piątek, 22 sierpnia 2014

9. Family

Zanurzenie i wynurzenie. Była czwarta rano, a ja pływałam w basenie, który znajdował się w ogrodzie mojego narzeczonego.
Boże, jak to w ogóle brzmi? Narzeczony?
Kiedy o trzeciej postanowiłam tutaj przyjść Klaus smacznie spał. Przez tą całą akcję z Tylerem nie mogłam dzisiaj zmrużyć oka. Moja matka tym razem naprawdę przesadziła. Byłam w stanie jej wybaczyć to, że zapomniała o pogrzebie taty, ale to, że powiedziała Lockwoodom o Alison, a następnie zaprosiła Tylera na zaręczyny było niewybaczalne. Cały czas modliłam się, aby Tyler nie zamienił ani jednego słowa z Klausem. Choć w sumie… gdyby Nik z nim rozmawiał, to zostałabym zasypana pytaniami.
Jezu…Powiedziałam do niego „Nik”. Jestem sobą załamana.
Kolejne zanurzenie i nowe myśli.
Czy Tyler dostanie Alison?
Bonnie wczoraj dostała wezwanie do sądu. Rozprawa ma się odbyć za trzy tygodnie. Przeważnie na takie typu rozprawy czeka się dwa-trzy miesiące, ale najwyraźniej kasa Lockwoodów może załatwić wszystko. -Z Rebeką po swojej stronie Bonnie ma duże szanse na wygraną. W razie czego mogę zeznawać, że Tyler jest niebezpieczny. Bo jest. On przecież uderzył Alison! Niczemu niewinne, pięcioletnie dziecko. Kiedy ją uderzył popełnił największy błąd, jaki mógł kiedykolwiek zrobić.
Wynurzenie.
Czy powinnam powiedzieć Klausowi?
Ta myśl najbardziej mnie dręczyła. Ponownie się zanurzyłam, ponieważ pod wodą lepiej mi się myśli. W sprawie z powiedzeniem Klausowi prawdy niczego nie byłam pewna. Zasługiwał na prawde, ale ja nie potrafiłam mu zaufać. I chyba nigdy nie będę mu ufała w stu procentach. W tym momencie zmęczenie i senność wzięły nade mną górę. Mimo iż nie chciałam, mój organizm domagał się bym zamknęła oczy. Momentalnie moje powieki były już zamknięte. Po chwili poczułam jak silne ręce łapią mnie w talii i wynurzają.
- Caroline!- zawołał ktoś z brytyjskim akcentem.
Otworzyłam powoli zmęczone oczy i zobaczyłam mojego „bohatera”.
- Klaus?- byłam zdziwiona, że go tu widzę.
Przecież spał.
- Dzięki Bogu nic ci nie jest- odetchnął z ulgą i przytulił mnie.
Zdziwił mnie ten gest, ale nie protestowałam. Wręcz przeciwnie, wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. To dziwne, ale czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Czułam, że w tej chwili, ani Tyler ani ktoś inny nie zrobiłby mi krzywdy.
Tak, to dziwne. Nie powinnam się tak czuć.
- Co ty tu w ogóle robisz?- spytał, cały czas trzymając mnie w swoich silnych ramionach.
- Nie mogłam zasnąć. Za dużo myśli krążyło mi po głowie, więc poszłam popływać i najwyraźniej zmęczenie wzięło górę, kiedy byłam jeszcze pod wodą- odpowiedziałam.
- Nigdy więcej tego nie rób- powiedział, wypuszczając mnie- Nigdy nie wchodź do wody, gdy jesteś zmęczona. Obiecujesz?
- Obiecuję.
Dlaczego to powiedziałaś? Co się z tobą dzieję?
- To dobrze- uśmiechnął się, a na jego twarzy ukazały się dołeczki.
Ojej! Mikaelson ma dołeczki.
- A ty jak się tu znalazłeś?- spytałam i spojrzałam na niego.
Dopiero teraz zauważyłam, że był bez koszulki.
- Obudziłem się i zobaczyłem, że cię nie ma, więc poszedłem sprawdzić czy jesteś na dole, gdy schodziłem zauważyłem, że światło jest zapalone, więc skierowałem się tam i wtedy zobaczyłem, że jesteś w basenie, ale przestraszyłem się, gdy nie pokazywały się bąbelki, które pojawiają się na powierzchni, gdy się oddycha, więc wskoczyłem i cię wyłowiłem- odpowiedział.
On się przestraszył? On się martwił? O mnie? Oczywiście, idiotko! To przecież ideał mężczyzny! Chyba trzeba mu…podziękować, no nie?
- Dziękuję- wyszeptałam, spuszczając wzrok, zdając sobie sprawę jak bardzo się upokorzyłam.
- Na pewno nic ci się nie stało?- spytał.
- Wszystko w porządku.
- To dobrze- uśmiechnął się.
O cholera!
Uświadomiłam sobie, że jestem w stroju kąpielowym i gdy wyjdę Klaus może zauważyć moje pozostałości po tym sukinsynie- Tylerze. Nagle usłyszeliśmy dzwonek telefonu Klausa. Spojrzałam na niego zdziwiona. Kto dzwoni o tej porze?
No tak. To biznesmen, idiotko. On dostaje telefony o każdej porze.
Klaus wyszedł z basenu i ruszył w stronę domu. Pewnie nachlapie woda w środku.
