wtorek, 29 lipca 2014

8. Engagement

- Caroline wstawaj!- usłyszałam krzyki nad moim uchem.
- Kimkolwiek jesteś spadaj. Chcę spać- powiedziałam i nakryłam swoją głowę poduszką.
- Caroline musimy wszystko przygotować! Iść do kosmetyczki, fryzjera, musisz się przebrać- wyliczała Elena, jak już zdążyłam się zorientować.
- Ciociu wstawaj. Uczeszesz mnie, założę swoją sukienkę i zobaczysz jak ślicznie będę wyglądać- usłyszałam głos mojej chrzestnicy.
Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam siedzącą na łóżku Ali, zdezorientowanego Klausa, którego tak jak mnie obudziły krzyki Eleny.
- Już wstaje mała- uśmiechnęłam się.
- Ciociu dlaczego mi nie powiedziałaś, że ten ładny pan, który był u mnie wczoraj będzie twoim mężem?- spytała po chwili.
- Tak jakoś wyszło mała- zaśmiałam się.
Ali też się uśmiechnęła i odwróciła się do Klausa.
- Hej, jestem Ali- powiedziała i podała mu swoją malutką dłoń.
- Cześć, jestem Klaus. Miło cię poznać- uśmiechnął się i uścisnął jej rączkę.
- Mogę mówić do ciebie wujek Klaus?- spytała ze słodkim uśmieszkiem.
- Oczywiście- zaśmiał się.
- To dobrze.
- Niklaus!- usłyszeliśmy krzyk Esther.
Klaus westchnął zrezygnowany i wstał z łóżka i poszedł do swojej matki, zostawiając mnie samą z dziewczynami. Kiedy tylko wyszedł Elena położyła się na łóżku.
-Dziewczyno jak ja ci zazdroszczę takiego przystojniaka mieć w łóżku- powiedziała rozmarzona.
- Jak chcesz to go sobie weź. Nie będę protestować- powiedziałam.
Elena tylko prychnęła. Spojrzałam na jej siostrę bliźniaczkę, która w tym momencie ziewała.
- Widzę Kath, że ty też się nie wyspałaś- stwierdziłam.
- Nawet nic nie mów. Moja siostrzyczka obudziła mnie rano z krzykiem „Katherine wstawaj, wstawaj siostrzyczko! Dzisiaj zaręczyny Caroline! Naszej przyjaciółki jakbyś zapomniała”- powiedziała.
Zaśmiałam się.
Po chwili do sypialni wrócił Klaus.
- Moja matka mnie zabiera- powiedział z nutką przerażenia w głosie. Wziął jakieś ubrania i poszedł do łazienki. Gdy wyszedł uśmiechnął się do mnie i do dziewczyn.
- Pewnie zobaczymy się dopiero na zaręczynach, więc życzę wam miłego dnia- powiedział i wyszedł.
- I do tego dżentelmen- powiedziała Elena.
- Elena! Skończ!- krzyknęła Katherine.
- Dobrze już przestaję. Caroline, na co czekasz ubieraj się!- zaśmiała się.
Wzięłam z szafy malinową sukienkę w koronkę bez ramiączek i weszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i wróciłam do dziewczyn.
- Wyglądasz ładnie ciociu- powiedziała Ali.
Uśmiechnęłam się do niej. Nałożyłam na nogi czarne balerinki i wyszłam z dziewczynami z domu. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy do kosmetyczki i fryzjerki.
- Dzień dobry dziewczęta- przywitała nas pracownica.
- Dzień dobry- przywitałyśmy się.
- To która pierwsza?- spytała.
- Ona!- krzyknęła Elena, pokazując na mnie.
- Dobrze, więc siadaj- powiedziała, wskazując na krzesło.
Usiadłam i pozwoliłam działać pracownicy. Najpierw umyłam moje włosy, później wysuszyła i zaczęła mnie czesać, a później malować. Efekt końcowy był idealny. Makijaż nie był zbyt duży, co bardzo mnie ucieszyło, włosy zostały spięte w koka, tak, że dwa niesforne pasemka włosów spadały mi na twarz. Następne w kolejce ustawiały się dziewczyny, a ja zaczęłam bawić się z Ali. Spojrzałam na zegarek. Była piętnasta. Zaręczyny były o osiemnastej, więc mam jeszcze trzy godziny, zanim oficjalnie zostanę narzeczoną Klausa. Gdy już wszystkie były gotowe pojechałyśmy do mojego domu. Tam czekała na nas Ashley. Uśmiechnęła się szeroko na mój widok.
-Cześć- przywitałam się i mocno ja przytuliłam.
- Gdzie Cody?- zapytałam po chwili.
- Użera się z mamą. Próbuje mu wcisnąć garnitur- zaśmiała się.
No tak. Cody najchętniej przyszedłby tam w pidżamie.
- To my idziemy się szykować- powiedziała Elena i poszłyśmy na górę.
 Weszłam do mojego pokoju, gdzie czekała na mnie moja sukienka. Musze przyznać, że była piękna. Sukienki dziewczyn też leżały w moim pokoju.
- Ubieraj się! Chcę zobaczyć cię w tym cacuszku!- zaśmiała się Elena.
- Nawet ja chce cię w tym zobaczyć- powiedziała Katherine, na co parsknęłam śmiechem.
- Ja i Ali również- uśmiechnęła się Bonnie.
Mówiłam już jak bardzo je kocham?
- Dobrze, ale najpierw uczeszę Ali- powiedziałam, a dziewczynka szybko do mnie podbiegła, mówiąc, że chce żebym jej zrobiła zwykłego warkocza.
Po dziesięciu minutach fryzura Alison była gotowa, a ja poszłam zakładać moja kreację. Wyglądałam w niej świetnie. Wróciłam do dziewczyn.
- Wyglądasz nieziemsko- powiedziała Katherine.              
- Zgadzam się z moja siostrą- oznajmiła Elena.
- Piękne- powiedziała Bonnie.
- Jesteś śliczna ciociu Caroline- zaśmiała się Alison.
- Dziękuję- powiedziałam.
- To teraz wy zakładajcie sukienki- oznajmiłam.
Po jakiejś godzinie wszystkie byłyśmy gotowe. Alison w swojej sukience w kwiatki wyglądała naprawdę uroczo. Elena miała włosy spięte w wysokiego koka i bladoróżową suknię bez ramiączek. Piękne, kręcone włosy Katherine zostały przełożone na jeden bok. Miała na sobie błyszczącą, brązową sukienkę. Bonnie zaś miała rozpuszczone włosy i piękną czerwoną suknię. Zeszłyśmy na dół, a tam czekali na nas wyszykowani Cody i Ashley. Kiedy spojrzałam na Codiego nie dowierzałam, że to mój młodszy braciszek. W garniturze wyglądał jak nie on.
- Nawet nie próbuj tego komentować- powiedział jak tylko mnie zobaczył.
Zaśmiałam się.
- Wyglądasz ślicznie- powiedziała Ashley.
Miała rozpuszczone włosy i granatową suknię.
- Ty też- powiedziałam.
Miłą atmosferę przerwała moja matka, która zjawiła się na dole.
- Córeczko jak ty ślicznie wyglądasz- zapiszczała.
Przekręciłam tylko teatralnie oczami.
- Za tego nie można powiedzieć o pani- wyszeptała Katherine, tak abyśmy to tylko my usłyszałyśmy.
Zaśmiałam się.
Uwielbiam Katherine!
- Do zaręczyn mamy niecałą godzinę. Pora jechać- powiedziała i skierowaliśmy się do samochodów.
Ja trafiłam do auta z Katherine, Bonnie i Alison. Usiadłam między Katherine, a Ali, a Bonnie usiadła z przodu. Szofer ruszył w stronę posiadłości Mikaelsonów, gdzie miały odbyć się zaręczyny. Nawet nie wiem kogo moja matka zaprosiła. Najważniejsze, że będą tam moi przyjaciele. Gdy dojechaliśmy na miejsce moim oczom ukazała się pięknie przystrojona willa.
- Wow- wyszeptała Ali.
- To najlepsze podsumowanie Alison- zaśmiała się Katherine.
Wyszłyśmy z samochodu i postanowiłyśmy trochę postać na dworze.
- Szczerze boję się tam wejść- powiedziałam.
- Nie dziwie się- oznajmiła Katherine.
- Zawsze byłaś najlepsza w pocieszaniu ludzi- rzuciłam.
Wszystkie się zaśmiałyśmy.
- Widzę, że mimo wszystko humory dopisują- obok nas pojawił się Damon.
- Wujek Damon!- krzyknęła Ali i podbiegła do niego.
- Cześć mała. Ślicznie wyglądasz- powiedział.
- Dziękuję- uśmiechnęła się.
- Cześć dziewczyny- przywitał się z nami Stefan, który przed chwilą przyszedł.
- Cześć Stefan- przywitałyśmy się.
- Ślicznie wyglądacie- powiedział.
- Ty też nie wyglądasz najgorzej- zaśmiała się Bonnie.
- Caroline!- usłyszałam krzyk mojej matki.
- Więc teraz zacznijcie się modlić, bym przeżyła to spotkanie- powiedziałam.
- Będziemy- zaśmiała się Katherine.
Przekręciłam oczami i ruszyłam w stronę mojej rodzicielki.
- Pośpiesz się Mikaelsonowie już czekają!- krzyknęła.
- Już idę- rzuciłam i poszłam za nią.
Po chwili byłyśmy w jakimś dużym pomieszczeniu na piętrze, gdzie czekała cała rodzina Mikaelsonów, Ashley i Cody.
- Dobry wieczór Caroline- przywitał się ojciec Klausa.
- Dobry wieczór- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Już wszyscy jesteśmy, więc możemy zaczynać- powiedziała Esther i wszyscy zaczęli się kierować do głównej sali. Zeszliśmy wielkimi schodami na dół rezydencji.
- Już prawie wszyscy są!- matka Klausa była tak podekscytowana.
- Moja mama jest żałosna- stwierdziła Rebekah, która nagle pojawiła się obok mnie.
- Na pewno nie bardziej niż moja- powiedziałam.
Blondynka zaśmiała się.
- Współczuje ci Caroline- obok nas pojawił się Kol.
 - Nie dość, że będziesz mieć taką teściową jak nasza matka, to jeszcze twoim mężem będzie Nik. Ja bym był lepszym kandydatem- wyjaśnił.
Rebekah parsknęła głośnym śmiechem.
- No oczywiście! Ty był byś sto razy lepszy!- śmiała się.
- Co sugerujesz siostrzyczko?- zapytał, udając oburzenie.
Ich „kłótnię” przerwała Esther.
- Caroline, kochanie chodź proszę ze mną- poprosiła.
Kiwnęłam głowa i ruszyłam za nią.
- Caroline wiem, że nie podoba ci się to całe małżeństwo, ale proszę żebyś dzisiaj niczego nie zepsuła- poprosiła.
- Ma pani rację. Nie bardzo podoba mi się to małżeństwo, ale mimo wszystko szanuję prośbę mojego ojca i cudzą prace i daje pani moje słowo, że nie mam zamiaru niczego psuć- powiedziałam.
- Dziękuję- uśmiechnęła się.
- Teraz możesz iść do Niklausa? Zaraz zaczynamy- oznajmiła.
- Oczywiście- ruszyłam w stronę Klausa.
Muszę przyznać, że prezentował się świetnie.
- O czym rozmawiałaś z moją matką?- spytał.
- Prosiła mnie, abym niczego dzisiaj nie popsuła- odpowiedziałam.
- Powiedziała to samo, co mi twoja matka- oznajmił.
- Rozmawiałeś z moją matką?- spytałam zaskoczona.
Klaus tylko potwierdził skinieniem głową.
Rozejrzałam się po sali. Była cała zapełniona, z czego wywnioskowałam, że wszyscy goście już przybyli. Po chwili kelnerzy zaczęli roznosić kieliszki z szampanem. Klaus zabrał z tacy dwa kieliszki i jeden podał mi.
- Ślicznie wyglądasz- powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję- odwzajemniłam uśmiech.
- Proszę o ciszę!- usłyszeliśmy Esther, która stała na dużych, kręconych schodach.
- Dziękuję wszystkim za przybycie. Zgromadziliśmy się tutaj by świętować zaręczyny mojego syna Niklausa
