- Jak to u ciebie był?- spytałam, wpuszczając ich do środka.
- Gdy Katherine wróciła do domu jakieś pół godziny później
zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, że może Kath wróciła, bo Eleny nie było
jeszcze w domu, ale jak otworzyłam drzwi to zobaczyłam Tylera- odpowiedziała.
- Rozmawiałaś z nim?- spytałam.
- Tak, ale krótko- odpowiedziała.
*Oczami
Bonnie*
- Tyler- tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić w tej
chwili.
Co on tu robił?
- Witaj Bonnie. Kopę lat- zaśmiał się.
- Co tu robisz?- warknęłam.
- Oj Bonnie co tak ostro?- spytał z widocznym
rozbawieniem.
- Wynoś się stąd!- syknęłam i próbowałam zamknąć mu drzwi
przed nosem, ale on niestety na to nie pozwolił i przytrzymaj drzwi ręką.
- Przyszedłem zobaczyć się z moją córką- oznajmił, a moje
przerażenie wzrosło tysiąckrotnie.
On wiedział o Ali? Skąd?
- Skąd o niej wiesz?- spytałam łamiącym się głosem.
- Moja matka mi powiedziała. Pani Forbes jej o tym
powiedziała- oznajmił.
- Nie masz do niej żadnych praw!- syknęłam.
- Może i nie mam. Na razie. Mam dobrych, drogich
prawników, którzy mogą cię zniszczyć i odebrać ci Ali. Jesteś sama, nie
zarabiasz dużo. A ja? Jestem bogaty, mam matkę do pomocy, bez problemu znajdę
sobie dziewczynę. Ciebie nawet nie stać na prawnika! Ali będzie moja bez
żadnego problemu- oznajmił, śmiejąc się przy tym głupio.
- Nigdy nie dostaniesz Alison!- krzyknęłam i zamknęłam
drzwi.
- O mój Boże…- wyszeptała Caroline.
- Care on miał rację. Jego prawnicy mnie zniszczą- wybuchłam
płaczem.
- Bonnie nie mów tak- powiedział Damon.
- Ale to prawda!- krzyknęłam.
- Mamusiu co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Czy już mnie nie
kochasz?- spytała Ali.
- Skarbie, oczywiście, że cię kocham- powiedziałam mocno ją
przytulając.
- Zawsze będę cię kochać. Nigdy w to nie wątp, skarbie.
- To dlaczego płaczesz?- spytała.
- Jak ona mogła to zrobić?- spytała Caroline.
- Kto?- zapytał Damon, nie wiedząc o co jej chodzi.
- Moja matka. Jak ona mogła powiedzieć Lockwoodom o Ali?-
spytała ze łzami w oczach.
- Tak bardzo cię za nią przepraszam Bonnie- wyszeptała.
- To nie twoja wina Care- powiedziałam i przytuliłam moją
przyjaciółkę.
- Rebekah…- powiedziała cicho blondynka.
- Co Rebekah?- spytałam.
- Ona jest prawnikiem! Ona nam pomoże!- krzyknęła.
*Oczami
Rebekah*
- Rebekah powiesz mi wreszcie o czym rozmawiałaś wtedy z
Caroline?- spytał Nik.
Jezu. On cały czas o to pyta! Ale ja obiecałam Forbes, że
dotrzymam tajemnicy! A jak ja coś obiecuję to nigdy nie łamię danego słowa.
Nigdy! Niestety Nik będzie musiał poczekać z odpowiedzią, aż Caroline będzie
gotowa mu o tym powiedzieć. Albo aż sam się domyśli.
- Ile razy mam ci powtarzać, że to nie twój biznes?-
spytałam wkurzona.
- Rebekah…- zaczął mój brat.
- Nie Klaus! Kiedy Caroline będzie gotowa to ci powie.
Najwyraźniej nie ufa ci w stu procentach- powiedziałam.
- Czy wy się zmówiłyście?- spytał mój brat.
- Co?- zapytałam nie rozumiejąc.
- Caroline powiedziała mi dziś dokładnie to samo.
Pojechaliśmy odwieść jej matkę do domu i nagle przerażona Ashley wpadła do
samochodu, mówiąc Caroline, że kogoś widziała- odpowiedział.