On się tym nie przejmuje, idiotko! On ma od tego sprzątaczki. Boże…ile razy ja się już obraziłam?
Muszę podziękować temu komuś, że zadzwonił do Klausa, ponieważ nie zobaczy moich blizn. Szybko wyszłam z wody, wytarłam włosy, oplotłam swoje ciało ręcznikiem, ponieważ pidżamę zostawiłam w salonie i ruszyłam do środka. Zastałam Klausa za blatem w kuchni.
- Kto to był?- zapytałam.
- Moja matka- odpowiedział.
Jej jednak mimo wszystko nie będę dziękować…
- Czego chciała o tej porze?
- Chciała nas zaprosić jutro, znaczy dzisiaj na rodzinny obiad.
- Nie mogła zadzwonić wcześniej?- byłam zdziwiona.
No bo kto normalny dzwoni o czwartej nad ranem?
- Powiedziała, że nie chciała nam wcześniej przeszkadzać- oznajmił.
- W czym?- palnęłam.
Klaus spojrzał na mnie rozbawiony z podniesionymi brwiami, brwiami ja uderzyłam się otwarta dłonią w czoło.
Idiotka!
- Dobra już wiem, o co chodzi!- zaśmiałam się- Ale twoja matka tak na serio?
- Najwyraźniej tak…
Jezu. Fuj! Ja i on. Ble!
- Powinnaś się położyć Caroline- powiedział po chwili ciszy.
Ugh! Czy on musi być taki troskliwy?!
- Pójdę, tylko założę pidżamę- oznajmiłam, złapałam pidżamę i weszłam do łazienki.
Słyszałam jak Klaus wchodzi na górę. Odetchnęłam z ulgą. Mało brakowało, a dowiedziałby się prawdy. Ta sytuacja pokazała tylko, że mam coraz mniej czasu nim Niklaus sam się dowie. Ubrałam się w pidżamę, rozwiesiłam mokry strój kąpielowy oraz ręcznik i weszłam na górę. Położyłam się na łóżku, zwracając tym samym uwagę Klausa.
- Klaus?
- Tak?
- Mógłbyś nikomu nie mówić o tym, co się stało?- zapytałam niepewnie.
- Nie miałem zamiaru wspominać o tym- odetchnęłam z ulgą- Damon by mnie zabił, gdyby dowiedział się, że cię nie dopilnowałem i coś mogłoby ci się stać.
Zaśmiałam się.
O tak. Damon na pewno by go zabił.
- Masz rację. Nie miałbyś życia- śmiałam się.
- Masz świetnych przyjaciół, Caroline- przyznał.
- Wiem. Strasznie ich kocham- oznajmiłam.
- Skąd się znacie?- zapytał.
- Katherine, Eleną i Bonnie poznałam już w przedszkolu. W pierwszej klasie pojawił się Stefan, z którym się zaprzyjaźniłyśmy, a później poznałyśmy jego starszego brata. Damona polubiłam od razu, następnie przekonała się do niego Katherine, później Bonnie, a Elena nadal go nie lubi, ale jest skazana na jego towarzystwo- opowiedziałam.
- A Alison to…?- zapytał.
- To córeczka Bonnie- odpowiedziałam.
-Bonnie ma męża?- był zdziwiony.
Kurde… Klaus za daleko kopie…
- Nie, ale obiecałam jej, że nie będę tego opowiadać- próbowałam się wymigać od prawdziwej odpowiedzi.
Przytaknął na znak, że rozumie.
Całe szczęście.
- Alison jest urocza- stwierdził.
- Tak. Nawet nie wiem jak bardzo. Ale będziesz miał dużo okazji, by się przekonać- powiedziałam.
- Naprawdę?
- Tak. Alison jest moją chrzestnicą, więc odwiedza mnie dość często- odpowiedziałam.
Uśmiechnął się.
- Dobrze, ale teraz naprawdę powinnaś iść spać- powiedziałam.
Uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam oczy.

***

Otworzyłam powoli oczy. Za oknem słońce już świeciło. Skierowałam swój wzrok na zegarek, który stał na szafce nocnej. 10.00.
Spałam do 10?
Wstałam z łóżka i skierowałam się na dół. Klaus był w kuchni.
- Hej- przywitałam się.
Odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
- Hej. Jak się spało?- zapytał.
- Dobrze. A tobie?
- Tez dobrze. Mam nadzieję, że lubisz gofry- powiedział, poczym postawił talerz pełen gofrów na blacie.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko, złapałam kilka gofrów i pognałam na kanapę w salonie, włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś program. Po chwili dołączył do mnie Klaus. Gdy skończyliśmy jeść zaczęliśmy sprzątać po śniadaniu, a następnie pognałam na górę wybrać coś na obiad u Mikaelsonów. Najchętniej założyłabym szorty, T-shirt i trampki, ale sądzę, że nie byłby to jednak odpowiedni strój. Nie lubiłam chodzić w sukienkach i szpilkach jak reszta dziewczyn. To strasznie niewygodne. Oczywiście Elena twierdzi inaczej i większość sukienek, spódnic i szpilek w mojej szafie są od niej lub kupione na jej prośbę. Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie, więc się odwróciłam.
- Co robisz?- spytał Klaus.
- Co ja mam założyć na ten obiad?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Sukienkę i szpilki. A przynajmniej tak ubiera się Rebekah.
