- Ale dlaczego ona cię uderzyła?- spytał.
- Już ci mówiłam. To był przypadek. Mama coś tam robiła i
niechcący mnie uderzyła- skłamałam.
- Caroline czy ty siebie słyszysz?- spytał.
- O co ci chodzi?- zapytałam zdziwiona.
- Nie umiesz kłamać Caroline- stwierdził.
- Nie wierzę ci, że twoja matka uderzyła cię przez
przypadek- dodał.
"Cholera!" |
Cholera!
- Twój problem- powiedziałam oschle, próbując go zbyć.
Klaus stał zdziwiony moim zachowaniem, a ja wykorzystałam
chwilę i ruszyłam w stronę domu. Niestety daleko nie zaszłam. Poczułam uścisk
na nadgarstku. Momentalnie odwróciłam głowę w stronę Klausa.
- Caroline- powiedział błagalnie.
Chciał odpowiedzi. Chciał wiedzieć, dlaczego ktoś mnie
skrzywdził.
Tylko po co?
- Pokłóciłam się z nią- powiedziałam cicho.
- O co?- spytał.
- O to, że uderzyła Codiego- wyznałam.
- Poczekaj… Twoja matka uderzyła twojego młodszego brata?-
był zdziwiony.
Nie dziwię mu się. Moja matka jest chora, nienormalna,
dziwna. Czy mówiłam już, że jej nienawidzę?
Przytaknęłam jako odpowiedź twierdząca na pytanie Klausa.
Mikaelson głośno wciągnął powietrze.
- Za co?- spytał próbując zachować spokój.
- Za to, że kłócił się z nią o to, że nie powinno być
naszego ślubu- powiedziałam na jednym wdechu.
- Z twoją matką wszystko w porządku?- tracił swoje
opanowanie.
- Oprócz tego, że zmusza mnie do małżeństwa, pobiła mnie i
Codiego, wysługuje się i wyzywa się słownie na Ashley, flirtuje z każdym
facetem jakiego spotka, nie obchodził jej pogrzeb taty to wszystko z nią w
porządku- powiedziałam.
Boże! Wreszcie to z siebie wyrzuciłam. Nie miałam z kim o
tym porozmawiać. Nie chciałam nikogo obarczać moimi problemami. Jedyną osobą
jakiej o tym powiedziałam był Damon. Wściekł się, zaczął knuć intrygi jak zabić
moją matkę. Był on niestety w tamtej chwili w Hiszpanii i rozmawiałam z nim
jedynie przez telefon. Spojrzałam na Klausa. Był zły, zdziwiony… Jego oczy i
twarz wyrażały tysiące emocji. Wiedziałam jedno. Jest wściekły na moją matkę.
Tylko dlaczego? Co go to obchodzi? Nie rozumiem go.
- Gdzie jest twoja matka?- zapytał próbując ukryć złość.
Nie udało mu się.
- Nie mam pojęcia- odpowiedziałam.
- Caroline- zwrócił się do mnie błagalnym głosem.
Boże! Kiedy mówi do mnie takim głosem jak na zawołanie chce
mu wszystko powiedzieć. Zwierzyć się. Tylko dlaczego? Dlaczego jego głos tak na
mnie działa?
- Naprawdę nie wiem, gdzie ona jest- oznajmiłam.
- Esther jeszcze raz ogromnie cię przepraszam, że spóźniłam
się na spotkanie z muzykantami- to był głos mojej matki.
Klaus najwyraźniej też go usłyszał, bo momentalnie
spoważniał. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał głos mojej rodzicielki.
Stała przed domem z Esther. Nagle zobaczyłam, że Klaus zręcznie mnie wyminął i
ruszył w ich stronę.
- Klaus!- krzyknęłam i pobiegłam za nim.
Chwilę później stałam przed nim, próbując go zatrzymać.
- Nie rób nic głupiego- poprosiłam.
- Caroline obiecuję ci, że nie zrobię nic głupiego-
powiedział i chciał ruszyć dalej, ale ponownie zagrodziłam mu drogę.
