Zanurzenie i wynurzenie. Była
czwarta rano, a ja pływałam w basenie, który znajdował się w ogrodzie mojego
narzeczonego.
Boże, jak to w ogóle
brzmi? Narzeczony?
Kiedy o trzeciej postanowiłam
tutaj przyjść Klaus smacznie spał. Przez tą całą akcję z Tylerem nie mogłam
dzisiaj zmrużyć oka. Moja matka tym razem naprawdę przesadziła. Byłam w stanie
jej wybaczyć to, że zapomniała o pogrzebie taty, ale to, że powiedziała
Lockwoodom o Alison, a następnie zaprosiła Tylera na zaręczyny było
niewybaczalne. Cały czas modliłam się, aby Tyler nie zamienił ani jednego słowa
z Klausem. Choć w sumie… gdyby Nik z nim rozmawiał, to zostałabym zasypana
pytaniami.
Jezu…Powiedziałam do niego
„Nik”. Jestem sobą załamana.
Kolejne zanurzenie i nowe
myśli.
Czy Tyler dostanie Alison?
Bonnie wczoraj dostała
wezwanie do sądu. Rozprawa ma się odbyć za trzy tygodnie. Przeważnie na takie
typu rozprawy czeka się dwa-trzy miesiące, ale najwyraźniej kasa Lockwoodów
może załatwić wszystko. -Z Rebeką po swojej stronie Bonnie ma duże
szanse na wygraną. W razie czego mogę zeznawać, że Tyler jest niebezpieczny. Bo
jest. On przecież uderzył Alison! Niczemu niewinne, pięcioletnie dziecko. Kiedy
ją uderzył popełnił największy błąd, jaki mógł kiedykolwiek zrobić.
Wynurzenie.
Czy powinnam powiedzieć
Klausowi?
Ta myśl najbardziej mnie
dręczyła. Ponownie się zanurzyłam, ponieważ pod wodą lepiej mi się myśli. W
sprawie z powiedzeniem Klausowi prawdy niczego nie byłam pewna. Zasługiwał
na prawde, ale ja nie potrafiłam mu zaufać. I chyba nigdy nie będę mu ufała w
stu procentach. W tym momencie zmęczenie i senność wzięły nade mną górę. Mimo
iż nie chciałam, mój organizm domagał się bym zamknęła oczy. Momentalnie moje
powieki były już zamknięte. Po chwili poczułam jak silne ręce łapią mnie w
talii i wynurzają.
- Caroline!- zawołał ktoś z
brytyjskim akcentem.
Otworzyłam powoli zmęczone
oczy i zobaczyłam mojego „bohatera”.
- Klaus?- byłam zdziwiona, że
go tu widzę.
Przecież spał.
- Dzięki Bogu nic ci nie
jest- odetchnął z ulgą i przytulił mnie.
Zdziwił mnie ten gest, ale
nie protestowałam. Wręcz przeciwnie, wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. To
dziwne, ale czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Czułam, że w tej chwili,
ani Tyler ani ktoś inny nie zrobiłby mi krzywdy.
Tak, to dziwne. Nie powinnam
się tak czuć.
- Co ty tu w ogóle robisz?-
spytał, cały czas trzymając mnie w swoich silnych ramionach.
- Nie mogłam zasnąć. Za dużo
myśli krążyło mi po głowie, więc poszłam popływać i najwyraźniej zmęczenie
wzięło górę, kiedy byłam jeszcze pod wodą- odpowiedziałam.
- Nigdy więcej tego nie rób-
powiedział, wypuszczając mnie- Nigdy nie wchodź do wody, gdy jesteś zmęczona.
Obiecujesz?
- Obiecuję.
Dlaczego to powiedziałaś?
Co się z tobą dzieję?
- To dobrze- uśmiechnął się,
a na jego twarzy ukazały się dołeczki.
Ojej! Mikaelson ma
dołeczki.
- A ty jak się tu znalazłeś?-
spytałam i spojrzałam na niego.
Dopiero teraz zauważyłam, że
był bez koszulki.
- Obudziłem się i zobaczyłem,
że cię nie ma, więc poszedłem sprawdzić czy jesteś na dole, gdy schodziłem zauważyłem,
że światło jest zapalone, więc skierowałem się tam i wtedy zobaczyłem, że
jesteś w basenie, ale przestraszyłem się, gdy nie pokazywały się bąbelki, które
pojawiają się na powierzchni, gdy się oddycha, więc wskoczyłem i cię wyłowiłem-
odpowiedział.
