 maja 2014

1. Promise

Czy byłeś kiedykolwiek zakochany? Czy czułeś kiedykolwiek to przyjemne mrowienie w brzuchu, gdy osoba, na której ci zależy, mówi ci komplement? Czy kiedykolwiek śmiałeś się nawet z nieśmiesznego żartu, tylko po to, żeby osobie, którą kochasz nie było smutno? Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś tak mocno, że mógłbyś dla niej zrobić wszystko? Czy byłeś kiedykolwiek gotów spędzić z kimś resztę swojego życia? Czy kiedykolwiek chciałeś założyć rodzinę z osobą, którą szczerze kochasz? Jeśli tak, to jesteś niewyobrażalnym szczęściarzem. Ja nigdy tego nie doświadczyłam i na pewno nie doświadczę. To wszystko było w moich planach. Zakochać się, wziąć ślub, założyć rodzinę i żyć szczęśliwie. Byłam coraz bardziej przekonana, że to może wypalić. Że mogę być jeszcze szczęśliwa. Niestety nie poszło po mojej myśli. Mój ojciec na łożu śmierci poprosił o coś mnie i syna swojego przyjaciela. Poprosił… Źle to określiłam. Kazał nam obiecać. Tak to jest trafne określenie. Więc kazał nam obiecać, że po jego śmierci ja i syn jego przyjaciela się pobierzemy. Gdy tylko usłyszałam te słowa moje marzenia o miłości i szczęściu prysnęły niczym bańka mydlana. Gdyby mój ojciec nie był na łożu śmierci bez problemu bym odmówiła, ale… Mój ojciec umierał i po prostu czuję się w obowiązku spełnić jego prośbę. Podsumowując mam wziąć ślub z mężczyzną, z którym rozmawiałam zaledwie parę razy, odkąd ukończyliśmy osiemnaście lat. Do naszych osiemnastych urodzin wszystko było w porządku. Można by nawet pomyśleć, że się przyjaźnimy. Ale później on przejął firmę po ojcu, a nasze kontakty się urwały i diametralnie zepsuły. Teraz zbytnio za nim nie przepadałam. A los sprawił, że muszę zostać jego żoną. Widziałam, że ten pomysł też mu się nie spodobał, ale jest on człowiekiem honoru i jestem pewna, że spełni prośbę mojego ojca. Szczerze mój tata i jego przyjaciel planowali nasz ślub od urodzenia. Na początku nie rozumiałam, o co im chodzi, później się z tego śmiałam, bo wiedziałam, że to się nigdy nie zdarzy. Myliłam się… Tak cholernie się myliłam! Moja matka oczywiście uznała to za wspaniały pomysł. W końcu bogaty, z porządnej rodziny. Dla mojej matki to było najważniejsze. Moja przyjaciółka Elena zaczęła mi zazdrościć, że będę miała takiego przystojnego męża. Ona od zawsze wiedziała, że jej mąż musi być bogaty, romantyczny, przystojny. To były trzy najważniejsze rzeczy według Eleny. Za to jej siostra bliźniaczka Katherine zaczęła mi współczuć. Nigdy nie lubiła mojego przyszłego męża. Katherine w porównaniu do Eleny nie obchodzili zbytnio chłopcy. Znaczy siostra bliźniaczka Eleny miała mnóstwu adoratorów, za których Elena już dawno by się wzięła, ale Katherine szukała prawdziwej miłości. Takiej, że jak zobaczy tą osobę, to będzie od razu wiedziała, że to ten jedyny. Bonnie- moja kolejna przyjaciółka uznała, że przy jego boku będę mi dobrze i, że on nigdy nie da mnie skrzywdzić. Tak. Cała Bonnie. Zawsze była z nas wszystkich najrozsądniejsza. Dla niej liczyło się przede wszystkim bezpieczeństwo. Alaric, Matt i Jeremy są za ślubem. Zyskają tylko dodatkową okazję, podczas, której będą mogli się upić. Jedynie moja siostra- Ashley, mój brat- Cody, mój przyjaciel Stefan i Damon byli przeciw. Stawili się nawet za mną u mojej matki, bo jak powiedział Damon: „Jego Blondie może wyjść za mąż, za kogo sobie tam chce, a nie za tego, którego jej wybiorą”. Dlatego też uwielbiałam Damona. Zawsze stawał po mojej stronie i pozwalał mi dokonywać własne decyzje. Niestety moja mama jest uparta, tak samo jak ja. Jak się na coś uprzemy, to nic nam w tym nie przeszkodzi i zawsze postawimy na swoim. Ostatnie dwa tygodnie spędziłam na przekonywaniu mamy o tym, że ślub jest niepotrzebny, a także na przygotowaniach do pogrzebu. Moja rodzicielka uznała, że zaręczyny wyprawimy jakiś miesiąc po pogrzebie. Mi tam nie zależy na zaręczynach. Według mnie powinno ich w ogóle nie być. Ale przecież jak dziewczyna z szanowanej, bogatej rodziny nie może mieć zaręczyn? Przecież  to jest nie do pomyślenia? Moja matka jest tym typem ludzi, którzy martwią się, co powiedzą inni. Zawsze musiałam być we wszystkim najlepsza. Oceny, porządek, zorganizowanie, wygląd. To