- Okej… Już wiem co założę- oznajmiłam i wyciągnęłam z szafy czarna sukienkę w wyszyte kwiaty w dwóch czy trzech miejscach. To była jedna z nielicznych sukienek, które lubiłam. Dostałam ją od taty. Na samo wspomnienie tego dnia, gdy dostałam ten prezent uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ładna- przyznał Klaus.
- Dostałam ją od taty. Może przypomni mojej mamie, że miała męża, jak myślisz?
- Caroline czy twoja matka wspominała ci, że nie przyjdzie sama na obiad u mojej matki?- zapytał.
- Co? Nie nic nie wspominała. Jak to nie przyjdzie sama?
- Podobno ma przyjść z jej nowym partnerem. Nie wiedziałaś?
- Nie. Nie miałam pojęcia!
- Przepraszam, że ci powiedziałem… Myślałem, że…
- Nie, Klaus. Nie przepraszaj. Nie masz za co. Jestem ci wdzięczna, że mi powiedziałeś. Przynajmniej nie będę bardzo zszokowana widokiem obcego mężczyzny przy mojej matce.
Uśmiechnął się do mnie lekko i oznajmił, abym zaczęła się szykować, bo niedługo mamy się zbierać. Wzięłam prysznic i zaczęłam doprowadzać się do porządku. Ubrałam się w naszykowaną sukienkę, średniej długości blond loki pozostawiłam rozpuszczone i nałożyłam na twarz trochę makijażu. Wyszłam z łazienki, a moje miejsce zajął Klaus. Wzięłam beżową, małą torebeczkę, do której wpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół założyć moje szpilki w takim samym kolorze, jak torebka. Gdy byłam już gotowa podeszłam do lodówki, wyjęłam butelkę wody i wlałam trochę do szklanki. Chwilę potem naczynie było już puste, a na dole pojawił się Klaus. Prezentował się świetnie. Czarny garnitur i biała koszula z rozpiętymi guzikami pod szyją idealnie na nim wyglądały.
- Ślicznie wyglądasz- powiedział.
Powtarzasz się Klaus.
- Ty też nie wyglądasz najgorzej- uśmiechnął się.
Po co to mówiłaś?! Idiotka.
- Możemy już jechać?- zapytał.
Pokiwałam głową i ruszyliśmy do samochodu Klausa. Jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi od strony pasażera, a następnie usiadł od strony kierowcy. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszyliśmy. Zauważyłam, że w okolicy, w której mieszka Klaus nie ma dużo domów.
Droga okolica. Nie wszystkich na to stać, idiotko.
Mimo wszystko podobało mi się tutaj. Była to spokojna okolica, a takich jest naprawdę niewiele w zatłoczonym Nowym Jorku. Gdy podjechaliśmy pod rezydencję państwa Mikaelsonów, nie mogłam uwierzyć, że to jest to samo miejsce, w którym odbyły się wczorajsze zaręczyny. Szczerze w tej odsłonie dom rodzinny Klausa bardziej mi się podobał. Bez ozdób, różnych światełek dom wyglądał o niebo lepiej. Klaus otworzył mi drzwi i wyszłam z samochodu. Zauważyłam już dwa samochody na podjeździe, w tym, o dziwo, samochód mojej chrzestnej.
Co ona to robi?
- Klaus?
- Tak?
- Kiedy mówiłeś „rodzinny obiad” jakich członków rodziny miałeś na myśli?- zapytałam cały czas wpatrując się w srebrny samochód mojej ciotki.
- Moja matka uznała, że moi chrzestni powinni poznać ciebie, a twoi mnie- odpowiedział.
- O mój Boże- wyszeptałam, zdając sobie z czegoś sprawę.
- Wiem, że źle zrobiłem nie mówiąc ci, ale zupełnie wyleciało mi to z głowy…
- Nie Klaus, nie o to chodzi- powiedziałam szczerze.
Mikaelson posłał mi pytające spojrzenie.
- Mój chrzestny i moja matka się nienawidzą. Znając ich pewnie wybuchnie kłótnia- wyjaśniłam swoje obawy.
- Przynajmniej będzie śmiesznie, kochana!- powiedział i ruszył do wejścia.
Westchnęłam. Klaus pewnie myślał, że będzie to normalna kłótnia. Nawet nie wie, jak bardzo się myli. No, ale cóż… nie będę go wyprowadzała z błędu.
- Idziesz?- z rozmyślań wyrwał mnie głos Klausa.
Szybko przytaknęłam i ruszyłam w jego stronę. Niklaus zapukał do drzwi, a po chwili otworzyła je jego matka.
- Niklaus! Caroline, kochanie ślicznie wyglądasz!- powiedziała uradowana, poczym przytuliła i ucałowała zarówno mnie jak i Klausa.
Pani Mikaelson skierowała nas do salonu, gdzie większość osób już było. Wzrokiem wyłapałam Rebekę rozmawiającą w jakąś kobietą, której nie znam. To pewnie matka chrzestna Klausa. Zauważyłam też Elijah i jego żonę Hayley, którzy rozmawiali z ojcem Klausa i jakimiś dwoma innymi mężczyznami. Później zobaczyłam Kola i jakąś kobietę, którzy bawili się z czwórką dzieci. Rozpoznałam tylko jedno, Tobiego. Czteroletniego synka Hayley i Elijah. Pozostałej trójki nie znałam.