i pięknej Caroline- wskazała na nas ręką, a wszyscy odwrócili się w naszą stronę, uśmiechnęli się szeroko- Chciałabym im życzyć jak najlepiej- powiedziała i wzniosła kieliszek szampana do góry i napiła się trochę. Tak też zrobili wszyscy.
Po skończeniu jej krótkiego przemówienia ludzie zaczęli do nas podchodzić, gratulować, życzyć szczęścia w związku, dużo miłości, a także żebyśmy w najbliższym czasie zostali rodzicami.
My i dzieci? Śmieszne! My i związek? My i miłość? Ci ludzie tak bardzo się mylili.
Po chwili wszyscy zaczęli się schodzić na pierwszy taniec. Ustawiliśmy się parami. Zaczęłam szukać wzrokiem moich przyjaciół. Damon był w parze z Rebekah, Stefan z Eleną, mój młodszy brat z Katherine, Bonnie z Kolem. Ashley patrzyła na taniec wraz z Ali na rękach. Uśmiechnęłam się do nich, a Alison mi pomachała. Piosenka zaczęła się, a my powoli stawialiśmy pierwsze kroki. Muszę przyznać Klaus świetnie tańczył.
Czy on musi być tak idealny? Czy on naprawdę musi robić wrażenie idealnego kandydata na męża?
- O czym myślisz?- spytał po chwili.
- O niczym szczególnym- odpowiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie, obrócił, bym po chwili tańczyła z innym mężczyzną. Widok mojego partnera zdziwił mnie i przestraszył jednocześnie.
- Tyler- wyszeptałam.
- Witaj Caroline- powiedział i objął mnie w talii.
Próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dało.
- Oj daj spokój słoneczko. To tylko taniec, a po drugie jesteśmy w miejscu publicznym. Tutaj na pewno cię nie zgwałcę- wyszeptał i po chwili zaczęliśmy tańczyć.
- Co ty tutaj robisz?- syknęłam.
- Dostałem zaproszenie od twojej matki.
Zabiję ją!
- Naprawdę nie wyobrażasz sobie jaki to był dla mnie cios, kiedy dowiedziałem się, że wychodzisz za mąż- zaśmiał się- Zacząłem się zastanawiać, dlaczego wychodzisz za niego za mąż. Może w końcu dałaś się przelecieć i jesteś w ciąży, co?
- Zamknij się- warknęłam.
- Widzę, że języczek ci się zaostrzył- stwierdził.
- Po co tutaj przyszedłeś?- syknęłam.
- Widzę, że kolor włosów do ciebie nie pasuje. Jesteś dość inteligentna. Tak, jak już odkryłaś nie jestem tu tylko, by gratulować ci zaręczyn. Jestem tu, by zobaczyć się z moją córką- odpowiedział.
- Nie masz do niej żadnych praw!- warknęłam.
- To moja córka słoneczko.
- Nie mów do mnie „słoneczko”! Co z tego, że to twoja córka? Nie wszystkiego kupisz za pieniądze Lockwood. Nie kupisz miłości Alison- powiedziałam.
- Błagam cię! To jest dziecko. Pokocha mnie, bo mam pieniądze i mogę jej kupić wszystko- zaśmiał się.
- Nawet w malusieńkim stopniu jej nie znasz. Ona nie jest jak reszta dzieci, ona ma gdzieś pieniądze, dla niej liczy się tylko miłość, którą mogą jej zapewnić bliscy, rodzina. A tą rodziną na pewno nie jesteś ty! Rodziną dla Alison jest Bonnie, Damon, ja, Katherine, Elena, Stefan, ale na pewno nie ty. I nigdy tego nie zmienisz Lockwood- syknęłam i w tym momencie piosenka się skończyła. Oderwałam się od niego i szybko odeszłam.
- Caroline kochanie wszystko dobrze?- usłyszałam głos mojej matki.
Odwróciłam się do niej cała w złości.
- Nie! Nic nie jest dobrze!- powiedziałam.
- Caroline wszystko dobrze?- zapytał Klaus, który nagle pojawił się koło mnie.
- Zostawię was samych- powiedziała moja matka.
- Nie!- złapałam ją za ramię- Musimy porozmawiać. Na zewnątrz.
- Klaus mógłbyś znaleźć Bonnie i Damona?- spytałam.
- Oczywiście- odpowiedział.
- To powiedz im, żeby wyszli na zewnątrz i dołączyli do mojej rozmowy z matką- powiedziałam, a on ruszył szukać moich przyjaciół.
Zaciągnęłam moją matkę na dwór.
- Czyś ty oszalała?- krzyknęła moja wściekła matka.
- Caroline o co chodzi?- zjawiła się Bonnie.
- Gdzie jest Ali?- spytałam.
- Z Kolem.
- Musisz do nich iść. Tyler tu jest- powiedziałam.
- Co? Jak to?- zapytała.
- Moja kochana mamusia go zaprosiła- syknęłam, patrząc na moją matkę.
Bonnie bez zbędnych komentarzy poszła do Ali.
- Zaprosiła go pani tutaj?- spytał zszokowany Damon.
- A co miałam zrobić? Jest z bogatej, szanowanej rodziny!- tłumaczyła się.
- Zapomniała już pani co on zrobił Caroline?!- był wkurzony.
- Oj to było dawno…
- Ale ciągle jest prawdą!- krzyknął.
- Po co on tu jest Caroline?- spytała moja matka.
- Jest tu po to, aby mi pomóc kiedy będziesz chciała mnie znowu uderzyć- odpowiedziałam.
- Jakim prawem zaprosiłaś tutaj Tylera?- zapytałam.
- Oj nie bulwersuj się tak słoneczko- zza drzewa wyjawił się młody Lockwood.
- Mam ci kolejny raz przypierdolić Lockwood?- spytał wściekły Damon.
- Tym razem to ja ci przyjebie Salvatore- syknął.
- Nie! Nie bij wujka Damona!- usłyszałam krzyk obok Tylera.
Po chwili zorientowałam się, że to Ali.
- Co ona tu robi?- spytałam.
- Widzieliście gdzieś może Bonnie i Ali?- pojawił się przy nas Kol.
- O widzę, że Alison już tu jest, ale gdzie jest Bonnie?- zadał kolejne pytanie.
- Co zrobiłeś Bonnie?!- spytał coraz bardziej wściekły Damon.
- Nic, przecież wiecie, że mam słabość do kobiet i nie potrafię ich skrzywdzić- zaśmiał się.
- On kłamie! On uderzył mamę, a ta zasnęła- krzyknęła Ali.
- Miałaś siedzieć cicho, ty mało suko- uderzył ją w policzek.
- Ty gnido!- wrzasnął Kol, rzucił się na Tylera i zaczął go okładać pięściami. Ja natomiast podbiegłam do Alison i mocno ją przytuliłam. Płakała.
- Cicho… Ali już dobrze- głaskałam ja po włosach i co chwilę całowałam w główkę.
- Jesteś już bezpieczna- powiedziałam.
Damon zaczął odciągać Kola od Tylera.
- Wystarczy Kol. Widzisz Lockwood tym razem nie dostałeś od Salvatore, ale od Mikaelsona. A teraz zjeżdżaj!.
Tyler szybko się podniósł i zniknął nam z oczu.
- Co wyście zrobili?! Wywaliliście jednego z najbogatszych gości na tym przyjęciu!- krzyknęła wkurzona mama.
- Zamknij się mamo!- krzyknęłam- I tak nie miałaś u niego szans. Za stara jesteś – warknęłam, a ta oburzona wróciła do rezydencji.
- Co z mamą?- spytała nagle Ali.
- Pójdę po Stefana i zaczniemy jej szukać, a ty Kol zaprowadź je gdzieś, gdzie Ali będzie mogła pójść spać- powiedział Damon i pobiegł po Stefana.
- Zaprowadzę was do mojej sypialni- powiedział.
Kiwnęłam głową i wzięłam Ali na ręce. Weszłam do rezydencji i modliłam się, żeby tyko Klaus mnie nie zobaczył. Szłam cały czas za Kolem, starając się nie rzucać w oczy. Po chwili byliśmy w jego sypialni. Położyłam Ali na łóżku i poszłam do łazienki, by zmoczyć ręcznik zimną wodą i przyłożyć na policzek Ali. Po chwili wróciłam do dziewczynki.
- Usiądź na chwilkę, dobrze?- poprosiłam.
Zaczęłam lekko przykładać mokry ręcznik do jej policzka. Syknęła.
- To szczypie ciociu- powiedziała.
- Wiem Ali, ale trzeba to przyłożyć, żeby jutro cię nie bolało- wyjaśniłam.
- A mogę sobie przyłożyć sama?- spytała.
- Oczywiście- odpowiedziałam i podałam jej ręcznik.
- Co się stało?- usłyszałam głos osoby, której nie chciałam teraz słyszeć.
Jednak mnie zobaczył.
- Nieważne- odpowiedziałam wymijająco.
- Nieważne? Caroline co się dzieje?- spytał.
- Nie twój biznes Klaus!- syknęłam.
Widziałam zdziwienie w jego oczach. Nie dziwię mu się. Normalnie taka nie jestem, ale teraz jestem zdenerwowana, moja chrzestnica została uderzona przez ojca, jej matka zaginęła. To za dużo jak na jeden dzień.
- Dziękuję wujku Kol- powiedziała po chwili Ali.
- Nie ma sprawy mała. Każdy facet by tak postąpił i dał w mordę temu co źle zrobił- odpowiedział.
Zaśmiała się słodko.
- Nie za to dziękuję.
- A za co?- spytał zdziwiony Kol.
Ja też byłam zdziwiona.
- Za to, że przez chwilę poczułam się jakbym miała tatę- powiedziała, a mnie zamurowało. Kola chyba też, a Klaus nie wiedział o co chodzi.
- Nie ma za co, mała- uśmiechnął się Kol.
- Ciociu mogę zostać sama z wujkiem Kolem?- spytała.
- Jasne- odpowiedziałam, uśmiechnęłam się i wyszłam.
Niestety Klaus wyszedł za mną.
- Caroline!- zawołał.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Muszę iść na dwór. Przewietrzyć się- powiedziałam i ruszyłam na zewnątrz.
Niestety Klaus szedł cały czas za mną.
- Czego chcesz?- spytałam.
- Caroline co się dzieje?- zapytał po raz któryś tego wieczoru.
- Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?- zaśmiałam się.
- Już taki jestem kochana! Nie zmienisz tego- odpowiedział.
Chciałam coś powiedzieć, ale usłyszałam głos Bonnie.
- Gdzie jest Ali? Zabrał ją?
- Bonnie!- krzyknęłam i podbiegłam szczęśliwa do przyjaciółki.
- Nic ci nie jest?- spytałam.
- Wszystko w porządku. Gdzie jest Alison?- zapytała.
- Z Kolem w jego sypialni- odpowiedziałam.
- Z Kolem?- zapytał zdziwiony Stefan.
- Tak. Sama tego nie rozumiem, ale miedzy nimi utworzyła się jakaś więź. Powiedziała mu dziś, że poczuła się przez chwilę jakby miała tatę- powiedziałam.
- Nie mogła sobie wybrać kogoś lepszego- mruknęła niezadowolona Bonnie- On jest naprawdę denerwujący!
Zaśmialiśmy się.
- Pójdę do niej- powiedziała.
- Wiesz w ogóle gdzie jest jego sypialnia?- spytał Stefan.
- Czy my czegoś nie wiemy Bonnie?- zapytał Damon i spojrzał na nią. 
- Nie! Nie mam pojęcia gdzie jest jego sypialnia, więc poszukam Rebeki i ta mi powie. Wal się Damon – weszła do rezydencji.
- Oj Bonnie nie złość się!- krzyknął za nią Damon i pobiegł do rezydencji.
- Jak się bawisz Stefan?- spytałam.
- To raczej ja powinienem zapytać o to ciebie- powiedział.
Zaśmiałam się.
- Ja byłam pierwsza.
- Bawię się dobrze. Nie licząc tego małego incydentu- odpowiedział.
- To dobrze- powiedziałam.
- Musze iść Caroline. Obiecałem Ashley, że z nią zatańczę- powiedział.
- Z moją małą siostrzyczką? To lepiej idź. Jak się wkurzy to jest gorsza ode mnie- powiedziałam, a ten się zaśmiał i wszedł do rezydencji.
- Zatańczysz ze mną?- usłyszałam Klausa.
- Tak- powiedziałam i weszliśmy do rezydencji.