On się przestraszył? On
się martwił? O mnie? Oczywiście, idiotko! To przecież ideał mężczyzny! Chyba
trzeba mu…podziękować, no nie?
- Dziękuję- wyszeptałam,
spuszczając wzrok, zdając sobie sprawę jak bardzo się upokorzyłam.
- Na pewno nic ci się nie stało?-
spytał.
- Wszystko w porządku.
- To dobrze- uśmiechnął się.
O cholera!
Uświadomiłam sobie, że jestem
w stroju kąpielowym i gdy wyjdę Klaus może zauważyć moje pozostałości po tym
sukinsynie- Tylerze. Nagle usłyszeliśmy dzwonek telefonu Klausa. Spojrzałam na
niego zdziwiona. Kto dzwoni o tej porze?
No tak. To biznesmen,
idiotko. On dostaje telefony o każdej porze.
Klaus wyszedł z basenu i
ruszył w stronę domu. Pewnie nachlapie woda w środku.
On się tym nie przejmuje,
idiotko! On ma od tego sprzątaczki. Boże…ile razy ja się już obraziłam?
Muszę podziękować temu komuś,
że zadzwonił do Klausa, ponieważ nie zobaczy moich blizn. Szybko wyszłam z
wody, wytarłam włosy, oplotłam swoje ciało ręcznikiem, ponieważ pidżamę
zostawiłam w salonie i ruszyłam do środka. Zastałam Klausa za blatem w kuchni.
- Kto to był?- zapytałam.
- Moja matka- odpowiedział.
Jej jednak mimo wszystko
nie będę dziękować…
- Czego chciała o tej porze?
- Chciała nas zaprosić jutro,
znaczy dzisiaj na rodzinny obiad.
- Nie mogła zadzwonić wcześniej?-
byłam zdziwiona.
No bo kto normalny dzwoni
o czwartej nad ranem?
- Powiedziała, że nie chciała
nam wcześniej przeszkadzać- oznajmił.
- W czym?- palnęłam.
Klaus spojrzał na mnie
rozbawiony z podniesionymi brwiami, brwiami ja uderzyłam się otwarta dłonią w
czoło.
Idiotka!
- Dobra już wiem, o co
chodzi!- zaśmiałam się- Ale twoja matka tak na serio?
- Najwyraźniej tak…
Jezu. Fuj! Ja i on. Ble!
- Powinnaś się położyć
Caroline- powiedział po chwili ciszy.
Ugh! Czy on musi być taki
troskliwy?!
- Pójdę, tylko założę
pidżamę- oznajmiłam, złapałam pidżamę i weszłam do łazienki.
Słyszałam jak Klaus wchodzi
na górę. Odetchnęłam z ulgą. Mało brakowało, a dowiedziałby się prawdy. Ta
sytuacja pokazała tylko, że mam coraz mniej czasu nim Niklaus sam się dowie.
Ubrałam się w pidżamę, rozwiesiłam mokry strój kąpielowy oraz ręcznik i weszłam
na górę. Położyłam się na łóżku, zwracając tym samym uwagę Klausa.
- Klaus?
- Tak?
- Mógłbyś nikomu nie mówić o
tym, co się stało?- zapytałam niepewnie.
- Nie miałem zamiaru wspominać
o tym- odetchnęłam z ulgą- Damon by mnie zabił, gdyby dowiedział się, że cię
nie dopilnowałem i coś mogłoby ci się stać.
Zaśmiałam się.
O tak. Damon na pewno by
go zabił.
- Masz rację. Nie miałbyś
życia- śmiałam się.
- Masz świetnych przyjaciół,
Caroline- przyznał.
- Wiem. Strasznie ich kocham-
oznajmiłam.
- Skąd się znacie?- zapytał.
- Katherine, Eleną i Bonnie
poznałam już w przedszkolu. W pierwszej klasie pojawił się Stefan, z którym się
zaprzyjaźniłyśmy, a później poznałyśmy jego starszego brata. Damona polubiłam
od razu, następnie przekonała się do niego Katherine, później Bonnie, a Elena
nadal go nie lubi, ale jest skazana na jego towarzystwo- opowiedziałam.
- A Alison to…?- zapytał.
- To córeczka Bonnie-
odpowiedziałam.
-Bonnie ma męża?- był
zdziwiony.
Kurde… Klaus za daleko
kopie…
- Nie, ale obiecałam jej, że
nie będę tego opowiadać- próbowałam się wymigać od prawdziwej odpowiedzi.
Przytaknął na znak, że
rozumie.
Całe szczęście.