- Caroline!- podbiegła do mnie moja ciotka.
- Witaj, ciociu Lily- przywitałam się.
- Ty to pewnie Klaus- te słowa skierowała do mojego przyszłego męża.
- Owszem. Miło mi panią poznać- powiedział.
- Jaka tam pani! Mów do mnie Lily- zaśmiała się.
Klaus i moja ciotka zaczęli rozmawiać, więc zostawiłam ich samych i zabrałam się za poszukiwanie mojego rodzeństwa. Po chwili wyłapałam wzrokiem miętową sukienkę, która z pewnością należy do Ashley. Podeszłam bliżej. Nie myliłam się.  Przy wejściu na ogród stało moje rodzeństwo.
- Hej!- przywitałam się.
- Cześć!- powiedzieli jednocześnie.
- Co robicie?- spytałam, orientując się, że co chwilę patrzą „dyskretnie” na ogród.
- Mama poszła do ogrodu z tym jej całym nowym facetem- odpowiedział Cody.
- Właśnie. Jej nowy facet. Kiedy ona w ogóle zaczęła się z nim spotykać? I kim on jest?- zapytałam.
- George Williams. Jest prawnikiem i pracuje w naprawdę dobrej firmie prawniczej- zaczęła wyjaśniać Ashley.
- I Ashley dziwo jest w wieku naszej mamusi- rzucił Cody.
- Podejrzewamy, że mama i on zaczęli spotykać się, gdy tata jeszcze żył- powiedziała cicho.
- Poczekaj… Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że…?- milczenie Ashley tylko utwierdziło mnie w moich mniemaniach- Ona go zdradzała.
- Tak nam się wydaje- wtrącił się mój brat.
- Swoją drogą mama się dziś wścieknie- dodał po chwili ciszy.
- Dlaczego?- zapytałam.
- Wiesz, kiedy matka Klausa zadzwoniła do mamy i powiedziała, aby ta powiadomiła twoich chrzestnych o tym obiedzie, matce nie za bardzo spodobał się ten pomysł. No, bo w końcu przecież musi zadzwonić do wujka, więc postanowiła, że zadzwoni tylko po ciocię Lily. Uznałem wraz z moją siostrą, że wujek powinien być obecny na tym wydarzeniu, więc do niego zadzwoniliśmy- wyjaśnił Cody.
- O mój Boże… Jesteście genialni!- zaśmiałam się.
- Córeczko!- usłyszałam i mój humor automatycznie się pogorszył.
Odwróciłam się do mojej matki, która stała obok swojego partnera. Nie odezwałam się do niej.
- Caroline poznaj George- powiedziała z uśmiechem na ustach.
Ten jej kochaś podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Miło mi cię poznać Caroline- powiedział z uśmiechem.
- Caroline, tu jesteś!- usłyszałam głos Rebeki.
- Rebekah! Ślicznie wyglądasz- powiedziałam szczerze.
- Dziękuję. Ty też  wyglądasz pięknie- przyznała- Mogę cię porwać na momencik?
- Oczywiście- odpowiedziałam.
Szybko odeszliśmy od mojej matki ,a na drugi koniec pomieszczenia.
- Słuchaj, co robi tutaj ten gość?- zapytała, patrząc na faceta mojej matki.
- To jest nowy kochaś mojej matki.
- Co?! Twoja matka jest chora psychicznie!- obok mnie nagle pojawił się Kol.
- Wiem o tym.
- Wiesz o tym, że George jest prawnikiem?- zapytała siostra Klausa.
- Tak. Ashley i Cody coś tam wspominali…
- To teraz zgadnij, kto jest jego nowym klientem- powiedział Kol.
- Kto?- zapytałam.
- Tyler…- wyszeptała Rebekah.
- Co? Poczekaj… Ale skąd Kol o tym wie?- spytałam.
- Bonnie mi wszystko powiedziała- oznajmił.
- Co? Kiedy?- zapytałam zdziwiona.
- Wczoraj na zaręczynach, po tym jak wyszłaś z Klausem i zostawiłaś mnie samego z Alison przyszła Bonnie, a potem mi wszystko powiedziała- wyjaśnił.
- Kol, ale musisz mi obiecać, że nie powiesz nic Klausowi- poprosiłam.
- Dobrze, obiecuję. Ale Caroline, mój brat zasługuje na prawdę.
- Wiem o tym, Kol.
Uśmiechnął się do mnie, a po chwili zauważyłam, że Klaus się do nas zbliża.
- Caroline, moi chrzestni chcą cię poznać- powiedział.
- Już idę- oznajmiłam i ruszyłam z nim w stronę jego rodziny.
- Ciociu Amando, wujku Peter poznajcie Caroline. Caroline poznaj moich chrzestnych.
- Miło mi państwa poznać- powiedziałam.
 - Caroline, proszę nie zwracaj się do nas „per pan”- poprosił wujek Klausa.
- Oczywiście.
- Caroline poznaj mojego męża Jasona- powiedziała ciotka Klausa- I moje dzieci, Alexa i Amy.
- Hej. Miło mi was poznać- uśmiechnęłam się do dzieciaków.
- Nam ciebie też- uśmiechnęła się dziewczynka.
- Nie dziwię się, że wujek Nik chce się z tobą ożenić. Jesteś śliczna. Gdybym był starszy poprosiłbym cię o rękę- powiedział, a wszyscy się zaśmiali.
