czwartek, 26 czerwca 2014

5. Memory...

- Ale jak to go widzieliście?!- spytała zdenerwowana Bonnie.
- Normalnie. Siedzieliśmy w parku i nagle przed naszymi oczami pojawił się ten sukinsyn- odpowiedział Damon.
- Ale przecież on powinien siedzieć w więzieniu jeszcze przez jakieś dobre 12 lat!- krzyknęła Bonnie.
- To nie może być prawda- dodała przestraszona.
- Uwierz mi Bonnie też bym chciała żeby to nie było prawdą- oznajmiłam.
Bonnie schowała swoją twarz w dłonie i zaczęła płakać.
- Bonnie nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę skrzywdzić mu żadnej z was. Obiecuję- powiedział Damon.
Bonnie i spojrzała na niego i mocno przytuliła. Nagle rozległ się płacz.
- Ali pewnie miała znów jakiś koszmar. Pójdę do niej- powiedziałam i ruszyłam do pokoju mojej chrzestnicy.
Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam zapłakaną Ali na łóżku. Podeszłam do niej i usiadłam na brzegu jej łóżeczka.
- Mała, co się stało?- zapytałam z troską w głosie.
"Co?"
- Miałam zły sen- odpowiedziała- Fajnie, że jesteś ciociu- dodała i mocno się do mnie przytuliłam.
- Pokażę ci coś, ciociu- powiedziała i szybko zeskoczyła z łóżka.
- Co?- spytałam z uśmiechem.
 - Byłam ostatnio z mamą na zakupach. Kupiłam sobie dwie sukienki. Jedną na twój ślub, a drugą na to coś przed ślubem- odpowiedziała.
- To, na co czekasz pokaż te kreacje!- zaśmiałam się, a Ali pobiegła po torby i zaczęła wyjmować sukienki.
- Ta będzie na ślub- powiedziała, pokazując mi różową, falbankową sukienkę na ramiączka.
Była śliczna. I idealnie pasowała do Ali.
- Śliczna- powiedziałam, a Ali uśmiechnęła się szeroko.
Uwielbiałam ją.
- A ta jest na to coś przed ślubem- oznajmiła, pokazując zwiewną sukienkę w kwiatki.
- Ta też jest śliczna- powiedziałam.
 - Ciociu?
- Tak.
- Uczeszesz mnie?- zapytała ze słodkim uśmieszkiem.
 Uśmiechnęłam się szeroko.
- Oczywiście- odpowiedziałam.
- Ale najpierw założę coś innego, bo nie lubię tej pidżamy- powiedziała- Mamo!- zawołała po chwili.
Chwilę później Bonnie już była w jej pokoju.
- Co się dzieje?- zapytała.
- W co mam się ubrać?- zapytała Ali.
- Już ci szykuje- powiedziała Bonnie oddychając z ulgą.
Swoją drogą Ali bardzo dobrze mówi jak na swój wiek. Ogólnie jest powyżej dzieci w swoim wieku. Płynnie mówi, jest bardzo błyskotliwa, umie alfabet, zaczyna już nawet czytać. Jakieś dziesięć minut później Ali była już ubrana. Miała na sobie niebieskie spodnie, białą bluzkę i szary sweterek.
- Możesz już iść mamo. Teraz ciocia mnie uczesze- powiedziała Ali, wypychając Bonnie za drzwi.
Po chwili wskoczyła na łóżko koło mnie.
- To, co… Dwa warkocze, dobierany, kłos- zaczęłam wymieniać.
- Kłos- krzyknęła.
- Jak sobie pani życzy, panno Bennet- zaśmiałam się i pochwyciłam szczotką do włosów.
Zaczęłam lekko czesać jej piękne, brązowe włosy. Niedługo potem jej fryzura była skończona.
- Ciociu jesteś cudowna!- krzyknęła szczęśliwa i mocno mnie przytuliła.
- Chodź do kuchni. Powinnaś coś zjeść- powiedziałam.
- Masz rację. Jestem bardzo głodna- oznajmiła i ruszyłyśmy do kuchni.
Po chwili tam byłyśmy, a Ali od razu rzuciła się na Damona. No tak, to jej ulubiony wujek.
- Co tam, mała?- zapytał.
- Fajnie- odpowiedziała.
- Pogramy dzisiaj w piłkę?- zapytała po chwili.
- Dzisiaj nie, ale jutro przychodzisz na trening, prawda?- spytał.
- Tak! Mama się zgodziła. Ale zgodziła się tylko dlatego, bo ciocia Caroline będzie nas trenowała- powiedziała.
- To jutro przyjdę na wasz trening i wyzwę ciocię Caroline na pojedynek. Co ty na to?- zapytał.
- Tak! To świetny pomysł! Ciociu zgódź się na ten pojedynek!- krzyknęła Ali.