- Alison jest urocza-
stwierdził.
- Tak. Nawet nie wiem jak
bardzo. Ale będziesz miał dużo okazji, by się przekonać- powiedziałam.
- Naprawdę?
- Tak. Alison jest moją
chrzestnicą, więc odwiedza mnie dość często- odpowiedziałam.
Uśmiechnął się.
- Dobrze, ale teraz naprawdę
powinnaś iść spać- powiedziałam.
Uśmiechnęłam się do niego i
zamknęłam oczy.
***
Otworzyłam powoli oczy. Za oknem słońce już świeciło. Skierowałam swój wzrok na zegarek, który stał na szafce nocnej. 10.00.
Spałam do 10?
Wstałam z łóżka i skierowałam
się na dół. Klaus był w kuchni.
- Hej- przywitałam się.
Odwrócił się do mnie i
uśmiechnął.
- Hej. Jak się spało?-
zapytał.
- Dobrze. A tobie?
- Tez dobrze. Mam nadzieję,
że lubisz gofry- powiedział, poczym postawił talerz pełen gofrów na blacie.
Uśmiechnęłam się do niego
szeroko, złapałam kilka gofrów i pognałam na kanapę w salonie, włączyłam
telewizor i zaczęłam oglądać jakiś program. Po chwili dołączył do mnie Klaus.
Gdy skończyliśmy jeść zaczęliśmy sprzątać po śniadaniu, a następnie pognałam na
górę wybrać coś na obiad u Mikaelsonów. Najchętniej założyłabym szorty, T-shirt
i trampki, ale sądzę, że nie byłby to jednak odpowiedni strój. Nie lubiłam
chodzić w sukienkach i szpilkach jak reszta dziewczyn. To strasznie niewygodne.
Oczywiście Elena twierdzi inaczej i większość sukienek, spódnic i szpilek w
mojej szafie są od niej lub kupione na jej prośbę. Nagle poczułam czyjś wzrok
na sobie, więc się odwróciłam.
- Co robisz?- spytał Klaus.
- Co ja mam założyć na ten
obiad?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Sukienkę i szpilki. A
przynajmniej tak ubiera się Rebekah.
- Okej… Już wiem co założę-
oznajmiłam i wyciągnęłam z szafy czarna sukienkę w wyszyte kwiaty w dwóch czy
trzech miejscach. To była jedna z nielicznych sukienek, które lubiłam. Dostałam
ją od taty. Na samo wspomnienie tego dnia, gdy dostałam ten prezent
uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ładna- przyznał Klaus.
- Dostałam ją od taty. Może
przypomni mojej mamie, że miała męża, jak myślisz?
- Caroline czy twoja matka
wspominała ci, że nie przyjdzie sama na obiad u mojej matki?- zapytał.
- Co? Nie nic nie wspominała.
Jak to nie przyjdzie sama?
- Podobno ma przyjść z jej
nowym partnerem. Nie wiedziałaś?
- Nie. Nie miałam pojęcia!
- Przepraszam, że ci
powiedziałem… Myślałem, że…
- Nie, Klaus. Nie
przepraszaj. Nie masz za co. Jestem ci wdzięczna, że mi powiedziałeś.
Przynajmniej nie będę bardzo zszokowana widokiem obcego mężczyzny przy mojej
matce.
Uśmiechnął się do mnie lekko
i oznajmił, abym zaczęła się szykować, bo niedługo mamy się zbierać. Wzięłam
prysznic i zaczęłam doprowadzać się do porządku. Ubrałam się w naszykowaną
sukienkę, średniej długości blond loki pozostawiłam rozpuszczone i nałożyłam na
twarz trochę makijażu. Wyszłam z łazienki, a moje miejsce zajął Klaus. Wzięłam
beżową, małą torebeczkę, do której wpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i
zeszłam na dół założyć moje szpilki w takim samym kolorze, jak torebka. Gdy
byłam już gotowa podeszłam do lodówki, wyjęłam butelkę wody i wlałam trochę do
szklanki. Chwilę potem naczynie było już puste, a na dole pojawił się Klaus.
Prezentował się świetnie. Czarny garnitur i biała koszula z rozpiętymi guzikami
pod szyją idealnie na nim wyglądały.
Powtarzasz się Klaus.
- Ty też nie wyglądasz
najgorzej- uśmiechnął się.
Po co to mówiłaś?!
Idiotka.
- Możemy już jechać?-
zapytał.