- A teraz Caroline poznaj moją żonę Sylvię i moją  trzyletnią córeczkę Maggie- powiedział Peter, a ja przywitałam się z nimi.
Chwilę rozmawialiśmy, a później Esther zawołała nas do stołu. Spojrzałam na zebranych. Nadal nie było mojego wujka. Jak zwykle się spóźnia. Usiadłam między Klausem, a moim bratem. Gdy mieliśmy zacząć jeść zadzwonił dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na siebie z moim rodzeństwem, a Esther zdziwiona poszła otworzyć drzwi. Po chwili wróciła do nas wraz z moim wujkiem. Mina mojej matki była bezcenna.
- Kochani to jest Barney, ojciec chrzestny Caroline- powiedziała, a wszyscy go przywitali.
Ja wstałam z miejsca i uściskałam mojego ulubionego wujka.
- Miło, że przyszedłeś- powiedziałam.
- Nie mógłbym tego przegapić! Przepraszam, że się spóźniłem, ale dzisiaj niedziela, a w niedzielę jest największy ruch na stołówce dla biednych, gdzie pomagam- zaczął wymyślać kolejną historyjkę.
- Wiem, wujku. Nie mam ci tego za złe.
- Pomagasz na stołówce dla potrzebujących?- spytała Esther.
- Tak. W każdą niedzielę- powiedział.
- To naprawdę szlachetne- przyznała.
- Dziękuję- uśmiechnął się, poczym usiadł na miejscu wolnym, które zrobił mu Cody. Czyli obok mnie.
Usiedliśmy od nowa do stołu i zaczęliśmy jeść. Moja matka co chwilę patrzyła na mojego wujka wzrokiem pełnym nienawiści.
- Mogę wiedzieć, kto to wszystko ugotował?- zapytał mój wujek.
- Ja z moją córką- powiedziała Esther i wskazała ręką na Rebekę.
- Jesteście wyśmienitymi kucharkami.
- Dziękujemy.
- Sophie, a co tam u ciebie?- spytał po chwili.
- Po staremu Barney- odpowiedziała od niechcenia.
- Opowiedzcie mi cos o rodzinie Mikaelsonów- poprosił.
- Oczywiście- uśmiechnęła się Esther- To mój mąż Mikael- wskazała ręką- Mój brat Peter wraz z jego żoną Sylvia i ich córeczka Maggie. Amanda to siostra Mikaela, jej mąż Jason i dwójka dzieci. Mam czwórkę wspaniałych dzieci. Elijah jest biznesmenem, ma żonę Hayley i dwójkę dzieci, Tobiego i Victorię, który w tym momencie śpi na górze. Mój drugi syn Kol, moja córka Rebekah, która jest prawnikiem i mój kolejny syn Niklaus- wskazała na niego ręką.
- To ty jesteś tym przyszłym mężem mojej chrzestnicy, prawda?- zapytał.
- Prawda- odpowiedział Klaus.
- Masz o nią dbać, lepiej niż jej matka- powiedział z uśmiechem skierowanym do mojej matki.
Zaczyna się…
- Dobrze dbałam o Caroline!- rzuciła moja matka.
- Nie byłbym tego taki pewien…
- Cóż… Nie wiem jak jej matka ja traktowała, ale ja będę ja traktować dobrze- powiedział Klaus, który tym samym załagodził sytuację.
- Już cię lubię- przyznał mój wujek.
Później zaczęliśmy rozmawiać na jakiś inny temat, z którego się zupełnie wyłączyłam.
- Klaus myśleliście już z Caroline o dzieciach?- zapytała ciotka Klausa, a on pijący akurat wodę o mało co się nie zachłysnął.
Mnie też zdziwiło to pytanie.
- My…- zaczął i spojrzał na mnie, błagając bym mu pomogła.
- Ja osobiście uważam, że to idealny moment, by o tym pomyśleć- drążyła temat ciotka Klausa.
- Ja uważam tak samo- powiedziała matka Klausa, a następnie moja.
No tak… Można było się tego spodziewać.
- A ja uważam, że teraz jest to zły pomysł- wtrącił się mój wujek.
- Dlaczego?- pisnęła matka Klausa.
- Jestem pewien, że Caroline chciałaby dokończyć swoje studia- powiedział.
- Ale po co jej studia? Ona ma zapewnioną przyszłość z Klausem. Nie musi pracować- powiedziała chrzestna Klausa.
- Wiem o tym. I ona też to wiem. Ale proszę mi uwierzyć… Ona ma ten sam charakter co mój brat. On nigdy się nie poddawał i zawsze był niezależny i Caroline jest taka sama, więc nawet jeśli ma zapewnioną przyszłość i tak będzie miała zamiar dokończyć studia. Ona jest naprawdę uparta. I nie można jej za to winić. To po prostu odziedziczyła w genach- powiedział mój wujek.
- Masz absolutną rację Barney- przyznała Amanda- Ale potem? Po skończeniu twoich studii, Caroline?
- Wtedy na pewno zdecydujemy się na dziecko- odpowiedział za mnie Klaus.
Że co do cholery?
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- To cudownie! Bałam się, że nie będziecie na razie chcieć dzieci, ale jednak się myliłam!- ucieszyła się.
-Tak. Ludzie lubią zaskakiwać- uśmiechnęłam się sztucznie, ale nikt tego nie zauważył.