___________________________________________________________________________________________________________
Hej! 
Na wstępie chciałam Was mocno przeprosić za beznadziejnpśc tego rozdziału :/
Nie dość, że długo nie dodawałam to jeszcze zchrzaniłam rozdział. 
No dobra, koniec użalania.
Teraz chciałam Wam bardzooooo podziękować za te wszystkie komentarze z miłymy słowami <3
Naprawdę mnie tym motywujecie i strasznie się cieszę, że mimo wszytsko ktoś to czyta i mu się podoba!
Jesteście kochani <3
Pozdrawiam, życzę mnóstwu pomysłów, wspaniale spędoznego czasu, pięknej pogody, świetnej poalenizny, wakacyjnej miłości XDD <3 I wszystkiego czego sobie zapragniecie <3
Wasza Caroline xx. 

niedziela, 13 lipca 2014

7. Trouble

- Jak to u ciebie był?- spytałam, wpuszczając ich do środka.
- Gdy Katherine wróciła do domu jakieś pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, że może Kath wróciła, bo Eleny nie było jeszcze w domu, ale jak otworzyłam drzwi to zobaczyłam Tylera- odpowiedziała.
- Rozmawiałaś z nim?- spytałam.
- Tak, ale krótko- odpowiedziała.

*Oczami Bonnie*

- Tyler- tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić w tej chwili.
Co on tu robił?
- Witaj Bonnie. Kopę lat- zaśmiał się.
- Co tu robisz?- warknęłam.
- Oj Bonnie co tak ostro?- spytał z widocznym rozbawieniem.
- Wynoś się stąd!- syknęłam i próbowałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale on niestety na to nie pozwolił i przytrzymaj drzwi ręką.
- Przyszedłem zobaczyć się z moją córką- oznajmił, a moje przerażenie wzrosło tysiąckrotnie.
On wiedział o Ali? Skąd?
- Skąd o niej wiesz?- spytałam łamiącym się głosem.
- Moja matka mi powiedziała. Pani Forbes jej o tym powiedziała- oznajmił.
- Nie masz do niej żadnych praw!- syknęłam.
- Może i nie mam. Na razie. Mam dobrych, drogich prawników, którzy mogą cię zniszczyć i odebrać ci Ali. Jesteś sama, nie zarabiasz dużo. A ja? Jestem bogaty, mam matkę do pomocy, bez problemu znajdę sobie dziewczynę. Ciebie nawet nie stać na prawnika! Ali będzie moja bez żadnego problemu- oznajmił, śmiejąc się przy tym głupio.
- Nigdy nie dostaniesz Alison!- krzyknęłam i zamknęłam drzwi.