Pokiwałam głową i ruszyliśmy
do samochodu Klausa. Jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi od strony
pasażera, a następnie usiadł od strony kierowcy. Przekręcił kluczyk w stacyjce
i ruszyliśmy. Zauważyłam, że w okolicy, w której mieszka Klaus nie ma dużo
domów.
Droga okolica. Nie
wszystkich na to stać, idiotko.
Mimo wszystko podobało mi się
tutaj. Była to spokojna okolica, a takich jest naprawdę niewiele w zatłoczonym
Nowym Jorku. Gdy podjechaliśmy pod rezydencję państwa Mikaelsonów, nie mogłam
uwierzyć, że to jest to samo miejsce, w którym odbyły się wczorajsze zaręczyny.
Szczerze w tej odsłonie dom rodzinny Klausa bardziej mi się podobał. Bez ozdób,
różnych światełek dom wyglądał o niebo lepiej. Klaus otworzył mi drzwi i
wyszłam z samochodu. Zauważyłam już dwa samochody na podjeździe, w tym, o
dziwo, samochód mojej chrzestnej.
Co ona to robi?
- Klaus?
- Tak?
- Kiedy mówiłeś „rodzinny
obiad” jakich członków rodziny miałeś na myśli?- zapytałam cały czas
wpatrując się w srebrny samochód mojej ciotki.
- Moja matka uznała, że moi
chrzestni powinni poznać ciebie, a twoi mnie- odpowiedział.
- O mój Boże- wyszeptałam,
zdając sobie z czegoś sprawę.
- Wiem, że źle zrobiłem nie
mówiąc ci, ale zupełnie wyleciało mi to z głowy…
- Nie Klaus, nie o to chodzi-
powiedziałam szczerze.
Mikaelson posłał mi pytające
spojrzenie.
- Mój chrzestny i moja matka
się nienawidzą. Znając ich pewnie wybuchnie kłótnia- wyjaśniłam swoje obawy.
- Przynajmniej będzie
śmiesznie, kochana!- powiedział i ruszył do wejścia.
Westchnęłam. Klaus pewnie
myślał, że będzie to normalna kłótnia. Nawet nie wie, jak bardzo się myli. No,
ale cóż… nie będę go wyprowadzała z błędu.
- Idziesz?- z rozmyślań
wyrwał mnie głos Klausa.
Szybko przytaknęłam i
ruszyłam w jego stronę. Niklaus zapukał do drzwi, a po chwili otworzyła je jego
matka.
- Niklaus! Caroline, kochanie
ślicznie wyglądasz!- powiedziała uradowana, poczym przytuliła i ucałowała
zarówno mnie jak i Klausa.
Pani Mikaelson skierowała nas
do salonu, gdzie większość osób już było. Wzrokiem wyłapałam Rebekę
rozmawiającą w jakąś kobietą, której nie znam. To pewnie matka chrzestna
Klausa. Zauważyłam też Elijah i jego żonę Hayley, którzy rozmawiali z ojcem
Klausa i jakimiś dwoma innymi mężczyznami. Później zobaczyłam Kola i jakąś kobietę,
którzy bawili się z czwórką dzieci. Rozpoznałam tylko jedno, Tobiego.
Czteroletniego synka Hayley i Elijah. Pozostałej trójki nie znałam.
- Caroline!- podbiegła do
mnie moja ciotka.
- Witaj, ciociu Lily-
przywitałam się.
- Ty to pewnie Klaus- te słowa
skierowała do mojego przyszłego męża.
- Owszem. Miło mi panią
poznać- powiedział.
- Jaka tam pani! Mów do mnie
Lily- zaśmiała się.
Klaus i moja ciotka zaczęli
rozmawiać, więc zostawiłam ich samych i zabrałam się za poszukiwanie mojego
rodzeństwa. Po chwili wyłapałam wzrokiem miętową sukienkę, która z pewnością
należy do Ashley. Podeszłam bliżej. Nie myliłam się. Przy wejściu na ogród stało moje rodzeństwo.
- Hej!- przywitałam się.
- Cześć!- powiedzieli
jednocześnie.
- Co robicie?- spytałam,
orientując się, że co chwilę patrzą „dyskretnie” na ogród.
- Mama poszła do ogrodu z tym
jej całym nowym facetem- odpowiedział Cody.
- Właśnie. Jej nowy facet.
Kiedy ona w ogóle zaczęła się z nim spotykać? I kim on jest?- zapytałam.
- George Williams. Jest prawnikiem
i pracuje w naprawdę dobrej firmie prawniczej- zaczęła wyjaśniać Ashley.
