Wyszłam z salonu sukien ślubnych. Pierwszą przymiarkę miałam
już za sobą.
Uff…
Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer do Eleny. Byłam
zdziwiona, że się nie pojawiła. Umówiłam się z nią, by pomogła mi wybrać
suknie, ale się nie zjawiła. Nie rozumiem. Przecież ona uwielbiała pomagać przy
moim ślubie. Włączyła się poczta głosowa.
Nie odebrała.
Następnie wybrałam numer do jej siostry bliźniaczki.
Katherine odebrała po drugim sygnale.
- Hej, Care!
- Cześć Kath. Wiesz może, co się dzieje z Eleną?
- A, czy ona nie miała być przypadkiem z tobą w tej chwili?-
zapytała.
- Powinna, ale się nie zjawiła- wyjaśniłam.
- Że co? Moja siostra nie pokazała się na przymiarce sukni
ślubnej?- była jeszcze bardziej zdziwiona.
- Nie mam pojęcia, dlaczego się nie pokazała. Może jej się
coś stało? Przecież obie wiemy, że Elena by tego nie przegapiła- powiedziałam.
- Care, spotkajmy się pod moim domem. Zaraz tam będę.
- Okej. Pa- pożegnałam się.
- Pa- rozłączyła się.
*Oczami
Katherine*
Skończyłam rozmowę z Caroline i ruszyłam w stronę domu.
Zdziwiło mnie to, że moja siostra nie zjawiła się na przymiarce sukni ślubnej.
Przecież mówiła o tym cały wczorajszy dzień. Schowałam telefon do torebki i
ruszyłam do domu. Niestety po drodze wpadłam na jakiegoś faceta. Gorącego faceta.
Katherine, ogarnij się!
- Przepraszam- wymamrotałam i chciałam go ominąć, ale mnie
zatrzymał.
- Widziałem cię w barze trzy tygodnie temu, ale szybko
wyszłaś i nie miałem okazji z tobą porozmawiać- powiedział.
Taa… Klaus chciał się czegoś dowiedzieć.
- Musiałam z kimś porozmawiać- odpowiedziałam od niechcenia.
Uśmiechnął się do mnie.
Jeju, koleś, streszczaj się. Nie mam czasu.
- Może pozwolisz mi się zaprosić na kawę?- zapytał.
Sorry, koleś. Moja siostra jest ważniejsza.
- Niestety, spieszę się- powiedziałam.
- To może umówimy się kiedy indziej?
- Jasne. Daj telefon, to wpisze ci mój numer-
odpowiedziałam.
Mężczyzna zaczął wyjmować telefon z kieszeni, a ja szybko go
wyminęłam i pobiegłam w stronę domu.
On na serio myślał, że dam mu mój numer?
- Ej, ślicznotko obiecałaś mi swój numer!- krzyknął za mną.
- Palant- prychnęłam.
Po kilki minutach byłam przed moim domem. Caroline już na
mnie czekała.
- Przepraszam, że tak długo, ale jakiś żałosny dupek, który
był powalonym kretynem zatrzymał mnie na ulicy- mruknęłam, a blondynka się
zaśmiała.
- Rozmawiałaś wczoraj z Eleną?- zapytała.
- Nie wiem, czy można to nazwać rozmową. Ona cały czas
paplała o tej całej przymiarce sukni ślubnej, a ja i Jeremy po prostu jej
słuchaliśmy- odpowiedziałam.
- Co się mogło stać, że nie przyszła?- spytała.
- Może wreszcie jej prawdziwa rodzina ją znalazła. Zawsze
jej powtarzałam, że jest kosmitką i te ufoludki ją w końcu znajdą!
- Katherine, nie pomagasz- rzuciła Caroline.
Przekręciłam teatralnie oczami i otworzyłam drzwi. Od razu
skierowałam się do kuchni i zajrzałam do każdej szafki.
Nie ma słodyczy. Niedobrze.