- Zgadzam się na pojedynek. Wiesz, że nie masz szans, prawda?- zapytałam Damona.
- Ja? Ja nie mam szans? Nie zapominaj, kto cię uczył grać w piłkę nożną Blondie- powiedział.
- Oj cicho- zaśmiałam się.
- Ali, chodź zjeść- powiedziała Bonnie.
Alison usiadła przy stole i zaczęła jeść. W tym samym czasie Bonnie zabrała mnie do salonu.
- Caroline, co robimy z tą całą sprawą z Tylerem?- spytała moja przyjaciółka.
"On nie moze dowiedzieć się o Ali"
- Nie mam pojęcia Bon- powiedziałam.
- On nie może dowiedzieć się o Alison- oznajmiła.
- Wiem Bonnie- odpowiedziałam.
- Jeśli się o niej dowie i będzie chciał mi ją zabrać..- zaczęła, ale jej przerwałam.
- Bonnie! Nawet, jeśli by się o niej dowiedział, to nie ma do niej żadnych praw- powiedziałam.
- Jesteś pewna?- zapytała załamana Bonnie.
- Tak. Jestem pewna. Jeśli chcesz i jeśli ci to ulży mogę zadzwonić do prawnika, którego znam i spytać się o to- powiedziałam.
- Możesz?- zapytała.
- Jeśli chcesz, to zadzwonię i spotkam się z tym prawnikiem jeszcze dzisiaj- oznajmiłam.
- Caroline dziękuje- powiedziała i mnie przytuliła.
- To ja teraz pójdę do domu po rzeczy by tu przenocować, spotkam się z prawnikiem i wrócę- powiedziałam i wyszłam.
"Tak"
 Po piętnastu minutach jazdy taksówką byłam w domu. Tak jak myślałam ekipa przeprowadzkowa już była. Szybko weszłam do mojego pokoju, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam na dwór. Zanim weszłam do mojego samochodu wybrałam numer do prawnika, a raczej prawniczki, którą znam.
- Halo?- usłyszałam damski głos w telefonie.
- Hej… Tutaj Caroline Forbes- przedstawiłam się.
- Caroline?- spytała ze zdziwieniem.
- Tak- przytaknęłam.
- O co chodzi?- spytała.
- Mam do ciebie prośbę. Możemy się spotkać?- spytałam.
- Dobrze. Bądź za chwilę w parku. Ja już czekam- powiedziała poczym się rozłączyła.
Po dziesięciu minutach byłam już w parku. Szłam po ścieżce, szukając osoby, z którą byłam umówiona.
- Caroline!- usłyszałam.
Odkręciłam się w stronę, z której dobiegał głos i moim oczom ukazała się ładna blondynka.
- Rebekah… Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać- powiedziałam.
- Zadzwoniłaś do mnie, więc to raczej coś ważnego. O co chodzi?- spytała.
"Jaką?"
- Więc… Najpierw musisz mi obiecać jedną rzecz- powiedziałam.
- Jaką?- spytała.
- Nikt nie może się dowiedzieć, o tym, co ci zaraz powiem. Nikt- oznajmiłam.
- Dobrze… Obiecuję ci to, ale o co chodzi?- spytała ponownie.
- Jesteś prawnikiem, a ja potrzebuję porady prawnika- wyjaśniłam.
- Chcesz dowiedzieć się czegoś o rozwodzie?- zaśmiała się.
- Rebekah to jest poważna sprawa. Nie żartuj sobie, proszę- poprosiłam.
- Dobrze… Przepraszam.
- Więc… Słyszałaś może o sprawie Tylera Lockwooda?- spytałam.
- Żartujesz?! To jest najgłośniejsza sprawa w ciągu ostatnich pięciu lat! Kto o niej nie słyszał? Swoją droga to niezły kutas z niego. Żeby zrobić coś takiego! Przez pięć lat szperałam by dowiedzieć się jak nazywają się jego ofiary i im jakoś pomóc, ale nic nie znalazłam- powiedziała- A po co pytasz?
- Widzisz… Ostatnio dowiedziałam się, że wyszedł na wolność- oznajmiłam.
- Co?! Wyszedł na wolność?! Ty sobie żartujesz?! Przecież on…- zaczęła, ale jej przerwałam.
- Wiem, co on zrobił Rebekah- wspomnienia z tego nieszczęsnego dnia wróciły.

Wracałam do domu, po wyczerpującym treningu. Co jak co, ale trener jeszcze nigdy nas tak nie wymęczył. No, ale w końcu za tydzień mają odbyć się ważne zawody. Weszłam na teren mojej posiadłości i zauważyłam, że nikogo nie ma w domu. Pewnie Ashley i Cody poszli do kolegów, a rodzice na kolację. W końcu dzisiaj ich rocznica ślubu. Nagle zauważyłam, że ktoś siedzi na werandzie. Uśmiechnęłam się szeroko. To był mój chłopak- Tyler Lockwood. On także się uśmiechnął. Podszedł do mnie i pocałował mnie.