- Widzisz. Tak działają kobiety. Razem- powiedziałam.
- Rebekah… Powiedz mi. Proszę. Wydaje mi się to coś
poważnego, a ty się w to wplątałaś- powiedział.
- Błagam cię! Nie wmówisz mi, że to ja cię obchodzę. Wiem, o
czyje bezpieczeństwo dbasz i wiem dlaczego- powiedziałam.
- Siostrzyczko…- zaczął, ale przerwał mu mój dzwoniący
telefon.
Wyjęłam go z torebki, a na wyświetlaczu pojawiło mi się, że
dzwoniła Caroline. Ona to ma wyczucie czasu. Odebrałam telefon.
- Cześć- przywitałam się.
- Rebekah Tyler był u Bonnie. On wie o Ali- powiedziała
szybko, a ja wyczułam, że płacze.
- Co? Jak? Skąd?- spytałam.
No bo niby jak młody Lockwood mógłby dowiedzieć się, że ma córkę?
Przecież siedział w pudle.
- Dobra nie ważne. Gdzie jesteś?- spytałam.
- U Klausa- odpowiedziała.
- Zaraz tam będę- powiedziałam i rozłączyłam się.
Spojrzałam w stronę mojego brata. Posyłał mi pytające
spojrzenie.
- Nie mam teraz czasu. Pa Nik!- pożegnałam się i wyszłam z
gabinetu Klausa.
*Oczami Caroline*
Rebekah przyjechała jakieś dwadzieścia minut po tym jak do
niej zadzwoniłam.
- Cholerne korki- syknęła, wchodząc do domu.
- I tak się cieszę, że przyjechałaś- powiedziałam.
Po chwili byłyśmy w salonie, gdzie siedzieli Damon, Bonnie i
Ali.
- Co się stało?- spytała od razu siostra Klausa.
- Alison, może chcesz pobawić się na dworze?- spytał Damon.
- Jasne- powiedziała i szybko wybiegła z domu.
- Co się stało?- ponowiła pytanie.
Bonnie zaczęła jej wszystko opowiadać.
- Jego prawnicy mnie zniszczą, prawda?- spytała Bon.
- Nie. Nie ma takiej opcji- oznajmiła Rebekah.
- Ale jak to?- spytałam.
- Tak, że Bonnie w sądzie będzie posiadała najlepszego
prawnika w mieście- powiedziała.
- Kogo?- spytała Bonnie.
- No oczywiście, że mnie!- krzyknęła Rebekah.
- Ciebie? Znaczy ty chcesz wsiąść tą sprawę?- spytałam.
- Oczywiście, że tak. Jakby inaczej. Po pierwsze: Ja i ty
będziemy niedługo rodziną, po drugie: lubię was, po trzecie: nienawidzę takich
debili jak Tyler, a po czwarte lubię sprawy, w których się coś dzieje-
odpowiedziała.
- Rebekah… Dziękuję ci- powiedziała Bonnie- Ale wątpię, żeby
było mnie na to stać.
Rebekah wybuchła głośnym śmiechem na wypowiedź Bon.
- Ty naprawdę myślisz, że ja chce od ciebie jakiekolwiek
pieniądze? Nie przyjmę ich! Nie chce ich!- krzyknęła.
- Ale Rebekah…- zaczęła Bonnie.
- Nie ma żadnego „Ale”. Biorę tę sprawę i koniec kropka!-
powiedziała Bekah.
- Dziękujemy ci- powiedziałam, nie dając dojść do głosu
Bennet.
- Dziewczyny myślę, że powinniśmy powiadomić o tym resztę-
powiedział Damon, który ni zowąd się tu zjawił.
- Masz rację- przyznałam.
- Przepraszam… Możesz powtórzyć?- spytał.
- Chciałbyś Salvatore- zaśmiałam się.
- Pomarzyć zawsze można Forbes- westchnął.
- Ale jak ich powiadomimy?- spytałam.
- Trzeba się spotkać- oznajmił.
- Ale jak? Nie ma nikogo kto zaopiekowałby się Ali, a nie
zabiorę jej tam- powiedziała Bonnie.
- Ja mogę z nią zostać Bon- Bon- powiedziałam- Moja obecność
i tak jest zbędna, więc zostanę tu z nią- powiedziałam.