- Klaus obiecaj mi, że nie zrobisz awantury- poprosiłam
ponownie.
"Zobaczysz" |
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Co?- zapytał.
- Obiecaj mi to!- zażądałam.
- Dobrze… Caroline obiecuję ci, że nie zrobię żadnej
awantury- powiedział i szybko mnie ominął ponownie ruszając do mojej matki.
Szybko do niego podbiegłam znów go zatrzymując.
- Więc co chcesz zrobić?- spytałam.
- Zobaczysz- powiedział, uśmiechnął się i znowu szybko mnie ominął.
Tym razem dałam za wygraną. I tak nic więcej mi nie powie.
Szybko podbiegłam do Klausa, dorównując mu kroku i ruszyliśmy do mojej matki.
- Caroline! Klaus!- krzyknęła rozradowana Esther.
- Mam do ciebie i do mamy Caroline jedną małą prośbę-
powiedział Klaus bez owijania w bawełnę.
- Jaką?- zapytała moja mama i spojrzała na mnie pytająco.
- Czy można by zadzwonić po ekipę przeprowadzkową i zacząć
przeprowadzkę już dziś?- spytał.
"[...] zacząć przeprowadzkę już dziś?" |
Co do cholery?! Przeprowadzka?! Już dzisiaj?!
- Oczywiście!- krzyknęła moja szczęśliwa matka- Już dzwonię!
- Niklaus powinniśmy w końcu kupić ten garnitur- powiedziała
Esther.
- Masz rację mamo- przyznał.
- Do zobaczenia Caroline- pożegnał się i ruszył w stronę
auta, które po chwili odjechało.
Stałam oszołomiona, zła na dworze i rozmyślałam tylko, o tym
jak rozszarpać mu gardło.
- Caroline!- usłyszałam krzyk Eleny.
O nie! Pewnie moja matka jej już powiedziała o
przeprowadzce.
- Caroline!- krzyknęła ponownie jak mnie zobaczyła.
Szybko do mnie podbiegła i mnie przytuliła. Cały czas był
uśmiechnięta. Po chwili w drzwiach pojawiły się Katherine i Lily ze zdziwieniem
wypisanym na twarzy. Brakuje mi tylko Bonnie. Pewnie musiała jechać do Ali.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że wcześniej się
wyprowadzasz?- zapytała Elka.
- Bo o tym nie wiedziałam- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Uważaj, bo ci uwierzę! Pewnie po prostu nie chciałaś
żebyśmy pomagały ci się pakować. Cała ty! Zawsze wszystko sama!- zaśmiała się.
Jej chyba jako jedynej było teraz do śmiechu.
- Hej dziewczyny!- usłyszałam znajomy mi głos i uśmiech sam
wdarł mi się na twarz.
"Hej dziewczyny!" |
- Damon!- krzyknęłam radośnie, odwracając się w jego stronę.
- Cześć Damon- przywitała go Katherine.
Lily do niego pomachała, a Elena przekręciła tylko
teatralnie oczami. No tak… Elena nie znosi Damona. Gdyby tylko mogła to by go
omijała szerokim łukiem. Niestety nie może, bo jest moją przyjaciółką, a Damon
jest moim najlepszym przyjacielem i nie ma szans na to, że się nie spotkają.
- Mogę porwać cię porwać na chwilę?- spytał się mnie.
- Jasne!- odpowiedziałam.
- To idź załóż jakieś dresy. Idziemy biegać- powiedział.
Dopiero teraz zauważyłam, że jest ubrany na sportowo. Zawsze
biegałam z Damonem. Uwielbiałam to! Niestety ostatnio nie było okazji. Pogrzeb
taty, jego wyjazd… Dlatego też cieszyłam się jak głupia, że znów spędzę z nim
czas w taki sposób.
- Wiesz Caroline my się już będziemy zbierać- powiedziała
Katherine, mając na myśli siebie i Elenę.