- Nie ma słodkości, Caroline- powiedziałam, a blondynka od
razu zrozumiała o co chodzi.
Zjadanie wszystkich słodyczy w domu było bardzo Elenowate i
oznaczało, że ma problemy z chłopakiem.
Ruszyłyśmy do pokoju Eleny. Otworzyłam drzwi i zastałyśmy
moją siostrę leżącą na łóżku z paczką chipsów na kolanach, oglądającą jakiś
durny serial.
Tak. To też jest bardzo Elenowate.
- Hej, Elena- odezwała się Caroline i moja bliźniaczka
spojrzała na nas, próbując się uśmiechnąć, co szczerze mówiąc, nie udało jej
się.
- Co się stało?- spytałam, siadając z Forbes na łóżku.
- To był palant- powiedziała.
Jak wszyscy.
- Co zrobił?- spytała Caroline.
- Chciał mnie zaciągnąć do łóżka, ale ja powiedziałam, że
chce czekać, a on ze mną zerwał- wyjaśniła.
- Dupek- podsumowała Care.
- Nie myśl o nim, Elena- powiedziałam, próbując doradzić.
Szczerze powiedziawszy, jestem ostatnią osobą, do której
powinno się zwracać z problemami sercowymi.
- Jestem zmęczona myśleniem. Ale to jest tak strasznie
trudne! Nie myślenie o tym!- powiedziała- Przepraszam, że nie pojawiłam się na
przymiarce, Caroline.
- Nie szkodzi- uśmiechnęła się blondynka.
- Przepraszam też za to, że tak świrowałam z tym ślubem.
Byłam taka głupia! No, bo przecież ty tego nie chcesz, a ja byłam tak tym
uradowana. Jaka ja jestem do bani- schowała twarz w dłonie.
Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą?
- Przez grzeczność nie zaprzeczę- powiedziałam.
- Nie pomagasz- zgromiła mnie Caroline.
- Czy ktoś kiedykolwiek mnie pokocha?- spytała samą siebie.
- Na pewno- powiedziałam- Każdego czeka kiedyś ta epicka
miłość.
Czy ja właśnie zacytowałam moją siostrę?
- Chciałabym, aby ktoś kiedyś spojrzał na mnie tak, jak
Klaus na Caroline- powiedziała.
- Co?- zapytała zdziwiona blondynka.
Gratuluję Elena. Świetna robota.
- Brawo, siostrzyczko- mruknęłam.
- Mogę wiedzieć, co miałaś na myśli, Eleno?- spytała.
- Nie powiesz mi przecież, że tego nie zauważyłaś!-
krzyknęła moja siostra.
- Czego?- spytała Caroline.
- Tego w jaki sposób patrzy na ciebie Klaus- wtrąciłam się.
- Niby w jaki?- rozszerzyła oczy.
- Z uwielbieniem! Patrzy na ciebie, jak na ósmy cud świata-
powiedziała Elena.
- Co?- zapytała zdziwiona Caroline- Nie rozumiem.
Serio, Caroline? Nawet ja to rozumiem.
- Podejrzewamy z Eleną, że Klaus darzy cię uczuciem
mocniejszym niż przyjaźń, Caroline- powiedziałam.
*Oczami
Caroline*
- Żartujecie, prawda?- zapytałam.
Jak one mogą sądzić, że Klaus coś do mnie czuje? Przecież
jesteśmy tylko przyjaciółmi!
Prawda, Caroline? Tylko przyjaciółmi, prawda?
- Możemy się mylić. Wiesz jak to jest- zaczęła Katherine.
- Nie mylimy się- powiedziała szybko Elena.
- Skąd możesz to wiedzieć?- spytałam.
- Romantyczne filmy? Heloł?! Myślisz, że ja je tylko
oglądam? Ja wyciągam z nich wnioski i czasami rzeczy, które przydają się w
życiu. W szczególności w życiu miłosnym- powiedziała dumna z siebie
Elena.