- Ja też zostanę. Nie mam nic ciekawszego do roboty-
oznajmiła Rebekah.
- No dobrze to ja pożegnam się z Ali, a Damon w tym czasie
do wszystkich zadzwoni i pojedziemy się spotkać- powiedziała Bonnie i poszła do
ogrodu, gdzie bawiła się Ali.
Damon zaczął dzwonić do wszystkich.
- Okej… Stefan, Katherine, Ashley, Cody, Alaric, Matt,
Jeremy już się zbierają, a Elena nie odbiera, ale jej wszystko przekaże
Katherine- powiedział.
- Dużą macie tę bandę- zaśmiała się Rebekah.
- No trochę się nas uzbierało- powiedział Damon i uśmiechnął
się do blondynki.
Po chwili wróciła Bonnie z Ali. Pięciolatka do mnie
podbiegła i mnie przytuliła.
- Słyszałam, że zostaję z tobą ciocia- powiedziała.
- Tak. Cieszysz się?- spytałam.
- Oczywiście- zaśmiała się.
- Przyniosę ci jeszcze torbę na jej trening- powiedziała
Bonnie.
- Jasne- uśmiechnęłam się.
- Trening?- spytała Rebekah.
- Mała trenuje piłkę nożną. Jak ja- powiedziałam.
- Trenujecie piłkę nożną?- spytała Bekah.
- Tak- odpowiedziałyśmy chórem.
- No dobrze. To my się już zbieramy- powiedział Damon i
razem z Bonnie ruszyli w stronę wyjścia.
- Pa!- krzyknęła Bonnie.
- Pa!- odkrzyknęłyśmy we trzy.
Alison ;) |
- Więc co robimy ciociu?- spytała Ali.
- Najpierw poznaj ciocię Rebekah- powiedziałam.
Alison spojrzała na Rebekah i uśmiechnęła się szeroko.
Podeszła do niej i mocno ją przytuliła.
- Fajnie cię poznać ciociu- powiedziała.
- Ciebie też fajnie poznać- powiedziała Rebekah.
- Bekah… Wiesz może czy Klaus ma jakąś piłkę?- spytałam.
- Ma. Poczekaj chwilę- powiedziała i poszła po piłkę.
Po minucie wróciła z dobrą piłką do nogi.
- Ale fajna!- krzyknęła Ali, biorąc piłkę od siostry Klausa.
- I na dodatek z podpisem Messiego!- krzyknęła.
Spojrzałam zdziwiona na Rebekah.
- To nie moja piłka!- zaśmiała się.
Wyszłyśmy do ogrodu i zaczęłyśmy grać w piłkę. Widać było,
że Bekah nie gra często, ale jakoś dawała radę. Co chwilę wybuchałyśmy
śmiechem. Moje pierwsze wrażenie o Rebekah nie było trafne. Jest to bardzo miła
osoba, a nie jak sądziłam- wredna.
- Moje oczy nie wierzą! Moja siostra gra w piłkę- usłyszałam
czyjś głos i momentalnie odwróciłam się w
tamtą stronę.
Na tarasie stał Kol Mikaelson we własnej osobie. Widać było,
że dopiero wrócił z meczu koszykówki, ponieważ trzymał piłkę i miał na sobie
sportowy strój ze swoim nazwiskiem. Tez taki mam. Tylko, że od piłki nożnej.
- Cześć Kol!- krzyknęła Bekah.
- Witaj Bekah, Caroline, a ta mała istota to kto?- spytał,
patrząc na Ali.
- Alison Bennet. A ty to kto?- spytała.
- Miło mi cię poznać Alison. Ja nazywam się Kol Mikaelson-
powiedział, poczym podszedł do Ali i uścisnął jej dłoń.
- Mi też miło cię poznać. Mogę do ciebie mówić wujek Kol?-
spytała.
- Oczywiście- zaśmiał się.
- Pogadałabym
jeszcze, ale my musimy się już zbierać- powiedziałam, uświadamiając sobie, że
Ali ma za chwilę trening.
- Przykro mi wujku, ale mam trening- powiedziała Ali.
- Rozumiem. Na pewno się jeszcze spotkamy- powiedział.