- O mój Boże…- wyszeptała Caroline.
- Care on miał rację. Jego prawnicy mnie zniszczą- wybuchłam płaczem.
- Bonnie nie mów tak- powiedział Damon.
- Ale to prawda!- krzyknęłam.
- Mamusiu co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Czy już mnie nie kochasz?- spytała Ali.
- Skarbie, oczywiście, że cię kocham- powiedziałam mocno ją przytulając.
- Zawsze będę cię kochać. Nigdy w to nie wątp, skarbie.
- To dlaczego płaczesz?- spytała.
- Z głupoty. Nic ważnego. Nie zadręczaj się- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
- Jak ona mogła to zrobić?- spytała Caroline.
- Kto?- zapytał Damon, nie wiedząc o co jej chodzi.
- Moja matka. Jak ona mogła powiedzieć Lockwoodom o Ali?- spytała ze łzami w oczach.
- Tak bardzo cię za nią przepraszam Bonnie- wyszeptała.
- To nie twoja wina Care- powiedziałam i przytuliłam moją przyjaciółkę.
- Rebekah…- powiedziała cicho blondynka.
- Co Rebekah?- spytałam.
- Ona jest prawnikiem! Ona nam pomoże!- krzyknęła.

*Oczami Rebekah*

- Rebekah powiesz mi wreszcie o czym rozmawiałaś wtedy z Caroline?- spytał Nik.
Jezu. On cały czas o to pyta! Ale ja obiecałam Forbes, że dotrzymam tajemnicy! A jak ja coś obiecuję to nigdy nie łamię danego słowa. Nigdy! Niestety Nik będzie musiał poczekać z odpowiedzią, aż Caroline będzie gotowa mu o tym powiedzieć. Albo aż sam się domyśli.
- Ile razy mam ci powtarzać, że to nie twój biznes?- spytałam wkurzona.
- Rebekah…- zaczął mój brat.
- Nie Klaus! Kiedy Caroline będzie gotowa to ci powie. Najwyraźniej nie ufa ci w stu procentach- powiedziałam.
- Czy wy się zmówiłyście?- spytał mój brat.
- Co?- zapytałam nie rozumiejąc.
- Caroline powiedziała mi dziś dokładnie to samo. Pojechaliśmy odwieść jej matkę do domu i nagle przerażona Ashley wpadła do samochodu, mówiąc Caroline, że kogoś widziała- odpowiedział.
- Widzisz. Tak działają kobiety. Razem- powiedziałam.
- Rebekah… Powiedz mi. Proszę. Wydaje mi się to coś poważnego, a ty się w to wplątałaś- powiedział.
- Błagam cię! Nie wmówisz mi, że to ja cię obchodzę. Wiem, o czyje bezpieczeństwo dbasz i wiem dlaczego- powiedziałam.
- Siostrzyczko…- zaczął, ale przerwał mu mój dzwoniący telefon.
Wyjęłam go z torebki, a na wyświetlaczu pojawiło mi się, że dzwoniła Caroline. Ona to ma wyczucie czasu. Odebrałam telefon.
- Cześć- przywitałam się.
- Rebekah Tyler był u Bonnie. On wie o Ali- powiedziała szybko, a ja wyczułam, że płacze.
- Co? Jak? Skąd?- spytałam.
No bo niby jak młody Lockwood mógłby dowiedzieć się, że ma córkę? Przecież siedział w pudle.
- Dobra nie ważne. Gdzie jesteś?- spytałam.
- U Klausa- odpowiedziała.
- Zaraz tam będę- powiedziałam i rozłączyłam się.
Spojrzałam w stronę mojego brata. Posyłał mi pytające spojrzenie.
- Nie mam teraz czasu. Pa Nik!- pożegnałam się i wyszłam z gabinetu Klausa.