wszystko zawsze musiało być perfekcyjne. Oczywiście musiałam mieć także idealnego męża. Dlatego też moja matka uznała moje małżeństwo za wspaniały pomysł. Ile ona już ma pomysłów na zaręczyny, ceremonię ślubną, wesele. To nie może być skromna uroczystość. O moim ślubie przecież musi usłyszeć cały świat. Przecież to takie ważne wydarzenie. Każdy powinien o tym wiedzieć i radować się razem ze mną. Jest tylko jeden problem. Ja się nie cieszę. Ale moja mamusia oczywiście tego nie widzi. Nie widzi, że nie mam zamiaru wychodzić za mąż, że nie jestem szczęśliwa, że tym małżeństwem tylko psuje moje plany na przyszłość. A po co się tym przejmować? Po co mojej córce jest szczęście? Będzie miała bogatego, przystojnego, z szanowanej rodziny męża. Czego chcieć więcej od życia? To jest rozumowanie mojej mamy. Nie obchodzi jej to, że nie będę szczęśliwa, że muszę na siłę założyć rodzinę, z osobą, o której szczerze nic nie wiem. Moja matka bardziej przejęła się ślubem niż pogrzebem własnego męża. Jestem pewna, że na moje zaślubiny będzie miała już innego partnera. Jedynym plusem tego całego małżeństwa jest przeprowadzka. Tak. Wreszcie będę mieszkała bez mojej mamusi, dla której wszystko musi być perfekcyjne i, którą mało obchodzi twoje szczęście. Niestety zostawię z nią moją młodszą siostrę i brata. Ashley, Cody i ja zawsze trzymaliśmy się razem. Nigdy nie byliśmy przeciwko sobie, wręcz przeciwnie, zawsze braliśmy swoją stronę. Opowiedziałam wam o mojej rodzinie, przyjaciołach i o tym, co się zmieniło w moim życiu. Pora, żebym opowiedziała wam o moim przyszłym mężu. Więc… Nazywa się Klaus Mikaelson. Jego matka to szanowana kobieta. Z zachowania jest identyczna jak moja rodzicielka. Najważniejsze jest zdanie innych. Szczerze to robi się nudne. Być i robić cały czas to, czego inni od ciebie oczekują. Nie możesz być sobą. Ojciec Klausa był najlepszym przyjacielem mojego taty, jak już wspominałam. Nigdy dobrze go nie poznałam, ale sprawia wrażenia przyjaznego i miłego mężczyzny. Klaus ma jeszcze trójkę rodzeństwa. Dwóch braci, w tym jednego od siebie starszego, a drugiego młodszego i siostrę. Elijah, najstarszy z nich jest miły, cierpliwy, dobrze wychowany i prawie cały czas chodzi w garniturze. Nie dziwię się mu. Ma na głowie trzy firmy, które prowadzi razem z ojcem i braćmi, a także dom i rodzinę. Ma żonę o imieniu Hayley i dwójkę dzieci. Chłopca- Tobiego i dziewczynkę- Victorię. Jego młodszy brat Kol jest nieodpowiedzialny, lubi zabawę i jest rozrywkowy. Chyba z całej tej rodziny właśnie jego lubię najbardziej. Rebekah- siostra Klausa jest pewna siebie, ładna, ma cięty język i często się zgrywa. Nie przepadam za nią. Ale ponoć dla osób, które zna i lubi jest miła i przyjacielska. No i mój przyszły mąż. Klaus. Jest on człowiekiem biznesu. Tam zawsze wszystko musi być idealne. Zawsze postawi na swoim, dlatego też jest takim dobrym biznesmenem. Nikt nie chciałby być jego wrogiem. Klaus od razu znalazłby na niego jakiś haczyk i zmiótł go z powierzchni ziemi. Człowiek po prostu przestałby istnieć. Co do rodziny… Kiedy jest z nimi zawsze jest radosny, opiekuńczy, miły, zabawny. Mówiąc krótko. Jest to człowiek o dwóch twarzach. Poznałam go od strony oziębłego biznesmena, kochającego rodzinę i teraz mam go poznać od strony męża. Najgorsze będzie to, że pewnie za parę lat nasze matki zmusza nas do założenia prawdziwej rodziny… Z dziećmi… To by była chyba najgorsza rzecz, jaka by mi się przytrafiła. Po pierwsze: ja z nim? Tylko się wzdrygnęłam. Po drugie: nasze dzieci nie były by z nami szczęśliwe. My nigdy nie będziemy szczęśliwą rodzinką jak w filmach familijnych. Nigdy nie sądziłam, że czyjeś życie może tak szybko runąć w gruzach. Moje runęło. W jednej chwili byłam szczęśliwą, zawsze roześmianą, pogodną Caroline, a w drugiej zostaje zmuszona do wyjścia za mąż za mężczyznę, którego nawet nie lubię. Przynajmniej dobrze, że jest tylko o dwa lata starszy, bo jakby była między nami większa różnica wieku to nie wiem, co bym zrobiła. Krótko podsumowując. Nazywam się Caroline Forbes, ale za jakieś dwa miesiące będę nosiła nazwisko Mikaelson. Hmm… Caroline Mikaelson… To nazwisko zupełnie do mnie nie pasuje… I nigdy nie będzie pasować… 