- To do zobaczenia wujek- powiedziała i go przytuliła.
To samo zrobiła z Rebeką.
- Zostajecie tu?- spytałam.
- Tak- odpowiedzieli chórem.
Przytaknęłam głową i ruszyłam z Ali na trening.
Jej zajęcia trwały tylko pół godziny, z racji, że
uczęszczały tam małe dzieci. Gdy jej trening się skończył Bonnie już na nią czekała.
Gdy tylko zobaczyłam Katherine ruszyłam z nią do szatni. Tam przebrałyśmy się i
czekałyśmy na resztę dziewczyn. Wkrótce przyszła Julie, Jessica, Maggie, Olivia
i reszta. Ja, Katherine, Jessica, Julie, Maggie i Olivia jesteśmy najlepszymi
zawodniczkami i zawsze gramy na boisku. Po chwili nasz trening się zaczął.
Rozpoczęłyśmy tak jak zwykle. Krótką rozgrzewką. Najpierw biegłyśmy w
podskokach, machając rękami do przodu, a potem do tyłu. Później był normalny
bieg. Następnie tak zwane „zbieranie grzybów”, czyli schylanie się i dotykanie
ręką ziemie, tak jakby się chciało coś zabrać. Na koniec były sprinty.
Ustawiałyśmy się w pary, stawałyśmy naprzeciwko siebie, klaskałyśmy w swoje
dłonie najpierw od dołu, później od góry, a na koniec od siebie i zaczęłyśmy
biec. I drugi sprint. Tym razem zaczynałyśmy od nóg. Następnym punktem treningu
były zwyczajowe podania w trójkach. Później ćwiczyłyśmy kiwanie, przewrotki i
celność, a na koniec zagrałyśmy mecz. Oczywiście moja drużyna wygrała. Po
treningu wróciłam wymęczona do domu. Do domu Klausa. Spotkałam go w salonie,
kiedy siedział przed jakimiś papierami.
- Hej- przywitałam się.
- Hej- oderwał się o dokumentów i spojrzał na mnie.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że coś trenujesz?- spytał.
- Zapomniałam- odpowiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie.
- A co trenujesz?- zapytał.
- Piłkę nożną- odpowiedziałam.
- Piłkarka?- zdziwił się.
- Co cię tak dziwi?- zaśmiałam się.
- Nic. Po prostu jesteś pierwszą kobietą jaką spotkałem,
która trenuje piłkę nożną- powiedział.
Uśmiechnęłam się.
- Jadłeś już kolację?- spytałam.
- Nie. Czekałem na ciebie- oznajmił.
O. To miło z jego stronę.
- To ja odłożę rzeczy i zrobię coś na kolacje- powiedziałam,
a Klaus przytaknął głowa.
Szybko pobiegłam odłożyć rzeczy i wróciłam by zrobić kolację.
Postanowiłam zrobić naleśniki.
- Lubisz naleśniki?- spytałam.
- Uwielbiam- powiedział i uśmiechnął się.
Zaczęłam robić kolację, która zaraz została podana.
Zaczęliśmy jeść.
- I jak?- spytałam.
- Jesteś wyśmienitą kucharką Caroline- odpowiedział.
Uśmiechnęłam się do niego. Po kolacji Klaus oznajmił, że
posprząta.
- Jak było w pracy?- spytałam.
- Nudno jak zwykle. Miałem spotkanie z Turkami. Wiesz ile
oni nawijają?- zaśmiał się.
- Słyszałam, że mają dużo do powiedzenia- powiedziałam.
- Dużo to mało powiedziane. Gdyby jeszcze mówili naszym
językiem, ale oni co drugie słowo mówią w swoim ojczystym języku. I weź się
domyśl, co powiedzieli.
Zaśmiałam się.
- A jak było na treningu?- spytał.
- Dobrze- odpowiedziałam.
- Jest dość późno powinniśmy się położyć. Jeśli jutro
będziemy mieli wory pod oczami nasze matki nas zabiją- powiedział.
No tak. Przecież jutro obywają się zaręczyny.
- Masz rację- oznajmiłam i ruszyliśmy do pokoju.