*Oczami Caroline*

Rebekah przyjechała jakieś dwadzieścia minut po tym jak do niej zadzwoniłam.
- Cholerne korki- syknęła, wchodząc do domu.
- I tak się cieszę, że przyjechałaś- powiedziałam.
Po chwili byłyśmy w salonie, gdzie siedzieli Damon, Bonnie i Ali.
- Co się stało?- spytała od razu siostra Klausa.
- Alison, może chcesz pobawić się na dworze?- spytał Damon.
- Jasne- powiedziała i szybko wybiegła z domu.
- Co się stało?- ponowiła pytanie.
Bonnie zaczęła jej wszystko opowiadać.
- Co za drań!- krzyknęła oburzona, gdy Bonnie skończyła opowieść.
- Jego prawnicy mnie zniszczą, prawda?- spytała Bon.
- Nie. Nie ma takiej opcji- oznajmiła Rebekah.
- Ale jak to?- spytałam.
- Tak, że Bonnie w sądzie będzie posiadała najlepszego prawnika w mieście- powiedziała.
- Kogo?- spytała Bonnie.
- No oczywiście, że mnie!- krzyknęła Rebekah.
- Ciebie? Znaczy ty chcesz wsiąść tą sprawę?- spytałam.
- Oczywiście, że tak. Jakby inaczej. Po pierwsze: Ja i ty będziemy niedługo rodziną, po drugie: lubię was, po trzecie: nienawidzę takich debili jak Tyler, a po czwarte lubię sprawy, w których się coś dzieje- odpowiedziała.
- Rebekah… Dziękuję ci- powiedziała Bonnie- Ale wątpię, żeby było mnie na to stać.
Rebekah wybuchła głośnym śmiechem na wypowiedź Bon.
- Ty naprawdę myślisz, że ja chce od ciebie jakiekolwiek pieniądze? Nie przyjmę ich! Nie chce ich!- krzyknęła.
- Ale Rebekah…- zaczęła Bonnie.
- Nie ma żadnego „Ale”. Biorę tę sprawę i koniec kropka!- powiedziała Bekah.
- Dziękujemy ci- powiedziałam, nie dając dojść do głosu Bennet.
- Dziewczyny myślę, że powinniśmy powiadomić o tym resztę- powiedział Damon, który ni zowąd się tu zjawił.
- Masz rację- przyznałam.
- Przepraszam… Możesz powtórzyć?- spytał.
- Chciałbyś Salvatore- zaśmiałam się.
- Pomarzyć zawsze można Forbes- westchnął.
- Ale jak ich powiadomimy?- spytałam.
- Trzeba się spotkać- oznajmił.
- Ale jak? Nie ma nikogo kto zaopiekowałby się Ali, a nie zabiorę jej tam- powiedziała Bonnie.
- Ja mogę z nią zostać Bon- Bon- powiedziałam- Moja obecność i tak jest zbędna, więc zostanę tu z nią- powiedziałam.
- Ja też zostanę. Nie mam nic ciekawszego do roboty- oznajmiła Rebekah.
- No dobrze to ja pożegnam się z Ali, a Damon w tym czasie do wszystkich zadzwoni i pojedziemy się spotkać- powiedziała Bonnie i poszła do ogrodu, gdzie bawiła się Ali.
Damon zaczął dzwonić do wszystkich.
- Okej… Stefan, Katherine, Ashley, Cody, Alaric, Matt, Jeremy już się zbierają, a Elena nie odbiera, ale jej wszystko przekaże Katherine- powiedział.
- Dużą macie tę bandę- zaśmiała się Rebekah.
- No trochę się nas uzbierało- powiedział Damon i uśmiechnął się do blondynki.
Po chwili wróciła Bonnie z Ali. Pięciolatka do mnie podbiegła i mnie przytuliła.
- Słyszałam, że zostaję z tobą ciocia- powiedziała.
- Tak. Cieszysz się?- spytałam.
- Oczywiście- zaśmiała się.
- Przyniosę ci jeszcze torbę na jej trening- powiedziała Bonnie.
- Jasne- uśmiechnęłam się.
- Trening?- spytała Rebekah.
- Mała trenuje piłkę nożną. Jak ja- powiedziałam.
- Trenujecie piłkę nożną?- spytała Bekah.
- Tak- odpowiedziałyśmy chórem.
- No dobrze. To my się już zbieramy- powiedział Damon i razem z Bonnie ruszyli w stronę wyjścia.
- Pa!- krzyknęła Bonnie.
- Pa!- odkrzyknęłyśmy we trzy.
Alison ;)
- Więc co robimy ciociu?- spytała Ali.
- Najpierw poznaj ciocię Rebekah- powiedziałam.
Alison spojrzała na Rebekah i uśmiechnęła się szeroko. Podeszła do niej i mocno ją przytuliła.
- Fajnie cię poznać ciociu- powiedziała.
- Ciebie też fajnie poznać- powiedziała Rebekah.
- Bekah… Wiesz może czy Klaus ma jakąś piłkę?- spytałam.
- Ma. Poczekaj chwilę- powiedziała i poszła po piłkę.
Po minucie wróciła z dobrą piłką do nogi.
- Ale fajna!- krzyknęła Ali, biorąc piłkę od siostry Klausa.
- I na dodatek z podpisem Messiego!- krzyknęła.
Spojrzałam zdziwiona na Rebekah.
- To nie moja piłka!- zaśmiała się.
Wyszłyśmy do ogrodu i zaczęłyśmy grać w piłkę. Widać było, że Bekah nie gra często, ale jakoś dawała radę. Co chwilę wybuchałyśmy śmiechem. Moje pierwsze wrażenie o Rebekah nie było trafne. Jest to bardzo miła osoba, a nie jak sądziłam- wredna.
- Moje oczy nie wierzą! Moja siostra gra w piłkę- usłyszałam czyjś głos i momentalnie odwróciłam się w
tamtą stronę.
Na tarasie stał Kol Mikaelson we własnej osobie. Widać było, że dopiero wrócił z meczu koszykówki, ponieważ trzymał piłkę i miał na sobie sportowy strój ze swoim nazwiskiem. Tez taki mam. Tylko, że od piłki nożnej.
- Cześć Kol!- krzyknęła Bekah.
- Witaj Bekah, Caroline, a ta mała istota to kto?- spytał, patrząc na Ali.
- Alison Bennet. A ty to kto?- spytała.
- Miło mi cię poznać Alison. Ja nazywam się Kol Mikaelson- powiedział, poczym podszedł do Ali i uścisnął jej dłoń.
- Mi też miło cię poznać. Mogę do ciebie mówić wujek Kol?- spytała.
- Oczywiście- zaśmiał się.
 - Pogadałabym jeszcze, ale my musimy się już zbierać- powiedziałam, uświadamiając sobie, że Ali ma za chwilę trening.
- Przykro mi wujku, ale mam trening- powiedziała Ali.
- Rozumiem. Na pewno się jeszcze spotkamy- powiedział.
- To do zobaczenia wujek- powiedziała i go przytuliła.
To samo zrobiła z Rebeką.
- Zostajecie tu?- spytałam.
- Tak- odpowiedzieli chórem.
Przytaknęłam głową i ruszyłam z Ali na trening.
Jej zajęcia trwały tylko pół godziny, z racji, że uczęszczały tam małe dzieci. Gdy jej trening się skończył Bonnie już na nią czekała. Gdy tylko zobaczyłam Katherine ruszyłam z nią do szatni. Tam przebrałyśmy się i czekałyśmy na resztę dziewczyn. Wkrótce przyszła Julie, Jessica, Maggie, Olivia i reszta. Ja, Katherine, Jessica, Julie, Maggie i Olivia jesteśmy najlepszymi zawodniczkami i zawsze gramy na boisku. Po chwili nasz trening się zaczął. Rozpoczęłyśmy tak jak zwykle. Krótką rozgrzewką. Najpierw biegłyśmy w podskokach, machając rękami do przodu, a potem do tyłu. Później był normalny bieg. Następnie tak zwane „zbieranie grzybów”, czyli schylanie się i dotykanie ręką ziemie, tak jakby się chciało coś zabrać. Na koniec były sprinty. Ustawiałyśmy się w pary, stawałyśmy naprzeciwko siebie, klaskałyśmy w swoje dłonie najpierw od dołu, później od góry, a na koniec od siebie i zaczęłyśmy biec. I drugi sprint. Tym razem zaczynałyśmy od nóg. Następnym punktem treningu były zwyczajowe podania w trójkach. Później ćwiczyłyśmy kiwanie, przewrotki i celność, a na koniec zagrałyśmy mecz. Oczywiście moja drużyna wygrała. Po treningu wróciłam wymęczona do domu. Do domu Klausa. Spotkałam go w salonie, kiedy siedział przed jakimiś papierami.
- Hej- przywitałam się.
- Hej- oderwał się o dokumentów i spojrzał na mnie.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że coś trenujesz?- spytał.
- Zapomniałam- odpowiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie.
- A co trenujesz?- zapytał.
- Piłkę nożną- odpowiedziałam.
- Piłkarka?- zdziwił się.
- Co cię tak dziwi?- zaśmiałam się.
- Nic. Po prostu jesteś pierwszą kobietą jaką spotkałem, która trenuje piłkę nożną- powiedział.
Uśmiechnęłam się.
- Jadłeś już kolację?- spytałam.
- Nie. Czekałem na ciebie- oznajmił.
O. To miło z jego stronę.
- To ja odłożę rzeczy i zrobię coś na kolacje- powiedziałam, a Klaus przytaknął głowa.
Szybko pobiegłam odłożyć rzeczy i wróciłam by zrobić kolację. Postanowiłam zrobić naleśniki.
- Lubisz naleśniki?- spytałam.
- Uwielbiam- powiedział i uśmiechnął się.
Zaczęłam robić kolację, która zaraz została podana. Zaczęliśmy jeść.
- I jak?- spytałam.
- Jesteś wyśmienitą kucharką Caroline- odpowiedział.
Uśmiechnęłam się do niego. Po kolacji Klaus oznajmił, że posprząta.
- Jak było w pracy?- spytałam.
- Nudno jak zwykle. Miałem spotkanie z Turkami. Wiesz ile oni nawijają?- zaśmiał się.
- Słyszałam, że mają dużo do powiedzenia- powiedziałam.
- Dużo to mało powiedziane. Gdyby jeszcze mówili naszym językiem, ale oni co drugie słowo mówią w swoim ojczystym języku. I weź się domyśl, co powiedzieli.
Zaśmiałam się.
- A jak było na treningu?- spytał.
- Dobrze- odpowiedziałam.
- Jest dość późno powinniśmy się położyć. Jeśli jutro będziemy mieli wory pod oczami nasze matki nas zabiją- powiedział.
No tak. Przecież jutro obywają się zaręczyny.
- Masz rację- oznajmiłam i ruszyliśmy do pokoju.
Postanowiłam wziąć prysznic. Wzięłam pidżamę, czyli duży T-shirt i krótkie spodenki. Weszłam do łazienki, rozebrałam się i puściłam wodę. Weszłam pod prysznic, a ciepła woda dała ukojenie mojemu ciału. Sięgnęłam po mój czekoladowy żel pod prysznic, wylałam trochę na rękę i zaczęłam smarować nim ciało. Oczywiście musiałam uważać przy brzuchu i piersiach. Pozostałości po Taylerze. Blizny nie są już tak duże, ale niestety wciąż widoczne. Na brzuchu mniej ich widać niż na piersiach. Lekarz mówi, że powinny one zniknąć w swoim czasie. Mam nadzieję, że lekarz miał rację i te blizny znikną. Spłukałam z siebie pianę. Postanowiłam nie myć włosów, bo i tak będę musiała to zrobić jutro. Wyszłam z kabiny, a moje bose stopy spotkały się z zimnymi kafelkami, co wywołało u mnie chwilową gęsią skórkę. Wytarłam moje nagie ciało ręcznikiem i włożyłam pidżamę. Po chwili wyszłam z toalety, a moje miejsce zajął Klaus. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam w stronę głównego wejścia, otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się moja matka. Ostatnia osoba na tym świecie, którą chciałabym teraz widzieć.
- Co ty tutaj robisz?- spytałam oschle.
- Spokojnie Caroline. Przyszłam sprawdzić czy nie uciekłaś, ale jak widzę postąpiłaś słusznie, więc mogę już iść- powiedziała i chciała odejść, ale ją powstrzymałam.
- Czekaj! Mam do ciebie pytanie. Jakim prawem powiedziałaś Lockwoodom, że Alison to córka Tylera?- spytałam.
- Miałam nadzieję, że zabiorą to biedne dziecko od Bonnie- odpowiedziała.
- Co?- byłam w szoku.
- Córeczko spójrzmy prawdzie w oczy. Bonnie nie jest bogata, za to Lockwoodowie są. W której rodzinie byłoby lepiej Alison? To oczywiste, że w tej bogatszej- powiedziała.
- Widzisz nie dla wszystkich pieniądze są najważniejsze- syknęłam i zamknęłam jej drzwi przed nosem.
Wkurzona poszłam do sypialni. Klaus wyszedł już z łazienki, a teraz leżał na łóżku.
- Co się stało?- spytał.
- Moja matka się stała- odpowiedziałam i położyłam się na łóżko koło niego.
To trochę dziwne. Leżeć z Klausem w jednym łóżku. Jestem pewna, że nie jedna kobieta oddałaby życie by być na moim miejscu. W końcu Klaus był niesamowicie przystojny, bogaty, inteligentny, szarmancki, troskliwy, uroczy. Był ideałem. Ale ja oddałabym wszystko by nie być teraz w tej sytuacji.
- Co ona tym razem zrobiła?- zapytał.
- Nieważne- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Dobranoc Caroline- powiedział, poczym zgasił lampkę po swojej stronie.
Zrobiłam to samo.
- Dobranoc Klaus.
Zamknęłam oczy. Usnęłam ze świadomością, że jutro oficjalnie będę narzeczona mężczyzny, którego nie kocham.





________________________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Jak Wam się podobał rozdział?
Starałam się jak najlepiej opisać trening Caroline, ale wyszło mi średnio :((
Ale mam nadzieję, że udało Wam się przeczytać te badziewie.
Kochani! Dziękuje Wam za te wszytskie komentarze pod ostatnim rozdziałem! Kocham Was moi czytelnicy <3 Potraficie mi poprawić humor za co bardzo dziekuje! 
Pozdrawiam, życze masy pomysłów, pieknej pogody, słodkośći i wszystkiego czego sobie zapragniecie!
Caroline xx. 