- Dziękuję wam za wybór sukienki- podziękowałam, ale
szczerze miałam to gdzieś. Po prostu tak należało się zachować.
- Przyjemność po naszej stronie- powiedziała Elena, a
Katherine przekręciła oczami.
Przytuliłyśmy się na pożegnanie dziewczyny pojechały. Gdy
tylko bliźniaczki opuściły moją posesję szybko skoczyłam do mojego pokoju i
przebrałam się w krótkie, sportowe, błękitne spodenki i białą bokserkę. Włosy
związałam w kucyk, a na nogi założyłam moje nowe buty do biegania. Po chwili
znalazłam się na dole. Powiedziałam mamie, że idę biegać, za to ona
poinformowała mnie, że za pół godziny przyjedzie ekipa od przeprowadzki i będą
pracować całą noc, więc mogę spać w pokoju gościnnym albo jak chce, u którejś
przyjaciółki. Bez zastanowienia wybrałam tą drugą opcję. Zadzwonię do Bonnie i
spytam jej się czy mnie przenocuję. Nie dość, że spędzę czas z przyjaciółką,
która zawsze mnie rozumie, to na dodatek spędzę czas z moją chrzestnicą- Ali.
Jest to pięcioletnia córeczka Bonnie. Wzięłam pieniądze i telefon i ruszyłam do
Damona.
- Jak tam Blondie?- spytał, kiedy znalazłam się koło niego.
- Cudownie- odpowiedziałam z sarkazmem.
- Jeśli ktoś nie wyczułby by w tej twojej odpowiedzi
sarkazmu, to musiałby być debilem- stwierdził.
- Teraz idziemy biegać, a na postoju mi wszystko opowiesz-
powiedział, a ja kiwnęłam głową.
Po chwili ruszyliśmy. Jak mi brakowało biegania. Kochałam
biegać! Biegliśmy już chyba z godzinę i w końcu się zatrzymaliśmy. Byłam
zmęczona. Dwa miesiące przerwy i wymięłam już po godzinie? Musze poprawić swoją
kondycję. Damon poszedł kupić wodę i po chwili wrócił z dwiema butelkami
zimnej, niegazowanej wody. Usiedliśmy na murku koło jakiejś fontanny i piliśmy
wodę.
- No to opowiadaj- powiedział po chwili.
- Więc.. Moja mama uderzyła Codiego- zaczęłam.
- Co?- zdziwił się.
- Później uderzyła mnie- chciałam kontynuować, ale Damon
znowu mi przerwał.
- Zabiję ją- syknął.
- Później Klaus wypytywał mnie, co się stało, więc mu
powiedziałam, a ten się wściekł i poprosił o to by przyśpieszyć przeprowadzkę,
tylko po to, bym dłużej z nią nie mieszkała- skończyłam.
- I w ten o to sposób Klaus u mnie zapunktował- oznajmił.
- Co? Ja jestem załamana tym co zrobił, a ty mówisz, że u
ciebie zapunktował?- zapytałam zdziwiona.
- Caroline… Dzięki tej przeprowadzce uwolnisz się od swojej
matki- powiedział.
- To ja już chyba wolę to!- krzyknęłam.
- Caroline. Klaus cię nie skrzywdzi, a twoja matka robi to
na każdym możliwym kroku. Patrząc na to wolę żebyś mieszkała z Klausem-
oznajmił.
"Czy to jest Tyler Lockwood?" |
No w sumie ma rację… Ale mu tego nie powiem! Spojrzałam na
Damona. Wpatrywał się w coś intensywnie. Nie doszukiwałam się na co patrzy, bo
pewnie była to jakaś ładna dziewczyna.
- Czy to jest Tyler Lockwood?- zapytał.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten kiwnął głową w jakimś
kierunku. Spojrzałam tam. Mogę przysiąść, że był to Tyler, ale to nie jest
niemożliwe. Powianiem siedzieć w więzieniu.
- Nie… To niemożliwe… To nie może być on…- próbowałam
przekonać do tego samą siebie…