Oprócz Klausa. On to zauważył.
Po obiedzie zaproponowałam, że pomogę posprzątać Rebece. Zaczęłyśmy znosić talerze do kuchni.
- O co chodziło z tymi dziećmi Caroline?- spytała.
- Żebym ja wiedziała. Twój brat improwizował- odpowiedziałam.
- Szkoda- przyznała.
- Co?- zapytałam zdziwiona.
- Szkoda, że to co powiedział Nik nie jest prawdą- powiedziała.
- Dlaczego?- zapytałam.
- Chce, aby mój brat był szczęśliwy. A wy pasujecie do siebie- powiedziała, poczym odeszła.
Okej… To było dziwne.
Postanowiłam podejść do mojego wujka.
- Jak tam u ciebie wujku Barney?- zapytałam.
- Po staremu. Nadal nienawidzę twojej matki, a ciebie uwielbiam- zaśmiałam się- Kto to ten facet koło twojej matki?
- Jej nowy kochaś, George- odpowiedziałam.
- Co? Znalazła sobie już nowego? Nie no, nie ma, co, szybko zaczęła nowe poszukiwania- powiedział.
- Nawet szybciej niż myślisz- mruknęłam.
- Co?- zdziwił się.
- Ashley i Cody podejrzewają, że mama spotykała się z nim, gdy tata jeszcze żył- powiedziałam.
- Zawsze widziałem, że ona go zdradza, ale oczywiście mój braciszek mnie nie słuchał. Swoją drogą twoje rodzeństwo jest bardzo sprytne- powiedział.
- Zgadzam się z tobą wujku- przyznałam i uśmiechnęłam się do niego. 
Po jakiejś godzinie większość osób zaczęło się rozchodzić, w tym ja z Klausem. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z rezydencji Mikaelsonów.
- Przepraszam- mruknął Klaus.
- Za co?- zapytałam, choć tak naprawdę wiedziałam za co mnie przeprasza.
- Wiesz za co, Caroline. Przepraszam, że powiedziałem to, co powiedziałem, kiedy byliśmy w temacie dzieci, ale uwierz mi moja ciotka drążyłaby ten temat dopóki byśmy tak nie powiedzieli- powiedział.
Miałam mu odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwoniący telefon. Szybko wyjęłam go z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Bonnie. Szybko odebrałam.
- Cześć Bonnie- przywitałam się.
- Cześć Caroline. Posłuchaj, mogę prosić cię o przysługę?- zapytała.
- Jasne. O co chodzi?
- Dostałam wezwanie do pracy i nie mam z kim zostawić Alison. Znaczy mam, bo jest Damon, Katherine, ale ona powiedziała, że ona chce ciocię Caroline- powiedziała.
- Nie ma sprawy Bonnie. Spakuj ją i za chwilę będę pod twoim domem- powiedziałam.
- Dziękuję Care.
- Nie ma za co Bon- Bon- zaśmiałam się i rozłączyłam.
- Mam rozumieć, że zmieniamy trasę i jedziemy pod dom Bonnie, prawda?- zapytał Klaus.
- Tak.
- A po co?- zapytał.
- Zabieramy Ali. Bonnie została wezwana do pracy, a Alison mówi, że chce zostać ze mną. Tylko, że jeśli Bonnie zostaje wezwana do pracy to wraca następnego dnia, więc Ali będzie u nas nocować. Nie masz nic przeciwko?- zapytałam.
- Oczywiście, że nie mam- odpowiedział.
- Cieszy mnie to- uśmiechnęłam się do niego, a po chwili byliśmy pod domem Bonnie.
- Poczekasz tu, a ja pójdę po Alison?- zapytałam.
- Poczekam.
Uśmiechnęłam się do niego, wysiadłam z samochodu i skierowałam się do mieszkania Bonnie. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili Bonnie otworzyła drzwi.
- Caroline! Wyglądasz ślicznie- powiedziała.
- Wracam z obiadu u Mikaelsonów- odpowiedziałam i weszłam do środka, gdzie przywitała mnie Ali.
- Ciociu spakuje jeszcze tylko mojego misia i możemy iść- powiedziała i pobiegła do pokoju.
- Care ratujesz mi życie, wiesz?- zapytała.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz Bon- Bon- zaśmiałam się.
- A Klaus nie ma nic przeciwko?- zapytała.
- Nie.
- To dobrze- uśmiechnęła się, a po chwili przyszła do nas Ali.
- Dobrze ciociu możemy się już zbierać- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
Miała niebieski kombinezon na ramiączka z krótkimi spodenkami, trampki w tym samym kolorze, a na plecach miała jej różowy plecaczek. Włosy miała związane w kucyka.
- To dobrze. Tylko ucałuj mamę- powiedziałam.
Ali podbiegła do Bonnie i się z nią pożegnała. Złapałam torbę z rzeczami Ali, którą dała mi Bonnie i razem z Ali wyszłyśmy z mieszkania.
- Ciociu?
- Tak?
- A będzie wujek Klaus?- zapytała.
- Będzie. Czeka na nas w samochodzie- powiedziałam i pokazałam ręką na samochód.
- Super!
Otworzyłam jej drzwi z tyłu i Ali od razu usiadła na siedzeniu.
- Cześć wujek!- przywitała się.
- Cześć Ali- uśmiechnął się do niej.