środa, 2 lipca 2014

6. Move

- I co?- usłyszałam pytanie, gdy tylko Bonnie otworzyła mi drzwi do swojego mieszkania.
- Tak jak mówiłam. Nie dostanie praw, chyba, że sędzia byłby naprawdę wielkim głupcem- odpowiedziałam jej i chwilę potem zobaczyłam na jej twarzy ulgę.
- A wiesz może, dlaczego w ogóle wyszedł z więzienia?- spytała po chwili.
- Nie mam pojęcia. Miałam zapytać o to Rebekę, ale nagle pojawił się Klaus i musiałam iść- odpowiedziałam.
- Poczekaj… Rebekah?- spytała zdziwiona, a ja uderzyłam się ręką w czoło.
No tak. Nie wspominałam Bonnie kto jest tym prawnikiem, z którym się spotkałam.
- To Rebekah jest tym prawnikiem, którego pytałam o radę. Ona jest naprawdę w porządku- powiedziałam.
- Caroline nie tłumacz się!- zaśmiała się moja przyjaciółka- Jestem ci wdzięczna, że zadzwoniłaś do Rebeki. Po prostu się trochę zdziwiłam, że ona jest prawnikiem. Bardziej pasowałaby mi na modelkę.
- Dla mnie to też był szok, gdy dowiedziałam się, że ona pracuje w poważnym zawodzie- zaśmiałam się.
- I mówisz, że nagle zjawił się Klaus- pokiwałam głową, potwierdzając jej wypowiedź- Dowiedział się?
- Nie- odpowiedziałam szybko.
- Caroline, wiesz o tym, że prędzej czy później on i tak się o tym dowie?- zadała pytanie.
- Wiem Bon- odpowiedziałam- Ale nie mogę mu tego powiedzieć teraz. Za mało go znam. Wiem, że ma być moim mężem, ale nie ufam mu w stu procentach. Potrzebuję jeszcze trochę czasu.
- Rozumiem cię Care- oznajmiła Bonnie i mocno mnie przytuliła.
Nasz uścisk został przerwany przez dzwonek do drzwi.
- Spodziewasz się gości?- zapytałam.
- Nie. Może Damon i Ali wrócili ze sklepu- oznajmiła i poszła otworzyć drzwi.
Po chwili w salonie pojawiła się Katherine.
- Katherine? Co tu robisz?- spytałam.
- Elena poszła na randkę i wątpię żeby z niej dzisiaj wróciła, a mi się nie chciało samej w domu siedzieć, więc pomyślałam, że przenocuje u Bonnie, ale jak mnie już poinformowała podobno nie tylko wpadłam na taki pomysł- powiedziała.
- U mnie zaczęli wynosić rzeczy z pokoju i będą to robić całą noc, więc miałam do wyboru nasz pokój gościnny, w którym kiedyś spała babcia, i który cały czas nią cuchnie albo przenocowanie u Bonnie. Bez wahania wybrałam drugą opcję- wyjaśniłam.
- Nie dziwię ci się. Ten wasz pokój gościnny jest straszny, cały czas przypomina mi się jak przez przypadek wskoczyłyśmy tam na twoją babcię, bo ścigałyśmy się do łóżka, a nie wiedziałyśmy, że ona tam jest- zaśmiała się.
- O tak! Pamiętam to! Ale zrobiła wtedy aferę. Ile my miałyśmy wtedy lat? Osiem? Siedem?- pytałam, ciągle się śmiejąc.
- Chyba osiem- powiedziała.
- Wspominacie jak wskoczyłyście na babcię Caroline?- spytała Bonnie, wchodząc do salonu z ciastem.
- Tak- odpowiedziałyśmy chórem.
- To co dziewczyny. Dzisiaj wspominamy dawne czasy?- spytała Bonnie.
- Mam lepszy pomysł! Spędźmy ten czas tak jak za dawnych czasów- zaproponowałam.
- To jest świetny pomysł- powiedziała Katherine.
- Jestem za. Tylko najpierw położę Ali spać. O wilku mowa- powiedziała, gdy usłyszała wołanie swojej córeczki, która właśnie wróciła ze sklepu z Damonem.
- Mamo! Mamo! Mamo!- wołała Ali.
- Jestem w salonie, skarbie- powiedziała Bon.
Po chwili Ali też była w salonie. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej na nasz widok.
- Cześć ciociu Katherine!- przywitała się z Kath i szybko popędziła na kolana Bonnie.
- Wiesz co mamo. Wujek Damon kupił mi nową lalkę. I to tą co chciałam, więc nie musisz mi jej już kupować- powiedziała uśmiechnięta Ali.
- Damon! Nie trzeba było jej tego kupować!- skarciła Damona Bonnie.
- Bon, wyluzuj! To nic. Zresztą jest to jedyna lalka Barbie, która mi się podoba- oznajmił Damon, podchodząc bliżej. 
- Damonowi podoba się lalka Barbie?- zaśmiała się Katherine.
- Pokazuj nam ją!- krzyknęłam do Ali.
Po chwili Alison wyjęła z torebki lalkę i nam ją pokazała. Ta lalka była piłkarką.
- To już wiemy, dlaczego wujkowi Damonowi podobała się ta lalka- stwierdziła Bonnie.
- A i mamo nie muszę jeść kolacji, bo byłam z wujkiem w McDonaldzie- powiedziała.
- Mała miałaś o tym nie mówić- zaśmiał się Damon.
- To dobrze, że jadłaś z wujkiem. Teraz idziemy się wykąpać i spać- powiedziała Bonnie, wzięła Ali na ręce i skierowała się w stronę pokoju Alison.
- Dobranoc ciociu Caroline! Dobranoc ciociu Katherine! Dobranoc wujku Damonie!- krzyknęła.
- Dobranoc!- odkrzyknęliśmy chórem.
Po chwili Bonnie i Ali już nie było.
- Katherine musimy ci coś powiedzieć- zaczął Damon, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- O czym?- spytała Katherine.
- Nie o czym, ale o kim- poprawił ją Damon.
Teraz już wiedziałam o co chodzi.
Tyler.
- Widzieliśmy dzisiaj Tylera Lockwooda. Wyszedł na wolność- oznajmiłam.
- Co?!- spytała zszokowana Katherine.
- Nie wiem jakim cudem, ale ten sukinsyn wyszedł z więzienia- powiedział Damon.
- Ale on powinien tam jeszcze siedzieć z 12 lat!- krzyknęła.
- No właśnie… Powinien. Ale nie siedzi- stwierdził Damon.
- Poczekajcie. Zaraz dowiemy się jakim cudem on wyszedł z więzienia- powiedziałam, poczym wyjęłam swój telefon i zaczęłam szukać pewnego numeru.
- Jak?- spytała Katherine.
- Znam prawniczkę, która z chęcią się o tym dowie- odpowiedziałam.
Po chwili szukania znalazłam numer do siostry Klausa. Zadzwoniłam do niej. Odebrała bo dwóch sygnałach.
- Caroline? Coś się stało?- od razu zapytała.
- Hej, Rebekah. Chciałam cię prosić o to, żebyś sprawdziła jakim cudem Tyler wyszedł na wolność. Mogłabyś to zrobić?- spytałam.
- Jasne! Nie ma problemu. Caroline po naszej ostatniej rozmowie Nik zaczął mnie wypytywać o czym rozmawiałyśmy- powiedziała.
- I co mu powiedziałaś?- spytałam.
- Że to nie jego sprawa. Chciałam cię tylko uprzedzić, że ciebie też może o to wypytywać- oznajmiła.
- Okej… Dziękuję- powiedziałam.
- Nie ma sprawy Care! Do zobaczenia!- pożegnała się i rozłączyła.
- Powiedziała, że się dowie- powiedziałam do moich przyjaciół.
- Dobra ja już się będę zbierał. Psuję wam tylko babski wieczór- powiedział Damon.
- Wiesz tak bardzo go nie psujesz. Na pewno masz coś z kobiety- zaśmiała się Katherine.
- Bardzo śmieszne! Cześć!- pożegnał się i wyszedł z mieszkania Bonnie.
Po chwili Bonnie przyszła do salonu.
- Ali śpi jak zabita. Damon musiał ją nieźle wymęczyć na tych zakupach- powiedziała.
- To co… Znów maltretujemy „Pamiętnik” i „Przeminęło z wiatrem”?- zapytała Katherine.
- Oczywiście!- zaśmiałyśmy się.
Poszłyśmy się przebrać w pidżamy, a Bonnie w tym czasie pościeliła kanapę w salonie, na której zawsze spałyśmy w dzieciństwie. Po chwili wróciłyśmy i zaczęłyśmy włączać film. Bonnie poszła zrobić pop-corn i jeszcze coś do jedzenia. Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Katherine zdziwionym wzrokiem, zresztą tak samo jak ona. Słyszałam jak Bonnie idzie otworzyć drzwi. Po chwili była w salonie.
- Caroline, ktoś do ciebie- powiedziała i zza jej pleców wyszła siostra Klausa.
- Rebekah?- spytałam zdziwiona.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale od razu po twoim telefonie zaczęłam szperanie i znalazłam to dość szybko, więc od razu chciałam się tym z tobą podzielić, więc pojechałam do twojego domu, ale tam mi powiedzieli, że jesteś tu, więc tu przyjechałam- wyjaśniła.
- Nie musiałaś się tak fatygować Rebekah- powiedziałam.
- To nie problem Caroline. Więc Tyler wyszedł z więzienia za kaucję- oznajmiła.
- No tak. Przecież Lockwoodowie mają sporo kasy- stwierdziła Katherine.
- Ale to nie była byle jaka kaucja- oznajmiła siostra Klausa.
- Ile wynosiła?- spytałam.
- 3 miliony- odpowiedziała.
- 3 miliony?!- każda z nas była zszokowana.
- Wiedziałam, że Lockwoodowie nie grzeszą kasą, ale nie wiedziałam, że mają aż taki majątek- oznajmiła Bonnie.
- Dobra ja już pójdę- powiedziała Rebekah i skierowała się w stronę wyjścia.
- Bekah! Dziękuję- powiedziałam.
- Nie ma sprawy Caroline- uśmiechnęła się i wyszła.