Postanowiłam wziąć prysznic. Wzięłam pidżamę, czyli duży
T-shirt i krótkie spodenki. Weszłam do łazienki, rozebrałam się i puściłam
wodę. Weszłam pod prysznic, a ciepła woda dała ukojenie mojemu ciału. Sięgnęłam
po mój czekoladowy żel pod prysznic, wylałam trochę na rękę i zaczęłam smarować
nim ciało. Oczywiście musiałam uważać przy brzuchu i piersiach. Pozostałości po
Taylerze. Blizny nie są już tak duże, ale niestety wciąż widoczne. Na brzuchu
mniej ich widać niż na piersiach. Lekarz mówi, że powinny one zniknąć w swoim
czasie. Mam nadzieję, że lekarz miał rację i te blizny znikną. Spłukałam z
siebie pianę. Postanowiłam nie myć włosów, bo i tak będę musiała to zrobić jutro.
Wyszłam z kabiny, a moje bose stopy spotkały się z zimnymi kafelkami, co
wywołało u mnie chwilową gęsią skórkę. Wytarłam moje nagie ciało ręcznikiem i
włożyłam pidżamę. Po chwili wyszłam z toalety, a moje miejsce zajął Klaus.
Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam w stronę głównego wejścia,
otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się moja matka. Ostatnia osoba na tym
świecie, którą chciałabym teraz widzieć.
- Co ty tutaj robisz?- spytałam oschle.
- Spokojnie Caroline. Przyszłam sprawdzić czy nie uciekłaś,
ale jak widzę postąpiłaś słusznie, więc mogę już iść- powiedziała i chciała
odejść, ale ją powstrzymałam.
- Czekaj! Mam do ciebie pytanie. Jakim prawem powiedziałaś
Lockwoodom, że Alison to córka Tylera?- spytałam.
- Miałam nadzieję, że zabiorą to biedne dziecko od Bonnie-
odpowiedziała.
- Co?- byłam w szoku.
- Córeczko spójrzmy prawdzie w oczy. Bonnie nie jest bogata,
za to Lockwoodowie są. W której rodzinie byłoby lepiej Alison? To oczywiste, że
w tej bogatszej- powiedziała.
- Widzisz nie dla wszystkich pieniądze są najważniejsze-
syknęłam i zamknęłam jej drzwi przed nosem.
Wkurzona poszłam do sypialni. Klaus wyszedł już z łazienki,
a teraz leżał na łóżku.
- Co się stało?- spytał.
- Moja matka się stała- odpowiedziałam i położyłam się na
łóżko koło niego.
To trochę dziwne. Leżeć z Klausem w jednym łóżku. Jestem
pewna, że nie jedna kobieta oddałaby życie by być na moim miejscu. W końcu
Klaus był niesamowicie przystojny, bogaty, inteligentny, szarmancki, troskliwy,
uroczy. Był ideałem. Ale ja oddałabym wszystko by nie być teraz w tej sytuacji.
- Co ona tym razem zrobiła?- zapytał.
- Nieważne- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Dobranoc Caroline- powiedział, poczym zgasił lampkę po
swojej stronie.
Zrobiłam to samo.
- Dobranoc Klaus.
Zamknęłam oczy. Usnęłam ze świadomością, że jutro oficjalnie
będę narzeczona mężczyzny, którego nie kocham.
________________________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Jak Wam się podobał rozdział?
Starałam się jak najlepiej opisać trening Caroline, ale wyszło mi średnio :((
Ale mam nadzieję, że udało Wam się przeczytać te badziewie.
Kochani! Dziękuje Wam za te wszytskie komentarze pod ostatnim rozdziałem! Kocham Was moi czytelnicy <3 Potraficie mi poprawić humor za co bardzo dziekuje!
Pozdrawiam, życze masy pomysłów, pieknej pogody, słodkośći i wszystkiego czego sobie zapragniecie!
Caroline xx.
Siemka !
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że wręcz nienawidzę matki Caroline, aaaaaaaaaaa !