- Co tu robisz?- zapytałam.
- Chciałem odwiedzić moją dziewczynę- wyjaśnij.
- Może wejdziemy do domu?- zaproponowałam.
- Z przyjemnością- odpowiedział.
Po chwili byliśmy w środku. Kazałam Tylerowi zaczekać na mnie w salonie, a ja w tym czasie poszłam do mojego pokoju zostawić torbę z treningu. Zapaliłam światło w pokoju, rozpakowałam torbę, a potem pustą wrzuciłam do szafy. Gdy się odwróciłam Tyler stał w moim pokoju.
- Przestraszyłeś mnie- powiedziałam.
- Nie miałem takiego zamiaru- oznajmił i uśmiechnął się.
Powoli zaczął do mnie podchodzić. Złapał mnie w talii i zaczął całować. Po chwili zjechał swoimi ustami na moją szyję.
- Tyler co ty robisz?- spytałam zdziwiona.
- Cii…- powiedział tylko, ciągle mnie całując.
Po chwili zaczął całować mnie jeszcze niżej- po piersiach.
- Tyler- próbowałam się wyrwać, ale nic to nie dało.
- Caroline spotykamy się już dwa miesiące i nic się między nami nie wydarzyło oprócz czułych słówek i tak dalej- powiedział i znowu mnie pocałował.
Tym razem tego nie chciałam.
- Przestań- krzyknęłam, odpychając go.
- Stawiasz się. Trudno- powiedział i popchnął mnie brutalnie na łóżko.
- Tyler… nie!- krzyknęłam, ale nic to nie dało.
Tyler przygniótł mnie swoim ciałem, tak, że nie miałam możliwości ucieczki. Zaczął mnie całować. Cały czas próbowałam uciec, ale nic mi nie pomagało. Po chwili Tyler oderwał się ode mnie, co dało mi nadzieję, że przestał i zostawi mnie w spokoju. Myliłam się. Zdjął swoją koszulkę, a chwilę później zrobił to samo z moją.
- Tyler przestań!- krzyknęłam ponownie.
Ponownie na nic.
Wykorzystałam moment, gdy ściągał moją koszulkę i mocno go odepchnęłam. Tyler uderzył o ścianę. Spojrzałam na niego. Był zły. Popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem i po chwili wyszedł z pokoju. Zdziwiło mnie to, ale długo się nad tym nie zastanawiałam. Szybko złapałam moją koszulkę, założyłam ją i chciałam wyjść z pokoju, ale zderzyłam się z Tylerem.
Miał nóż.
- Tyler… Po co ci to?- spytałam przerażona.
- Byłaś niegrzeczna, słonko. Należy ci się kara- oznajmił.
- Nie! Tyler proszę nie!- krzyknęłam, ale on nic sobie z tego nie robił.
Popchnął mnie na łóżko, usiadł na mnie i podwinął moją bluzkę. Płakałam, krzyczałam, próbowałam uciec, ale nic sobie z tego nie robił. Po chwili poczułam jak nóż rozcina moją skórę na brzuchu. Wrzasnęłam. Ból był okropny.
- Tyler, błagam przestań- prosiłam słabym głosem, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko jego głośny śmiech.
Po chwili ostrze przejechało w okolicach moich piersi ponownie wrzasnęłam z bólu, a on ponownie się zaśmiał. Zamknęłam oczy, przygotowana na kolejną dawkę bólu, ale nic się nie wydarzyło. Usłyszałam tylko jakieś krzyki. Otworzyłam powolnie oczy i ujrzałam przed sobą mojego przyjaciela.
"Proszę!"
- Caroline? Caroline słyszysz mnie?- pytał się mnie Damon, ale przez niemiłosierny ból nie potrafiłam mu odpowiedzieć.
Tak bardzo cieszyłam się, że tutaj przyszedł, ocalił mnie. Damon dzwonił na pogotowie, a ja powoli traciłam przytomność. Damon to zauważył i podbiegł do mnie.
- Caroline nie zamykaj oczu! Słyszysz mnie?! Nie waż się zamknąć oczu! Caroline?! Proszę!- krzyczał, ale nie byłam w stanie spełnić jego próśb.
***
Gdy się obudziłam znajdowałam się w szpitalu. Białe ściany raniły moje zaspane oczy.

- Caroline?- usłyszałam głos mojego przyjaciela.
- Damon, jesteś tutaj- uśmiechnęłam się.
- Tak jestem. Twoja rodzina też tu była. Przez cały tydzień. Każdy. Nawet twoja matka. Kazałem im iść do domu, odpocząć, a ja posiedzę z tobą.