- To już wiemy jakim cudem wyszedł- powiedziała Bonnie.
- Dziewczyny! Postarajmy się zapomnieć o tym na tą noc- poprosiłam.
- Jestem za- odpowiedziała szybko Kath.
- Ja też- powiedziała Bonnie.
- No to zaczynamy!- zaśmiałyśmy się i przytuliłyśmy. 
Bonnie przyniosła jedzenie, usiadłyśmy na kanapie tak jak zawsze robiłyśmy i włączyłyśmy film. Oczywiście tak jak zwykle popłakałyśmy się na tych filmach. Po tym jak obejrzałyśmy filmy zaczęłyśmy rozmawiać, wspominać. Było dokładnie tak jak za dawnych czasów. Brakowało mi tego. I wiem, że nie tylko mi. Wiem też, że był to najprawdopodobniej nasz ostatni taki wieczór. Niedługo będę mężatką. Nie będzie już tak jak dawniej. Nigdy. Zaręczyny są pojutrze, a miesiąc później ślub. Najgorsze jest to, że miałam się wprowadzić do Klausa dopiero po ślubie, a przez to, że wyznałam mu, że matka mnie uderzyła wprowadzam się do niego jutro. Na szczęście jutro jest trening i może on mi jakoś pomoże. Tak. Trenuje. A dokładniej trenuje piłkę nożną. Większość osób uważa, że jestem dziwna, bo piłka nożna to sport tylko dla mężczyzn, ale to nieprawda. To sport dla każdego! A ja po prostu kocham ten sport! Damon nauczył mnie grać i od tego czasu uwielbiam piłkę nożną. Jutro jest trening. Uwielbiam swoją drużynę. Jest tam mnóstwo świetnych dziewczyn. Są świetne zarówno w piłce jak i w towarzystwie. Zresztą na trening uczęszcza też Katherine. Chciałam namówić też Elenę i Bonnie, ale je nigdy nie ciągnęło do sportów. Chwilę jeszcze rozmawiałyśmy i wspominałyśmy i poszłyśmy spać.
***
- Mamo! Ciociu Caroline! Ciociu Katherine!- gwałtownie obudziły nas krzyki Ali.
Katherine nawet spadła z rozłożonej kanapy.