- Tylko wy tak uważacie?- zapytałam.
- Nie- odpowiedziały chórem.
- Co? Kto jeszcze wpadł na tak absurdalny pomysł?- spytałam.
- No… Yyy…- jąkała się Katherine.
- Damon- powiedziała Elena.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.
Damon?! To muszą być jakieś żarty!
- Bonnie- dodała Katherine.
Cudownie!
- Alison, Stefan, Jeremy- wymieniała Elena.
Czyli wszyscy.
- Ashley, Cody.
Moje rodzeństwo? Moja własna krew przeciwko mnie! To nie
fair.
- Rebekah- skończyła Katherine.
Z nią też o tym rozmawiały?
- I co ja mam z tym zrobić?- zapytałam.
- Pocałować się w deszczu!- podsunęła pomysł Elena.
- Zamknij się Elena- rzuciła Katherine- Porozmawiać z nim.
- Albo od razu przejść do przyjemnych rzeczy. Jeśli wiesz co
mam na myśli- powiedziała Elena.
- Elena!- krzyknęłyśmy razem z Katherine.
Fuj.
- Muszę się już zbierać- powiedziałam.
- Pa!- rzuciła Elena, która nawet nie ruszyła się z łóżka.
Katherine odprowadziła mnie do wyjścia.
- Możemy się mylić. Tak jak myliliśmy się z…wszystkimi-
uśmiechnęła się.
Miała rację. Często myśleliśmy, że ktoś jest w kimś
zakochany, ale zawsze się myliliśmy. Teraz na pewno też tak jest.
- Pewnie masz rację- powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Do zobaczenia jutro, Caroline- pożegnała się.
- Pa!
Ruszyłam w stronę domu. Na przymiarkę ślubną odwiózł mnie
Klaus, więc musiałam teraz wracać na piechotę. Nie chciało mi się dzwonić po
taksówkę. Rozmyślałam nad tym, co powiedziały mi dziewczyny.
Czy to może być prawda?
Nie. Wątpię w to. Może. To jest bardzo prawdopodobne.
Tak.
Jest tyle odpowiedzi. A nawet jeśli tak, to co? Czy to coś
zmieni? Ale jest jedno najważniejsze pytanie.
Czy ja czuję do niego, to samo, co on do mnie? Czy ja go
kocham?
Nic. Pustka. Nie mam zielonego pojęcia. Z jednej strony przy
nim czuję się inaczej, ale z drugiej boję się.
Jestem taka głupia. Przecież każda inna dziewczyna
skakałaby z radości, gdyby okazało się, że mega przystojny, inteligentny facet
jest w niej zakochany. Ale dlaczego nie ja?
Moje rozmyślenia przerwał samochód, który zatrzymał się koło
mnie. Znałam ten samochód.
- Nie miałaś być z Eleną?- zapytał Klaus.
- Właśnie od niej wracam- odpowiedziałam.
- Wsiadaj, nie będziesz szła na piechotę- powiedział, a ja
wsiadłam do samochodu.
- Jak ci minął dzień?- zapytał.
- Dobrze. Po przymiarce poszłam do domu Eleny i Katherine-
odpowiedziałam- A tobie?
- Strasznie pracowicie. Miałem dzisiaj strasznie dużo
spotkań. I na dodatek żadnego w mojej firmie, więc musiałem jeździć w tę i z
powrotem- odpowiedział.
Po chwili byliśmy już pod domem. Wysiadłam z samochodu i
otworzyłam drzwi.
- Co chcesz na kolację?- zapytał Klaus, gdy wszedł do kuchni.
- Nie jestem głodna- powiedziałam, co było kłamstwem.
Byłam cholernie głodna. Nie jadłam dzisiaj obiadu. Po prostu
chciałam uciec na górę i nie czuć się tak przy nim, jak czuję się w tej chwili.
- Pójdę wziąć prysznic i położę się spać. Jestem strasznie
zmęczona, a jutro zapowiada się strasznie energiczny dzień. W końcu jutro
idziemy na urodziny Victorii!- powiedziałam.