- Podejrzewamy, że mama i on
zaczęli spotykać się, gdy tata jeszcze żył- powiedziała cicho.
- Poczekaj… Chyba nie chcesz
mi powiedzieć, że…?- milczenie Ashley tylko utwierdziło mnie w moich
mniemaniach- Ona go zdradzała.
- Tak nam się wydaje- wtrącił
się mój brat.
- Swoją drogą mama się dziś
wścieknie- dodał po chwili ciszy.
- Dlaczego?- zapytałam.
- Wiesz, kiedy matka Klausa
zadzwoniła do mamy i powiedziała, aby ta powiadomiła twoich chrzestnych o tym
obiedzie, matce nie za bardzo spodobał się ten pomysł. No, bo w końcu przecież
musi zadzwonić do wujka, więc postanowiła, że zadzwoni tylko po ciocię Lily.
Uznałem wraz z moją siostrą, że wujek powinien być obecny na tym wydarzeniu,
więc do niego zadzwoniliśmy- wyjaśnił Cody.
- O mój Boże… Jesteście
genialni!- zaśmiałam się.
- Córeczko!- usłyszałam i mój
humor automatycznie się pogorszył.
Odwróciłam się do mojej matki,
która stała obok swojego partnera. Nie odezwałam się do niej.
- Caroline poznaj George-
powiedziała z uśmiechem na ustach.
Ten jej kochaś podszedł do
mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Miło mi cię poznać
Caroline- powiedział z uśmiechem.
- Caroline, tu jesteś!-
usłyszałam głos Rebeki.
- Rebekah! Ślicznie
wyglądasz- powiedziałam szczerze.
- Dziękuję. Ty też wyglądasz pięknie- przyznała- Mogę cię porwać
na momencik?
- Oczywiście- odpowiedziałam.
Szybko odeszliśmy od mojej
matki ,a na drugi koniec pomieszczenia.
- Słuchaj, co robi tutaj ten
gość?- zapytała, patrząc na faceta mojej matki.
- To jest nowy kochaś mojej
matki.
- Co?! Twoja matka jest chora
psychicznie!- obok mnie nagle pojawił się Kol.
- Wiem o tym.
- Wiesz o tym, że George jest
prawnikiem?- zapytała siostra Klausa.
- Tak. Ashley i Cody coś tam
wspominali…
- To teraz zgadnij, kto jest
jego nowym klientem- powiedział Kol.
- Kto?- zapytałam.
- Tyler…- wyszeptała Rebekah.
- Co? Poczekaj… Ale skąd Kol
o tym wie?- spytałam.
- Bonnie mi wszystko
powiedziała- oznajmił.
- Co? Kiedy?- zapytałam
zdziwiona.
- Wczoraj na zaręczynach, po
tym jak wyszłaś z Klausem i zostawiłaś mnie samego z Alison przyszła Bonnie, a
potem mi wszystko powiedziała- wyjaśnił.
- Kol, ale musisz mi obiecać,
że nie powiesz nic Klausowi- poprosiłam.
- Dobrze, obiecuję. Ale
Caroline, mój brat zasługuje na prawdę.
- Wiem o tym, Kol.
Uśmiechnął się do mnie, a po
chwili zauważyłam, że Klaus się do nas zbliża.
- Caroline, moi chrzestni
chcą cię poznać- powiedział.
- Już idę- oznajmiłam i
ruszyłam z nim w stronę jego rodziny.
- Ciociu Amando, wujku Peter
poznajcie Caroline. Caroline poznaj moich chrzestnych.
- Miło mi państwa poznać-
powiedziałam.
- Caroline, proszę nie zwracaj się do nas „per
pan”- poprosił wujek Klausa.
- Oczywiście.
- Caroline poznaj mojego męża
Jasona- powiedziała ciotka Klausa- I moje dzieci, Alexa i Amy.
- Hej. Miło mi was poznać-
uśmiechnęłam się do dzieciaków.
- Nam ciebie też- uśmiechnęła
się dziewczynka.
- Nie dziwię się, że wujek
Nik chce się z tobą ożenić. Jesteś śliczna. Gdybym był starszy poprosiłbym cię
o rękę- powiedział, a wszyscy się zaśmiali.
- A teraz Caroline poznaj
moją żonę Sylvię i moją trzyletnią
córeczkę Maggie- powiedział Peter, a ja przywitałam się z nimi.