Zapięłam jej pasy i rzuciłam koło niej torbę z jej rzeczami. Zamknęłam drzwi i usiadłam od strony pasażera. Klaus odpalił samochód i ruszyliśmy.
- Będziesz się bawił ze mną i ciocią Caroline?- zapytała Ali.
- Oczywiście, że tak- odpowiedział po chwili.
- To fajnie!- zaśmiała się.
- Ali jesteś głodna?- zapytałam.
- Nie ciociu- odpowiedziała.
- Ale jak będziesz głodna to mów, to coś ugotujemy- powiedział do niej Klaus.
- Albo pojedziemy do McDonald’s- uśmiechnęłam się.
Alison się zaśmiała, a po chwili byliśmy już w domu. Wysiadłam z samochodu i otworzyłam drzwi Alison, która natychmiast wyskoczyła z auta. Sięgnęłam po torbę z rzeczami Alison.
- Ja to wezmę- zaproponował Klaus, a ja podałam mu torbę.
- Dziękuję- powiedziałam i poszłam otworzyć dom.
- Zapraszam panią- wskazałam ręką, by Ali weszła do domu, a ona zrobiła to od razu.
Weszłam za nią, a Klaus ostatni.
- Podoba mi się tutaj- powiedziała.
- To dobrze- uśmiechnął się Klaus i położył jej torbę na fotelu.
- Zagramy w piłkę, wujku?- zapytała.
- Oczywiście. Tylko daj mi się przebrać, bo w takim ubraniu nie będę grać- powiedział.
- To idź! Szybko!- zaśmiała się.
Zdjęłam moje szpilki w położyłam je w szatni.
- To chodź. Poczekamy na wujka w ogrodzie- zaproponowałam, a Alison spodobał się ten pomysł i pognała do ogrodu. Poszłam za nią i usiadłam na huśtawce razem z nią.
- Ciociu?
- Tak?
- Wujek Klaus jest fajny- powiedziała- Cieszę się, że to on będzie twoim mężem, ciociu.
Uśmiechnęłam się do niej lekko, a po chwili zjawił się Klaus.
- To, co? Gramy?- zapytał.
- Tak!- krzyknęła Ali i pociągnęła mnie za rękę.
- Ciociu… Jednak jestem głodna- powiedziała.
- A co by panienka chciała?- zapytałam.
- Placki ziemniaczane!- odpowiedziała.
- Zjesz z nami placki ziemniaczane na kolację?- zapytałam Klausa.
- Oczywiście- odpowiedział.
Uśmiechnęłam się do niego lekko i poszłam do domu.

*Oczami Klausa*

- Jesteś świetną piłkarką- powiedziałem.
- Wiem- zaśmiała się- Ciocia Caroline i wujek Damon nauczyli mnie grać- powiedziała.
- Może odpoczniemy i napijemy się wody?- zaproponowałem, a mała ochoczo pokiwała głową.
Usiedliśmy na schodku tarasu i piliśmy wodę.
- Jesteś fajny wujku- powiedziała.
- Naprawdę?
- Tak. Masz ładny dom, fajną piłkę, jesteś miły i zabawny- powiedziała- Dzieci twoje i cioci Caroline będą mieć szczęście mieć takich rodziców- uśmiechnęła się.
Dzieci… Jeśli w ogóle będą…
- Znaczy ja też mam szczęście, że mam taką mamę, bo jest super i bardzo ją kocham, ale chciałabym mieć też tatę- powiedziała smutno na samą myśl o ojcu.
- Nigdy go nie spotkałam, a mama nigdy o nim nie mówiła. Może on mnie nie chciał? Naprawdę jestem taka głupia, że mój własny tatuś mnie nie chce?- zapytała, a do jej oczu napływały łzy.
- Ej mała, nie płacz- powiedziałem i przytuliłem ją do siebie- Nie jesteś głupia.
- Fajnie, że ta sądzisz wujek- zaśmiała się, ale łzy cały czas spływały z jej oczu.
- Ja to wiem Alison- uśmiechnąłem się do niej.
- Tata by się przydał. Szczególnie teraz, gdy mama się kogoś boi- powiedziała.
- Co?- spytałem zdziwiony.
- Ciocia Caroline ci nie mówiła?
O czym do cholery?
- Nie. Dlaczego akurat ciocia Caroline miałaby mi powiedzieć?
- Bo ona też się go boi- odpowiedziała.
- Kogo?
- Nie wiem, kto to jest. Od pewnego czasu mama nie wypuszcza mnie na boisko, jak to kiedyś robiła, bo mówi, że w domu z nią jestem bezpieczniejsza. Raz jakiś pan zadzwonił do drzwi. Mama się z nim kłóciła, a później przyjechaliśmy z wujkiem Damonem do cioci Caroline i mama powiedziała jej, że widziała tego pana i widziałam w oczach cioci strach. Ona się bała, wujek. Na tych całych zaręczynach widziałam tego pana. On uderzył mamę i ta zasnęła i mnie zabrał. Później zobaczyliśmy ciocię Caroline, jej mamę, wujka Damona i wujka Kola. I ten pan zaczął z nimi rozmawiać i powiedział, że tym razem to on uderzy wujka Damona i ja wtedy krzyknęłam, żeby go nie bił i on mnie uderzył. Wujek Kol się wściekł i zaczął bić tego pana i ciocia Caroline mnie zabrała i później byliśmy w pokoju wujka Kola. Nie wiem kto to jest, ale też się boję wujku. Naprawdę. W takich sytuacjach potrzebny jest tatuś. Bo mama nie jest w pełni mnie obronić, ponieważ sama się boi. Gdy wujek Kol zaczął bić tego pana, bo chciał mnie uratować poczułam się jakbym miała tatę. Osobę, która by mnie ratowała, broniła. Brakuje mi tatusia- powiedziała.