- Dobranoc, Caroline- uśmiechnął się.
- Dobranoc, Klaus.
Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro.
Jestem
żałosna.
Szybko wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Zamknęłam
oczy i próbowałam zasnąć. Z marnym sutkiem. Słyszałam jak Klaus wchodzi do
pokoju, a następnie do łazienki. Czułam, jak kładzie się obok mnie na łóżku.
Tym razem zasnęłam bez problemu.
***
Obudziły mnie promienie słoneczne. Przetarłam ręką oczy i
rozejrzałam się po pokoju.
Byłam sama.
Spojrzałam na zegarek. 9.30. Wstałam z łóżka i skierowałam
się w stronę łazienki. Szybko wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i zeszłam
na dół z zamiarem zrobienia śniadania. Nigdzie nie było widać Klausa. Dziwne.
Zrobiłam sobie kanapki, które chwilę później zniknęły z talerza. Nalałam sobie
do szklanki soku pomarańczowego i upiłam trochę.
- Dzień dobry.
Z mojej ręki wyleciała szklanka i roztłukła się na podłodze.
- Przepraszam. Przestraszyłeś mnie- powiedziałam do Klausa i
zaczęłam kucać, by pozbierać szkło.
- Nic się nie stało- powiedział i przykucnął obok mnie, by
mi pomóc.
- Dziękuję- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Dzwoniła twoja mama- oznajmił.
- Czego chciała?- zapytałam.
- Spytała się, czy chcielibyśmy wpaść dzisiaj do niej na
obiad, ale powiedziałem jej, że jesteśmy dzisiaj zajęci- odpowiedział.
- Jak dobrze, że Victoria ma dzisiaj urodziny. Nie mam
ochoty spotykać się z matką- powiedziałam.
- Caroline, muszę teraz jechać na jedno spotkanie, ale wrócę
przed urodzinami małej- powiedział, a ja dopiero teraz zauważyłam, że miał na
sobie garnitur.
- Okej- powiedziałam- Miłego spotkania.
Uśmiechnął się i wyszedł. Miałam wolne całe przedpołudnie.
Co by tu porobić?
Postanowiłam zrobić coś, co korci mnie już od dłuższego
czasu. Weszłam na górę i skierowałam się do pomieszczenia, do którego zajrzałam
tylko raz, gdy Klaus po raz pierwszy oprowadzał mnie po domu. Otworzyłam drzwi
i weszłam do środka, rozglądając się i podziwiając przeróżne obrazy. Byłam w
pracowni Klausa. Czasami po pracy Klaus wchodzi i tutaj i przez dłuższy czas
nie wychodzi. Zastanawiam się wtedy, co maluje, ale nigdy nie chciałam mu
przerywać. Na stole zauważyłam szkicownik, który zaczęłam oglądać. Były to
przeróżne szkice. Zaczynając od krajobrazów kończąc na… mnie.
Co ja tutaj robię? Czy on mnie naszkicował? O mój Boże.
To jest piękne.
Szkic przedstawia mnie w nasze zaręczyny. Jestem
uśmiechnięta. Wyglądam pięknie. Czy on postrzega mnie w ten sposób? Przecież
jestem zwykłą, przeciętnie ładną dziewczyną. Dotknęłam palcami kartki ze
szkicem, by upewnić się, że to jest prawdziwe. Mimowolnie uśmiech na mojej
twarzy powiększył się. Nie wiedziałam do końca, dlaczego się uśmiecham.
Czy to dlatego, że podobał mi się ten szkic? Czy może z
innego powodu? Ale jakiego?
Sama nie umiałam sobie odpowiedzieć. Odłożyłam szkicownik i
zaczęłam oglądać inne obrazy. Klaus był naprawdę utalentowanym malarzem. Spojrzałam
na zegarek. Czas wskazywał, że musze się zacząć szykować. Weszłam do pokoju i
wyciągnęłam z szafy szmaragdową sukienkę z koronkową górą. Weszłam do łazienki,
ogarnęłam się, założyłam sukienkę, nałożyłam lekki makijaż i poprawiłam włosy.