- Ali? Dlaczego nas obudziłaś?- spytała Bonnie.
- I to tak rano- dodała Katherine, patrząc na zegarek.
- Dzwonił ktoś do drzwi, a ja nie mogę sama otworzyć- powiedziała Ali.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Ali jest grzecznym dzieckiem. Cały czas słucha Bonnie.
- Kto to jest? Znasz tego kogoś?- spytała Bon.
- Nie, nie znam. Ale wyglądałam przez to okienko w drzwiach. I wiem, że jest to pan. Ładny pan- powiedziała.
- Przystojny- poprawiła ją Katherine.
- Idę otworzyć te drzwi- powiedziała Bonnie.
- To idź. Ja nie zamierzam się stad ruszać- powiedziałam.
- A ja zamierzam wrócić do łóżka, z którego spadłam i się z niego nie ruszać- oznajmiła Katherine, wstając z podłogi.
Zaśmiałam się cicho. Bonnie przekręciła tylko teatralnie oczami i poszła otworzyć drzwi. Po chwili usłyszałam jej zdziwiony głos.
- Pani Forbes? Klaus?
Co?! Zerwałam się szybko z łóżka, ponownie zrzucając z niego Katherine. Co oni tu robią?!
- Co wy macie z tym zrzucaniem mnie z łóżka?- spytała Kath.
- Klaus i moja matka tu są- powiedziałam.
- Co?- spytała.
Po chwili moja matka i Klaus stali w salonie razem ze zdziwioną Bonnie.
- Znasz ich ciociu?- spytała Ali, patrząc to na mnie to na gości.
Kiwnęłam głową w ramach odpowiedzi.
- Czyli tego ładnego pana też?- spytała.
- Przystojnego- poprawiła ja znowu Katherine.
- Znaczy nie żebyś był przystojny Klaus! Ja tylko ją poprawiam żeby nie robiła błędów- powiedziała Katherine, siląc się na uśmiech. Klaus się uśmiechnął. 
 - Co tutaj robicie?- spytałam.
- Ekipa skończyła przenosić twoje rzeczy do domu Klausa. Przyjechaliśmy po ciebie żebyś się już zaczynała rozpakowywać- oznajmiła moja matka.
- Nie mogliście zadzwonić?- spytałam.
- Chciałem, ale twoja mama uznała, że nie odbierzesz, i że trzeba po ciebie pojechać- wyjaśnił.
Kłamczucha. Ja zawsze odbieram telefony.
- No dobrze już się zbieram. Tylko przebiorę się w ubranie- powiedziałam.
- Nie. Nie ma na to czasu. Przebierzesz się u Klausa- powiedziała moja mama.
- Nie! Nie wyjdę w pidżamie!- krzyknęłam.
- Mało mnie to obchodzi. Masz być zaraz w samochodzie, bo nasze warunki przestaną być ważne- powiedziała i wyszła.
 Musiałam dać za wygraną.
- Jak ja jej nienawidzę!- powiedziałam.
- Dziękuję wam za ten spędzony czas. Naprawdę było jak kiedyś- powiedziałam i przytuliłam Bonnie i Katherine, a Ali ucałowałam w czoło.
- Cześć!- pożegnałam się i wyszłam z Klausem w pidżamie.
Po chwili byłam w samochodzie. Była tam też moja matka.
- Widzisz? Czy to był aż taki problem wyjść w pidżamie?- spytała.
Nie doczekała się jednak odpowiedzi. Siedziałam na tylnych siedzeniach i wpatrywałam się w okno. Po chwili przyjechaliśmy pod moją posiadłość.
- Po co tu przyjechaliśmy?- spytałam.
- Odwieść mnie. Niestety nie mogę pomóc wam w rozpakowywaniu rzeczy, ponieważ mam spotkanie generalne z osobami, które zajmowały się zaręczynami- powiedziała i wyszła.
Cudnie. Po prostu cudownie! Zostałam z Klausem sama.
- Jak chcesz to możesz iść się przebrać- powiedział Klaus.
- Nie. Przebiorę się u ciebie. Jedź- powiedziałam.
Klaus już miał odjeżdżać, ale nagle drzwi od tylnych siedzeń otworzyły się i do samochodu wskoczyła Ashley. Była przestraszona. Klaus też zauważył strach na jej twarzy i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ashley co się stało?- spytałam.
- Caroline, ja…- zaczęła- Czy ty jesteś w pidżamie?
- Tak, ale to nie ważne. Co się stało?- spytałam ponownie.
- Caroline, ja widziałam…- zaczęła ponownie, ale jej przerwałam.
Wiedziałam już o co chodzi.
- Też go widziałam- oznajmiłam.
- Tak?- spytała.
- Kogo?- zapytał Klaus.
- Ale jakim…?- zaczęła, ale znowu jej przerwałam.
- Później ci wyjaśnię, a teraz wracaj do domu- powiedziałam.
- Dobrze- oznajmiła i wyszła.
- Caroline o co chodzi?- spytał Klaus.
- Nie ważne. Jedź- powiedziałam.
- Jak nie ważne? Ashley była przerażona!- krzyknął.
- Caroline, proszę powiedz mi o co chodzi- poprosił.
- Caroline możesz mi zaufać- dodał.
- Klaus… Obiecuję ci, że powiem wszystko, ale jeszcze nie teraz. Nie znam cię długo i nie ufam ci tak, abym mogła ci to powiedzieć- oznajmiłam.
- Rozumiem- powiedział Klaus i uśmiechnął się do mnie lekko.
Odwzajemniłam uśmiech. Samochód ruszył i skierowaliśmy się w stronę domu. Tak. Mogę ten dom już nazwać swoim. Jakieś 15 minut później podjechaliśmy pod piękną willę. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do drzwi. Klaus otworzył je i po chwili weszliśmy do środka. Przywitał mnie krótki korytarz, którego ściany zostały pomalowane na beżowy kolor. Na podłodze rozciągały się białe płytki. Klaus gestem ręki zaprosił mnie na dalszą wędrówkę po posiadłości. Korytarz prowadził do kuchni, która była połączona z ogromnym salonem. Uwielbiałam kiedy kuchnia była połączona z salonem. W kuchni ściany pokryte były białymi płytkami ze wzorkami, ale po środku nałożone były brązowe płytki. Szafki były wykonane z ciemnego drewna.. Na ścianie w kuchni, która w tej chwili znajdowała się naprzeciwko mnie znajdowało się duże okno, przez co kuchnia była prawidłowo oświetlona. Ściany salonu zostały pomalowane dwoma kolorami: białym i bordowym. Kawałek ściany był pomalowany na biało, kolejny kawałek na bordowo i tak na przemian. Meble- tak jak w kuchni- zostały wykonane z ciemnego drewna. Jedynie duża kanapa i fotele wyróżniały się swym kolorem, ponieważ były białe. Okna w salonie były duże i widać było przez nie piękny ogród. W salonie, tak samo jak w kuchni nadal rozciągały się białe płytki. Następnie Klaus zaprowadził mnie do łazienki. Znajdował się w niej prysznic, umywalka, toaleta i jakieś drobiazgi. K     afelki były czarne, ściany pokryte były zaś białymi płytkami. Meble były czarno- białe. Na dole była jeszcze szatnia, gdzie leżały buty, kurtki, czapki. Na jednej ścianie w korytarzu znajdowało się duże lustro. Klaus zaprowadził mnie na górę. Korytarz tutaj- tak samo jak na dole- został pomalowany na beżowo. Na podłodze także rozciągały się białe płytki. Na ścianach wisiały różne, piękne obrazy i zdjęcia. Później Klaus zaprowadził mnie do naszej sypialni. Naszej. Na samo to słowo się wzdrygnęłam. Weszłam powoli do środka i oniemiałam. Ta sypialnia wyglądała dokładnie tak, jak zawsze chciałam żeby moja sypialnia wyglądała. Chciałam urządzić tak sypialnię w moim domu, ale matka się nie zgodziła. Kawowe ściany, ciemne panele, meble wykonane z ciemnego drewna, duże, drewniane łóżko, duża szafa z lustrem, półki na ścianach i zdjęcia w białych ramkach. I oczywiście duże okna. Może nie tak duże jak w salonie, ale jak na sypialnię były duże.
- Jak ci się podoba?- usłyszałam głos Klausa.
- Jest idealnie- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Klaus uśmiechnął się do mnie szeroko i oprowadził mnie po reszcie domu. Szliśmy do ostatniego
pomieszczenia, do którego Klaus zabrał mnie z wielką niechęcią. Otworzył powoli drzwi, a moim oczom ukazało się mnóstwo obrazów, sztalugi, płótna, pędzle, farby i różne akcesoria do malowania.
- Malujesz?- spytałam, podchodząc do jednego z obrazów.
- Malowanie to dla mnie odskocznia od życia codziennego- odpowiedział.
- Masz talent- przyznałam.
- Dziękuję. Chcesz zobaczyć ogród?- spytał.
- Oczywiście!- odpowiedziałam od razu.
Uśmiechnął się i pokierował mnie do ogrodu. W salonie były drzwi tarasowe, dzięki którym weszliśmy na taras, tym samym wchodząc do pięknego ogrodu. Na drewnianym tarasie znajdował się mały stoliczek, krzesła i duża huśtawka, która także była wykonana z drewna. W ogrodzie znajdowała się altanka, basen, oczko wodne. Znajdowały się tam piękne róże, bratki, tulipany, chryzantemy i inne piękne kwiaty. Już wiedziałam, gdzie będę przesiadywać.
- Masz piękny ogród- powiedziałam, a Klaus tylko się uśmiechnął.
- Muszę powiedzieć ogrodnikom, żeby wzięli się za wyrywanie chwastów- oznajmił.
- Ja to mogę zrobić!- krzyknęłam chętna.
Możecie uznawać mnie za wariatkę, idiotkę, ale ja kochałam robić cokolwiek w ogródku!
- Caroline mam od tego ludzi- powiedział.
- I co z tego? To jest teraz też mój dom i chce coś zrobić- oznajmiłam.
- Możesz zrobić coś innego. Nie musisz się tak przemęczać, jeśli mamy do tego ludzi- wyjaśnił.
- Nie. Klaus. Ja uwielbiam ogród i wszelkie prace z nim związane, więc to będzie dla mnie przyjemność- powiedziałam.
- Dobrze- zgodził się.
- Wiec… Ja teraz pójdę się przebrać. Zabiorę się za rozpakowywanie, a później popielę w ogrodzie- powiedziałam i ruszyłam do salonu.
Dopadłam jednego z pudeł z napisem „UBRANIA” i je otworzyłam. Akurat przed moimi oczami pojawiło się to, co chciałam założyć. Wzięłam do ręki bieliznę i ogrodniczki. Uznałam, że jest za gorąco, by zakładać jakąś bluzkę pod ogrodniczki. Następnie dopadłam pudła z napisem: „BUTY” i wyjęłam z niego długie, intensywnie niebieskie conversy. Poszłam do łazienki i szybko się ubrałam. Związałam swoje włosy w wysokiego koka i wyszłam. W salonie Klaus już zaczynał rozpakowywać pudła.
- Masz dużo zdjęć- powiedział, patrząc na mnie.
- Pościągam kilka moich i wywiercę parę dodatkowych dziur, by je zawiesić- dodał.
- Nie musisz tego robić. Mogę je wsadzić do albumu…- zaczęłam.
- Czy w twoim domu wisiały na ścianach?- kiwnęłam głową- Czyli tutaj też będą wisieć.
- Dziękuję, ale zdjęciami zajmijmy się na sam koniec- zaproponowałam, a on pokiwał głową w geście zgody.
Zaczęliśmy rozpakowywanie. Klaus układał moje książki na półki w sypialni, a ja wkładałam ubrania do szafy. Później on zajął się zdejmowaniem swoich zdjęć i wierceniem dziur na następne, a ja rozpakowywałam kosmetyki, a następnie poszłam do szatni i tam zostawiłam moje kurtki, płaszcze, szaliki i buty. Po jakiś trzech godzinach skończyliśmy. Zostało nam jeszcze tylko wieszanie zdjęć. Klaus wpatrywał się chwilę w zdjęcia.
- Od kiedy znasz Bonnie, Elenę i resztę?- spytał.
- Od dziecka- odpowiedziałam.
Szybko rozwiesiliśmy zdjęcia.
- To wszystko?- spytałam.
- Na to wygląda- odpowiedział Klaus.
- Która godzina?- spytałam.
- Za chwilę będzie 14- odpowiedział.
- To ja pójdę teraz zająć się ogrodem- powiedziałam.
- A ja zrobię obiad- oznajmił.
- Umiesz gotować?- spytałam zdziwiona.
- Umiem- odpowiedział.
Pokazał mi, gdzie są narzędzia, które będą mi potrzebne i wzięłam się za robotę. Szybko się z tym uporałam, jak to ja. W sumie, to Klaus nie miał aż tak zaniedbanego ogrodu, jak myślałam. Odłożyłam narzędzia i weszłam do domu. Zapach dania, które zrobił Klaus rozciągał się już od samego wejścia.
- Dobrze, że już jesteś- powiedział- Obiad już jest.
- Zaraz przyjdę tylko umyję ręce- powiedziałam i ruszyłam do łazienki.
Umyłam ręce i wróciłam do Klausa, który czekał z obiadem. Zauważyłam, że ma na sobie garnitur.
- Wybierasz się gdzieś?- spytałam.
- Tak. Mam spotkanie biznesowe- oznajmił.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy zajadać obiad. Był naprawdę smaczny. Klaus potrafi gotować. Po obiedzie posprzątał na stole i wyszedł do firmy. Zostałam sama w tak wielkim domu. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a przed moimi oczami pojawiła się zapłakana Bonnie, przestraszony Damon i niewiedząca o co chodzi Ali.
- Co się stało?- spytałam przerażona.
- Tyler u mnie był- odpowiedziała zapłakana Bonnie.
Ta wiadomość przeraziła mnie jeszcze bardziej. Czy on dowiedział się o Alison?


Hej kochani! 
Wiecie jak bardzo Was kocham? Dziękuję Wam wszystkim za te cudowne komentarze <3 
W wyrazach wdzieczności napisałam dość długi rozdział XD Odpowiada Wam taka długość? Czy moze za długie i źle się czyta?
Jak Wam się podobał rozdział? 
Mam nadzieje, że jakoś tam się podobał XD
Czekam na Wasze opinie w komentarzach ^^
Pozdrawiam Was, życzę pięknej pogody, miło spędzonego czasu, dużo pomysłów i wszystkiego czego sobie życzycie Kochani <3 
Caroline xx. 


Template by Nielivka