Chwilę rozmawialiśmy, a
później Esther zawołała nas do stołu. Spojrzałam na zebranych. Nadal nie było
mojego wujka. Jak zwykle się spóźnia. Usiadłam między Klausem, a moim bratem. Gdy
mieliśmy zacząć jeść zadzwonił dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na siebie z moim
rodzeństwem, a Esther zdziwiona poszła otworzyć drzwi. Po chwili wróciła do nas
wraz z moim wujkiem. Mina mojej matki była bezcenna.
- Kochani to jest Barney,
ojciec chrzestny Caroline- powiedziała, a wszyscy go przywitali.
Ja wstałam z miejsca i
uściskałam mojego ulubionego wujka.
- Miło, że przyszedłeś-
powiedziałam.
- Nie mógłbym tego przegapić!
Przepraszam, że się spóźniłem, ale dzisiaj niedziela, a w niedzielę jest
największy ruch na stołówce dla biednych, gdzie pomagam- zaczął wymyślać
kolejną historyjkę.
- Wiem, wujku. Nie mam ci
tego za złe.
- Pomagasz na stołówce dla
potrzebujących?- spytała Esther.
- Tak. W każdą niedzielę-
powiedział.
- To naprawdę szlachetne-
przyznała.
- Dziękuję- uśmiechnął się,
poczym usiadł na miejscu wolnym, które zrobił mu Cody. Czyli obok mnie.
Usiedliśmy od nowa do stołu i
zaczęliśmy jeść. Moja matka co chwilę patrzyła na mojego wujka wzrokiem pełnym
nienawiści.
- Mogę wiedzieć, kto to
wszystko ugotował?- zapytał mój wujek.
- Ja z moją córką-
powiedziała Esther i wskazała ręką na Rebekę.
- Jesteście wyśmienitymi
kucharkami.
- Dziękujemy.
- Sophie, a co tam u ciebie?-
spytał po chwili.
- Po staremu Barney-
odpowiedziała od niechcenia.
- Opowiedzcie mi cos o
rodzinie Mikaelsonów- poprosił.
- Oczywiście- uśmiechnęła się
Esther- To mój mąż Mikael- wskazała ręką- Mój brat Peter wraz z jego żoną
Sylvia i ich córeczka Maggie. Amanda to siostra Mikaela, jej mąż Jason i dwójka
dzieci. Mam czwórkę wspaniałych dzieci. Elijah jest biznesmenem, ma żonę Hayley
i dwójkę dzieci, Tobiego i Victorię, który w tym momencie śpi na górze. Mój
drugi syn Kol, moja córka Rebekah, która jest prawnikiem i mój kolejny syn
Niklaus- wskazała na niego ręką.
- To ty jesteś tym przyszłym
mężem mojej chrzestnicy, prawda?- zapytał.
- Prawda- odpowiedział Klaus.
- Masz o nią dbać, lepiej niż
jej matka- powiedział z uśmiechem skierowanym do mojej matki.
Zaczyna się…
- Dobrze dbałam o Caroline!-
rzuciła moja matka.
- Nie byłbym tego taki
pewien…
- Cóż… Nie wiem jak jej matka
ja traktowała, ale ja będę ja traktować dobrze- powiedział Klaus, który tym
samym załagodził sytuację.
- Już cię lubię- przyznał mój
wujek.
Później zaczęliśmy rozmawiać
na jakiś inny temat, z którego się zupełnie wyłączyłam.
- Klaus myśleliście już z
Caroline o dzieciach?- zapytała ciotka Klausa, a on pijący akurat wodę o mało
co się nie zachłysnął.
Mnie też zdziwiło to pytanie.
- My…- zaczął i spojrzał na
mnie, błagając bym mu pomogła.
- Ja osobiście uważam, że to
idealny moment, by o tym pomyśleć- drążyła temat ciotka Klausa.
- Ja uważam tak samo-
powiedziała matka Klausa, a następnie moja.
No tak… Można było się tego
spodziewać.
- A ja uważam, że teraz jest
to zły pomysł- wtrącił się mój wujek.
- Dlaczego?- pisnęła matka
Klausa.
- Jestem pewien, że Caroline
chciałaby dokończyć swoje studia- powiedział.
- Ale po co jej studia? Ona
ma zapewnioną przyszłość z Klausem. Nie musi pracować- powiedziała chrzestna
Klausa.
- Wiem o tym. I ona też to
wiem. Ale proszę mi uwierzyć… Ona ma ten sam charakter co mój brat. On nigdy
się nie poddawał i zawsze był niezależny i Caroline jest taka sama, więc nawet
jeśli ma zapewnioną przyszłość i tak będzie miała zamiar dokończyć studia. Ona
jest naprawdę uparta. I nie można jej za to winić. To po prostu odziedziczyła w
genach- powiedział mój wujek.