______________________________________________________________________________________________________________
Witam!
Jest to już mój drugi blog o Klaroline ^^
Tym razem w ludzkim wydaniu.
Starałam się napisać rozdział, który w skrócie wyjaśni, o co chodzi w tym opowiadaniu.
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się spodobał.
Życzę wam miłego tygodnia <3
Zapraszam do komentowania xx
Pozdrawiam Caroline. 

piątek, 9 maja 2014

Prologue

Idealna, perfekcyjna…
To staje się już nudne!
Grzeczna, dobrze wychowana
Całe moje życie tak wyglądało!
Masz to zrobić! Tak przystało na Ciebie!
A teraz jestem zmuszona do czegoś, czego nie chce!
To dla Twojego dobra! To najlepsza przyszłość dla Ciebie!
Cały czas mi powtarza.
On jest idealny!
Bo przecież moje zdanie jest niepotrzebne!
Przystojny, bogaty…
No tak, bo przecież tylko to się liczy!
Wyobraź to sobie. Będziesz mogła chodzić w diamentach.
Ja nie jestem Tobą!
To małżeństwo, to najlepsze, co Cię spotka!
Ale ja chce wyjść za mąż z miłości!
Miłość jest przereklamowana. Zrobisz to i koniec tematu!
Oczywiście!
Po to mnie urodziłaś!
Żebym zawsze robiła, to, co chcesz…


_______________________________________________________________________________________________________________
Witam wszystkich na moim nowym blogu!
Prolog krótki i niezrozumiały.
Wybaczcie mi to, ale ja po prostu uwielbiam tego typu prologi i też chciałam spróbować taki napisać.
Jestem świadoma tego, że to kompletna klapa, ale musiałam spróbować.
Zależało mi na tym, aby wyglądał jakby toczyła się rozmowa na temat…
Na jaki temat dowiecie się w pierwszym rozdziale.
Zapraszam do pozostawienia swojej opinii w postaci komentarza.
To naprawdę motywuje.
Życzę Wam udanego weekendu!
Pozdrawiam Caroline.


Template by Nielivka