Kim był ten mężczyzna, którego boi się Caroline? Dlaczego nie mówi mi prawdy?
- Alison… Nie musisz się bać. Jeśli będziesz się czegoś bała to przyjdź do mnie, okej?
- Obronisz mnie?- zapytała.
- Tak- uśmiechnąłem się, a Alison mnie przytuliła.
Po chwili przyszła Caroline z talerzem pełnym jedzenia i zaczęliśmy jeść. Postanowiłem, że zapytam ją o to, co powiedziała mi Alison dopiero jutro, gdy będziemy sami. Gdy skończyliśmy jeść Caroline poszła wykąpać Alison, a ja zacząłem oglądać telewizję. Po kilkunastu minutach na kanapie obok mnie usiadła Alison. Była w różowej pidżamie, a włosy miała zaplecione w dwa warkocze.
- Ciocia Caroline poszła wziąć prysznic- powiedziała- Wujku?
- Tak?
- Zrobisz mi herbatki?- zapytała niepewnie.
- Oczywiście. Jaką chcesz?
- A masz owocową?
- Mam- odpowiedziałem.
- To poproszę owocową- uśmiechnęła się, a ja poszedłem zrobić jej herbatę.
Po chwili wróciłem do niej z kubkiem gorącej herbaty.
- Uważaj gorąca- powiedziałem, gdy podawałem jej kubek.
- Dziękuję wujek- uśmiechnęła się.
Usłyszałem kroki, które oznaczały, że ktoś schodzi ze schodów.
Caroline.
Usiadła obok Ali na kanapie, a ja postanowiłem wziąć prysznic. Wszedłem do łazienki i wszedłem do kabiny. Gdy wziąłem prysznic ponownie zszedłem na dół. Gdy byłem w salonie zauważyłem, że Alison i Caroline już śpią. Wyglądały pięknie. Alison spała głową na kolanach blondynki. Wyłączyłem telewizor i wziąłem Alison na ręce, by zanieść ją do pokoju gościnnego, gdzie miała spać.
- Wujku?- mruknęła cicho, gdy byłem na schodach.
- Śpij dalej Ali- wyszeptałem.
- Mogę spać z wami?- zapytała.
- Oczywiście- uśmiechnąłem się lekko i zaniosłem ją do sypialni położyłem na łóżku.
- Zaraz przyjdę- powiedziałem i zszedłem na dół po Caroline.
Wziąłem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do sypialni. Położyłem ją na łóżku, a jej złociste loki przykryły jej twarz. Uśmiechnąłem się pod nosem i odgarnąłem jej włosy z jej twarzy. Położyłem się na łóżku i zgasiłem lampkę.
- Wujku?- usłyszałem ponownie głos Ali.
- Tak?
- Mogę się do ciebie przytulić?- zapytała.
- Jasne- odpowiedziałem, a dziewczynka wtuliła się we mnie i zasnęła.
Po chwili zamknąłem oczy i także zasnąłem.


___________________________________________________________________________________________________
Hej!
Przepraszam za kolejną przerwę, ale byłam na wakacjach i nie miałam jak dodać nowego rozdziału.
Mam nadzieję, że nowy rozdział się spodobał.
Scena w basenie była raczej dość bardzo nierealna, ale musiałam jakoś zacząć ten rozdział, a kiedyś coś takiego mi się przyśniło, więc to wykorzystałam XD
Caroline się trochę powyzywała w tym rozdziale XD
Nowa postać, czyli wujek Barney! Mam nadzieję, że go polubiliście! W tym rozdziale nie było go za dużo, ale w następnych będzie się pojawiał trochę częściej! XD
Zaczął się temat o dzieciach… Hyhy XD Wredna rodzinka będzie drążyła ten temat XD
Nasza mała Alison się trochę wygadała przed Klausem i tym samy wpakowała (nieświadomie oczywiście XD) ciocię Caroline w kłopoty… XD
Matka Caroline ma nowego faceta! Choć w sumie…to on nie jest nowy XD
Chciałam w tym rozdziale wplątać relacje Ali-Klaus i mam nadzieję, że spodobały się Wam ich wspólne sceny!
Zapomniałabym! Padło pytanie w związku z pewną parą, a mianowcie... KENNETT! XD Co o tej pary to myślę, że mają więcej niż dużą szansę na bycie razem w tym opowiadaniu! XD (też jestem ich fanką <3)
No dobra przestaje już gadać, pisać… cokolwiek XD
Pozdrawiam, życzę świetnie spędzonych ostatniego tygodnia wakacji (przynajmniej w moim przypadku tak jest), miłego kupowania zeszytów (ja tam lubię kupować zeszyty XD) i aby nowy rok szkolny pozytywnie Was zaskoczył. NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI! XD
Wasza Caroline xx.


PS Zapomniałam Wam podziękować za te wszystkie cudowne komentarze! <3 Jesteście cudowni! <3 
Template by Nielivka