- Co z Tylerem? Jak w ogóle mnie uratowałeś?- spytałam.
- Zostawiłaś swój portfel w szatni po treningu, a że ja miałem trening po tobie to trener mi go dał, bym przekazał tobie, więc po treningu poszedłem do ciebie, usłyszałem wrzaski. Twoje wrzaski i szybko wbiegłem do twojego i zobaczyłem co robi ci Tyler. Odepchnąłem go od ciebie, dałem parę razy w mordę, a później ten sukinsyn uciekł. Wtedy zadzwoniłem po pogotowie, a ty straciłaś przytomność.
- A co się dzieje teraz z Tylerem?- spytałam.
- Siedzi w pudle i czeka na rozprawę- powiedział.
- Caroline musisz o czymś wiedzieć- dodał cicho.
- O czym?- spytałam.
- Kiedy Tyler uciekł z twojego domu jedyne, co chciał zrobić, to zemścić się. Pojechał do Bonnie. I ją zgwałcił- wyjaśnił.
- Co?! Jak to?! Gdzie jest Bonnie?!- pytałam się, a moje oczy zostały wypełnione przez łzy.

Ze szpitala wyszłam tydzień później. Nadal ma ślady, po tym jak Tyler przecinał mi brzuch. Miesiąc później Bonnie zaczęła się strasznie źle czuć i poszła do lekarza. Okazało się, że jest w ciąży. Z Tylerem. Tak. Alison to córka Tylera i Bonnie.
- Caroline, dlaczego płaczesz?- spytała zdziwiona Rebekah.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to wspomnienie wywołało u mnie łzy.
- To ja byłam jedną z jego ofiar- wyjaśniłam.
- Co?!- spytała zszokowana Rebekah.
- Tyler był moim chłopakiem. Chciał czegoś więcej, ale ja nie chciałam i później sama dobrze wiesz, co się wydarzyło. Damon mnie od niego uratował, a ten w zemście zgwałcił moją najlepsza przyjaciółkę- Bonnie, która była później z nim w ciąży i teraz wychowuje pięcioletnią córeczkę- powiedziałam.
- O mój Boże… Nik wie?!- spytała.
- Nie! I się nie dowie! Obiecałaś- powiedziałam.
- I tak prędzej czy później się dowie- oznajmiłam.
- Tak… Ale jeśli już ma się dowiedzieć to ode mnie- powiedziałam.
- Dobrze- odpowiedziała.
- Okej… Przejdźmy do sedna- powiedziałam.
- Tyler wyszedł na wolność. Bonnie boi się, że ten dowie się o Ali i będzie próbował jej ją odebrać. Chciałam się ciebie spytać, czy on mógłby w ogóle się starać o jakiekolwiek prawa do Alison- wyjaśniłam.
"Dziękuję za pomoc"
- Po tym co zrobił? Wątpię. Sędzia musiałby być naprawdę głupi, gdyby mu pozwolił na…- przerwała w pół zdania.
- Na co?- usłyszałam pytanie skierowane zza moich pleców.
Dobrze wiedziałam do kogo należy głos. Odwróciłam się i przed moimi oczami pojawił się mój przyszły mąż.
- Na nic- odpowiedziałam za Rebekah.
Odwróciłam się z powrotem do blondynki.
- Dziękuję ci za pomoc- powiedziałam.
- Nie ma sprawy Caroline. Gdybyś miała jeszcze jakiekolwiek pytanie dzwoń do mnie o każdej porze dnia i nocy- powiedziała i uśmiechnęła się czule.
- Będę o tym pamiętać- zaśmiałam się.
- To do zobaczenia- pożegnałam.
- Do zobaczenia.






Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam! 
Błagam Was o wybaczenie!
Przepraszam za tak długą przerwę!
Przyszłam do Was z nowym rozdziałem. 
Według mnie jest taki sobie, ale to Wam daje go do oceny. 
Może teraz wyjaśnię moją nieobecność. 
Więc... Pracowałam przez ostatnie tygodnie na czerwony pasek. A w szczególności poprawiałam matematykę. I udało się! Mam średnią 5.06 i od dzisaiaj będe częściej dodawała notki!
Mam nadzieję, że rozdział Wam sie spodobał.
Chciałabym Was prosić o to, żeby każdy kto przeczyta ten rozdział pozostawił komentarz.
Chce zobaczyć ile Was jest.
Jeszcze raz przepraszam za tak długą przerwe. 
Pozdrawiam Was moi kochani. Życze Wam cudownych wakacji, pięknej pogody, świetnej opalenizny, miło spędzonego czasu i wszystkiego czego sobie życzycie <3
Kocham Was! 
Wasza Caroline xx. 
Template by Nielivka