- Masz absolutną rację
Barney- przyznała Amanda- Ale potem? Po skończeniu twoich studii, Caroline?
- Wtedy na pewno zdecydujemy
się na dziecko- odpowiedział za mnie Klaus.
Że co do cholery?
Spojrzałam na niego pytającym
wzrokiem.
- To cudownie! Bałam się, że
nie będziecie na razie chcieć dzieci, ale jednak się myliłam!- ucieszyła się.
-Tak. Ludzie lubią
zaskakiwać- uśmiechnęłam się sztucznie, ale nikt tego nie zauważył.
Oprócz Klausa. On to
zauważył.
Po obiedzie zaproponowałam,
że pomogę posprzątać Rebece. Zaczęłyśmy znosić talerze do kuchni.
- O co chodziło z tymi
dziećmi Caroline?- spytała.
- Żebym ja wiedziała. Twój
brat improwizował- odpowiedziałam.
- Szkoda- przyznała.
- Co?- zapytałam zdziwiona.
- Szkoda, że to co powiedział
Nik nie jest prawdą- powiedziała.
- Dlaczego?- zapytałam.
- Chce, aby mój brat był
szczęśliwy. A wy pasujecie do siebie- powiedziała, poczym odeszła.
Okej… To było dziwne.
Postanowiłam podejść do
mojego wujka.
- Jak tam u ciebie wujku
Barney?- zapytałam.
- Po staremu. Nadal
nienawidzę twojej matki, a ciebie uwielbiam- zaśmiałam się- Kto to ten facet
koło twojej matki?
- Jej nowy kochaś, George-
odpowiedziałam.
- Co? Znalazła sobie już
nowego? Nie no, nie ma, co, szybko zaczęła nowe poszukiwania- powiedział.
- Nawet szybciej niż myślisz-
mruknęłam.
- Co?- zdziwił się.
- Ashley i Cody podejrzewają,
że mama spotykała się z nim, gdy tata jeszcze żył- powiedziałam.
- Zawsze widziałem, że ona go
zdradza, ale oczywiście mój braciszek mnie nie słuchał. Swoją drogą twoje
rodzeństwo jest bardzo sprytne- powiedział.
- Zgadzam się z tobą wujku-
przyznałam i uśmiechnęłam się do niego.
Po jakiejś godzinie większość
osób zaczęło się rozchodzić, w tym ja z Klausem. Wsiedliśmy do samochodu i
odjechaliśmy z rezydencji Mikaelsonów.
- Przepraszam- mruknął Klaus.
- Za co?- zapytałam, choć tak
naprawdę wiedziałam za co mnie przeprasza.
- Wiesz za co, Caroline.
Przepraszam, że powiedziałem to, co powiedziałem, kiedy byliśmy w temacie
dzieci, ale uwierz mi moja ciotka drążyłaby ten temat dopóki byśmy tak nie
powiedzieli- powiedział.
Miałam mu odpowiedzieć, ale
przerwał mi dzwoniący telefon. Szybko wyjęłam go z torebki i spojrzałam na
wyświetlacz. Dzwoniła Bonnie. Szybko odebrałam.
- Cześć Bonnie- przywitałam
się.
- Cześć Caroline. Posłuchaj,
mogę prosić cię o przysługę?- zapytała.
- Jasne. O co chodzi?
- Dostałam wezwanie do pracy
i nie mam z kim zostawić Alison. Znaczy mam, bo jest Damon, Katherine, ale ona
powiedziała, że ona chce ciocię Caroline- powiedziała.
- Nie ma sprawy Bonnie. Spakuj
ją i za chwilę będę pod twoim domem- powiedziałam.
- Dziękuję Care.
- Nie ma za co Bon- Bon-
zaśmiałam się i rozłączyłam.
- Mam rozumieć, że zmieniamy
trasę i jedziemy pod dom Bonnie, prawda?- zapytał Klaus.
- Tak.
- A po co?- zapytał.
- Zabieramy Ali. Bonnie
została wezwana do pracy, a Alison mówi, że chce zostać ze mną. Tylko, że jeśli
Bonnie zostaje wezwana do pracy to wraca następnego dnia, więc Ali będzie u nas
nocować. Nie masz nic przeciwko?- zapytałam.
- Oczywiście, że nie mam-
odpowiedział.
- Cieszy mnie to-
uśmiechnęłam się do niego, a po chwili byliśmy pod domem Bonnie.