Bonnie jest cudowna, jak dla niej tak bardzo mogą liczyć się tylko pieniądze. ? Straszna sprawa. Tak czy inaczej podoba mi się twój pomysł na opowiadanie, jest genialny ! Gdyby Klaus nie był wampirem byłby na pewno biznesmenem ! :D hahaha :D K O L ..mmm w sumie nie było dużo akcji z nim, ale sama jego obecność mnie uszczęśliwia. Uwielbiam go ! i kochana Rebekah, tak się cieszę, że pomoże w sprawie Ali. Chciałabym , żeby Caroline pokochała swojego przyszłego męża. Jest on taki sam jak w serialu, tzn nie natarczywy i chyba za to go tak bardzo podziwiałam. Nigdy nie był nachalny. I tak też jest tu, więc dziękuję że zatrzymałaś tę jego cechę. Czekam na dalszy rozwój świetnej akcji. Pisz, pisz, pisz i pisz ! Pozdrawiam cieplutko, życzę Ci wszystkiego tego samego i duuuuuuuużo weny. ! Wstawiaj następny jak najszybciej.
Zuzka !
xxx
realitybeingadream.blogspot.com
Hej :)
OdpowiedzUsuńCzytając wypowiedź matki Caro miałam w głowie tylko jedno słowo. SUKA! Uch! Jak ja jej nienawidzę. Tak swoją drogą to zastanawiam się jak zareaguje Klaus gdy zobaczy ,że jego oryginalna piłka z autografem jest cała brudna. Wujek Kol zawsze spoko. Życzę weny. :D
klaroline-na-zawsze-razem.blogspot.com
Cześć :D
OdpowiedzUsuńKLAROLINE!!!! ♥
Już myślałam, że to Tyler przyszedł do Caro i Klausa... A to jednak jej matka! Co za wredne babsko! Niech się idzie ogarnąć!
Kocham Bekę! Nie rozumiem czemu ludzie robią ją czasami taką suką w FF. Chcę jej więcej z całą 'paczką' :D
Och!!! I więcej NIKA!!
Mała Ali jest kochana. I wujek Kol... Mrrr coś będzie!
Mam nadzieję, że Bonnie nie straci małej!
Dzięki za ten rozdział! Czekam z niecierpliwością na więcej! :)
Hej hej heloł:D
OdpowiedzUsuńZacznę od tego jaki Tyler jest głupi, oł dżizys, po co mu to dziecko?! Czy on nie może zrozumieć, że u Bonnie będzie Ali lepiej?! Zepsuje takiego słodziaka tylko >.< A matka Car nie lepsza, dla niej tylko kasa-kasa i kasa. Jakby mogła to sprzedałaby swoje dzieci, ygh! Dobrze, że Bekah pomoże im ;/ I powinni wygrać, bo to w końcu Bekah! I na końcu to Klaroline, aww<3
Jestem ciekawa kolejnego rozdziału, bo zaręczyny, a więc weny, pogody i takich innych bzdet życzę<3
Po prostu WOW! Jestem u Ciebie po raz pierwszy, a już zachwycił mnie Twój styl pisania, akcja, bohaterowie, szablon i w ogóle wszystko! Zacznę od tego, że bardzo polubiłam Bonnie i strasznie mi jej szkoda. Za to Tyler - Boże, jak ja tego gościa nienawidzę!!! Co on sobie myśli?! Że jak ma kasę, to może wszystko?! Mam nadzieję, że Alison pozostanie z matką, która kocha ją o wiele bardziej niż ojciec. Spodobało mi się to, jak przedstawiłaś Rebekah. Jest cudowna! Pewna siebie, zarazem wierna swoim przyjaciołom, nie chce wziąć od Bonnie pieniędzy za sprawę sądową. Jeśli naprawdę jest najlepszym prawnikiem w mieście, to myślę, że nie mam się czego bać i Ali zostanie z matką. :) Trening Caroline wyszedł Ci naprawdę nieźle. Szczegółowo opisałaś ćwiczenia, które wykonywała. :) Zaskoczyło mnie to, że Care jest piłkarką, ale przecież ona zawsze idzie pod prąd. :) Klaus również mnie zachwycił. Widać, że czuje do Caroline braterską miłość. :) Jestem ciekawa tych "jutrzejszych" zaręczyn Caroline. Biedna... A Alison po prostu przesłodziutka. "Czy mogę mówić do Ciebie wujek Kol?" Cudowne dziecko. :* A matka Caroline! Po prostu okropna! :) Co za kobieta?! Jak mogła tak się wygadać? I jak ona w ogóle traktuje córkę?!