W beżową torebkę wpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół po beżowe
balerinki. Uznałam, że nie zakładam dzisiaj szpilek, bo nogi mnie za bardzo
bolą. A po drugie: balerinki są o niebo lepsze. Wyszykowana czekałam na Klausa,
który zjawił się chwilę później.
- Jesteś już gotowa?- spytał.
- Tak- odpowiedziałam i wyszłam z kuchni.
- Ślicznie wyglądasz- powiedział.
- Dziękuję- odpowiedziałam i mogę przysiąść, że poczułam jak
na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
Ale dlaczego?
Klaus kazał mi pójść do samochodu, a sam pobiegł po prezent
na górę. Szczerze nie mam zielonego pojęcia, gdzie go schował. Po chwili
Mikaelson siedział koło mnie w samochodzie. Ruszyliśmy.
- Jak było na spotkaniu?- zapytałam.
-Nudno. W sumie to ja tylko słuchałem, bo po prostu nie
miałem siły mówić- powiedział.
I rozmowy koniec.
Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem Elijah i Hayley,
gdzie miały się odbyć urodziny Re- tak zwracali się do dziewczynki najbliżsi, a
ja już prawie do nich należę, więc także zaczęłam do niej tak mówić. Bardzo ją
polubiłam. Dzisiaj skończy dwa latka.
Wysiadłam z samochodu i wraz z Klausem skierowaliśmy się w
stronę wejścia. Zadzwoniliśmy do drzwi i po chwili zostały otworzone przez Tobiego.
- Wujek Nik! Ciocia Caroline!- krzyknął uradowany i nas
przytulił.
Weszliśmy do środka i okazało się, że byliśmy pierwszymi
gośćmi.
- Line! Line!- usłyszałam głos Victorii.
Dziewczynka nie umiała wymówić mojego pełnego imienia, więc
mówiła tylko jego część. To było urocze i przypominało mi, jak kiedyś Ali, tak się
do mnie zwracała.
- Re!- przytuliłam ją- Wszystkiego najlepszego!
- Nik- na jego widok też się ucieszyła.
Klaus kucnął obok nas i także przytulił Re.
- Wszystkiego najlepszego- powiedział i pocałował ją w
główkę.
Wręczyliśmy jej prezent. Victoria była na etapie Hello Kitty,
więc uznaliśmy, że gadająca kitka będzie dobrym prezentem dla dziewczynki. Nie
myliliśmy się. Victorii bardzo spodobał się prezent.
- Wujku, pobawisz się ze mną na dworze?- spytał Toby.
- Oczywiście- powiedział Klaus i wyszedł z chłopcem.
Postanowiłam sprawdzić, czy nadam się do czegoś Hayley. Weszłam
do kuchni.
- Pomóc w czymś?- zapytałam.
- Nie. Już wszystko skończone- uśmiechnęła się- Urządzanie
urodzin to istne piekło- zaśmiała się- Zresztą zobaczysz, gdy sama będzie
urządzać przyjęcie dla swojego dziecka.
Uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Jak sobie radzisz?- zapytała.
- Z czym dokładnie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Ze ślubem. Wiem, jak się czujesz- powiedziała.
- A z tym. Coraz bardziej dociera do mnie myśl, że muszę
wyjść za mąż- odpowiedziałam- Jest to męczące.
- Czułam się identycznie. Ale teraz jestem szczęśliwa. Kto
wie, może tobie i Klausowi też się ułoży?
Może.
Gości zaczęło przybywać i po chwili salon był już
wypełniony. Poznałam paru ludzi ze strony rodziny Hayley, w tym jej matkę, która
zmusiła ją do małżeństwa z Elijah. Szczerze? Niczym nie różniła się od mojej.
Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Chwilę później na stole pojawił się piękny
tort. Hayley wzięła na ręce Re, a Elijah obok trzymał Tobiego. Victoria
zdmuchnęła świeczki i wszyscy zaczęliśmy bić brawa. Oczywiście musieli zapalać
świeczki jeszcze raz, by Toby mógł zdmuchnąć. Zdmuchnął wszystkie.
-Widzisz wujku! Mówiłem, że zdmuchnę wszystkie- zwrócił się
do Klausa.
Zaśmiałam się i spojrzałam na Mikaelsona. Uśmiechał się. Z
dołeczkami.
Następnie tradycyjnie odśpiewaliśmy „Sto lat” i
zasiedliśmy do stołu. Rozmawialiśmy, o tym, że Re wyrosła, że Toby zrobił się
grzeczniejszy, temat spadł nawet na ślub mój i Klausa, ale w sumie to nie
czułam się niezręcznie. Gdy Victoria poszła spać, ja z Niklausem zaczęliśmy się
zbierać. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy do samochodu. Wsiedliśmy i
chwilę później ruszyliśmy.
- Jak ci się podobało?- zapytał.
- Było miło. Victoria chyba ucieszyła się na nasz prezent-
powiedziałam.
- Mam taką nadzieję. Szczerze mówiąc czułem się niezręcznie
w dziale dla dziewczynek, gdzie otaczały mnie lalki- oznajmił.
I w tym momencie wybuchłam śmiechem. Szczerym śmiechem.
Klaus spojrzał na mnie.
- Nigdy jeszcze się tak przy mnie nie śmiałaś- powiedział.
- Musisz zacząć się przyzwyczajać do tego okropnego śmiechu,
ponieważ dość często się tak śmieje- oznajmiłam.
- Twój śmiech nie jest okropny- powiedział- Jest piękny.
I po raz drugi tego dnia na moje policzki wpłynęły rumieńce.
I ponownie nie wiem dlaczego.
Mimo wszystko uśmiechnęłam się i podziękowałam.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Przepraszam za ponowną długą przerwę, ale ten rok szkolny naprawdę daje w kość.
Jest dopiero listopad, a ja już jestem zawalona.
Na dodatek tok myślenia moich nauczycieli jest do bani: "Po co przestrzegać statusu szkoły, jak mozemy wcisnąć dzieciakom pięc testów w tygodniu"
Gratuluję im inteligencji!
Do tego dochodzą jeszcze moje prywatne problemy i "przyjaciółka", która uważa, że jestem popierdoloną suką, ale nie umie mi tego powiedziec w twarz, tylko obgaduje mnie za moimi plecami.
I właśnie podałam Wam czynniki, które wpływają na taką długą przerwę.
Przepraszam Was gorąco! Naprawdę!
Jak Wam się podobał rozdział?
Szczerze boję się pisać następny. Odbędzie się wtedy ślub i boję się, że źle go opisze i Wam się nie spodoba, ale będę próbowała. Sama nie mogę się doczekać, kiedy oni wreszcie będą małżeństwem.
A teraz tak z innej beczki:
Ostatnio czytałam jakiegoś tam bloga i zdałam dobie sprawę, że chciałambym bardziej poznać autorkę tego bloga. Pozadawać jej kilka pytań i takie tam. I zaczęłam się zastanawiać, czy Wy też nie chcielibyście mnie lepiej poznać. Spytać o coś. Jeśli mielibyście taką ochotę zadawajcie pytania w komentarzach, a ja bedę na nie odpowiadać pod następnym postem :) Mogą być to pytania różnego typu, np. Jak mam naprawde na imię? Ile mam lat? Jaką mam ksywkę? I różne rzeczy.
A jeśli chcielibyście ze mną gdziec popisać (e-mial, gg itd.) także napiszcie w komentarzach, a ja z chęcią z tego skorzystam :)
Pozdrawiam
Wasza Caroline xx.