OdpowiedzUsuńSłowem, rozdział oceniam na sześć z wielkim plusem! ;) Będę oczywiście wpadać, bo jest to jeden z najlepszych blogów, jakie kiedykolwiek czytałam. Gratuluję Ci wielkiego talentu i dziękuję za ten rozdział. :) Z niecierpliwością czekam na next. Weny,
Evenstar ;*
P.S. Bardzo bym chciała, żebyś do mnie zaglądnęła:
http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com/
Hej! Rozdział jak zawsze cudowny! Czekam z niecierpliwością na następny i mam nadzieję, że dodasz go szybko :)
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńJestem na twoim blogu pierwszy raz...
Oczarowałaś mnie...
Świetny pomysł na opowiadanie. Taki inny... Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej.
Masz bardzo ładny styl pisania.
Klaus i Caroline u Cb pokazani są w zupełnie innej postaci. Jest to wyjątkowe.
Bardzo szkoda mi Bonnie. Jestem ciekawa jaka będzie reakcja Klausa na to wszystko.
Kath kochą ją w tym opowiadaniu i serialu.
Za to Elenę już mniej...
Rozwiniesz troszkę wątek Stefana?
Jestem jego wielką fanką.
Na twoim blogu będę często jednak czasami mogę nie zostawić po sobie komentarza.
Przepraszam za to.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Anahi
P.S. Zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam, więc cenne są dla mnie komentarze. Mile widziane też rady co do pisania.
http://skazana-stelena.blogspot.com
(PRZEPRASZAM ZA SPAM)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo tak długo nie ma rozdziału?już z tydzień !
OdpowiedzUsuńWłaśnie! kiedy nowy rozdział będzie? :)
OdpowiedzUsuńCześć ! Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńhttp://realitybeingadream.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award.html
zapraszam,
OdpowiedzUsuńhttp://wszystko-nie-jest-tak-jak-powinno.blogspot.com/
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Coś czuję, że te zaręczyny nie będą zwyczajne :D
OdpowiedzUsuńBiedna Bonnie ;( Tyler nie może jej odebrać Ali, Rebekah już tego dopilnuje :D
Scena Klausa i Caroline, po prostu aww *.* niby taka zwyczajna rozmowa, ale jednak.
Pozdrawiam, życzę weny, ciepełka i miłych wakacji :*
P.S Gratuluję! Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award, więcej informacji na http://love-survives-everythign.blogspot.com/p/liebster-award.html
Świetny blog. Jesteś genialna. Jedno z najciekawszych opowiadań, które czytałam o tej parze. Fantastycznie, że nie są wampirami. Pisz, pisz, pisz. Robisz to świetnie. Chętnie przeczytamy coś jeszcze. !!! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdzial? Codziennie jestem tu kilkanascie razy prosze dodoj szybko:-)
OdpowiedzUsuńZostała mi tylko końcówka nowego rozdziału i sprawdzenie ;) Powinien pojawic się niedługo :)
UsuńCaroline xx.
Wiec bede czekac, zycze weny i bede zagladac codziennie:-)
OdpowiedzUsuńŚwiatna jak zawsze.
OdpowiedzUsuńCzekam na next i zapraszam na nowy rozdział:
http://i-can-see-you-darker-side.blogspot.com
Światna jak zawsze.
OdpowiedzUsuńCzekam na next i zapraszam na nowy rozdział:
http://i-can-see-you-darker-side.blogspot.com
Mam takie pytanko kim jest Noel Black-bo jeszcze jej nie bylo o niej mowy w opowiadaniu
OdpowiedzUsuńNoel Black jest dla Was tajemnicą ^^ Dowiecie się dopiero, gdy pojawi się w blogu :) Mogę powiedziec tyle, ze troooochę namiesza ;)
UsuńCaroline xx.
Cieszę się ,ze wprowadziłas do akcji zarówno Rebekah jak i Kola. Matka Caro to idiotka. Czy ona wie, co Tyler zrobił jej córce? Jeśli tak ,to powinna wiedzieć, że on skrzywdzi tez dziecko. Było kilka błędów, ale jest coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńA i podoba mi się ,że dala opis sytuacji z różnych perspektyw. Za to duży plus :)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy?
OdpowiedzUsuń