- Poczekasz tu, a ja pójdę
po Alison?- zapytałam.
- Poczekam.
Uśmiechnęłam się do niego,
wysiadłam z samochodu i skierowałam się do mieszkania Bonnie. Zadzwoniłam
dzwonkiem i po chwili Bonnie otworzyła drzwi.
- Caroline! Wyglądasz
ślicznie- powiedziała.
- Wracam z obiadu u
Mikaelsonów- odpowiedziałam i weszłam do środka, gdzie przywitała mnie Ali.
- Ciociu spakuje jeszcze
tylko mojego misia i możemy iść- powiedziała i pobiegła do pokoju.
- Care ratujesz mi życie,
wiesz?- zapytała.
- Nie pierwszy i nie ostatni
raz Bon- Bon- zaśmiałam się.
- A Klaus nie ma nic
przeciwko?- zapytała.
- Nie.
- To dobrze- uśmiechnęła się,
a po chwili przyszła do nas Ali.
- Dobrze ciociu możemy się
już zbierać- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
Miała niebieski kombinezon na
ramiączka z krótkimi spodenkami, trampki w tym samym kolorze, a na plecach
miała jej różowy plecaczek. Włosy miała związane w kucyka.
- To dobrze. Tylko ucałuj
mamę- powiedziałam.
Ali podbiegła do Bonnie i się
z nią pożegnała. Złapałam torbę z rzeczami Ali, którą dała mi Bonnie i razem z
Ali wyszłyśmy z mieszkania.
- Ciociu?
- Tak?
- A będzie wujek Klaus?-
zapytała.
- Będzie. Czeka na nas w
samochodzie- powiedziałam i pokazałam ręką na samochód.
- Super!
Otworzyłam jej drzwi z tyłu i
Ali od razu usiadła na siedzeniu.
- Cześć wujek!- przywitała
się.
- Cześć Ali- uśmiechnął się
do niej.
Zapięłam jej pasy i rzuciłam
koło niej torbę z jej rzeczami. Zamknęłam drzwi i usiadłam od strony pasażera.
Klaus odpalił samochód i ruszyliśmy.
- Będziesz się bawił ze mną i
ciocią Caroline?- zapytała Ali.
- Oczywiście, że tak-
odpowiedział po chwili.
- To fajnie!- zaśmiała się.
- Ali jesteś głodna?-
zapytałam.
- Nie ciociu- odpowiedziała.
- Ale jak będziesz głodna to
mów, to coś ugotujemy- powiedział do niej Klaus.
- Albo pojedziemy do
McDonald’s- uśmiechnęłam się.
Alison się zaśmiała, a po
chwili byliśmy już w domu. Wysiadłam z samochodu i otworzyłam drzwi Alison,
która natychmiast wyskoczyła z auta. Sięgnęłam po torbę z rzeczami Alison.
- Ja to wezmę- zaproponował
Klaus, a ja podałam mu torbę.
- Dziękuję- powiedziałam i
poszłam otworzyć dom.
- Zapraszam panią- wskazałam
ręką, by Ali weszła do domu, a ona zrobiła to od razu.
Weszłam za nią, a Klaus
ostatni.
- Podoba mi się tutaj-
powiedziała.
- To dobrze- uśmiechnął się
Klaus i położył jej torbę na fotelu.
- Zagramy w piłkę, wujku?-
zapytała.
- Oczywiście. Tylko daj mi
się przebrać, bo w takim ubraniu nie będę grać- powiedział.
- To idź! Szybko!- zaśmiała
się.
Zdjęłam moje szpilki w
położyłam je w szatni.
- To chodź. Poczekamy na
wujka w ogrodzie- zaproponowałam, a Alison spodobał się ten pomysł i pognała do
ogrodu. Poszłam za nią i usiadłam na huśtawce razem z nią.
- Ciociu?
- Tak?
- Wujek Klaus jest fajny-
powiedziała- Cieszę się, że to on będzie twoim mężem, ciociu.
Uśmiechnęłam się do niej
lekko, a po chwili zjawił się Klaus.
- To, co? Gramy?- zapytał.
- Tak!- krzyknęła Ali i
pociągnęła mnie za rękę.
- Ciociu… Jednak jestem
głodna- powiedziała.
- A co by panienka chciała?-
zapytałam.
- Placki ziemniaczane!-
odpowiedziała.
- Zjesz z nami placki ziemniaczane
na kolację?- zapytałam Klausa.
- Oczywiście- odpowiedział.
Uśmiechnęłam się do niego
lekko i poszłam do domu.
*Oczami Klausa*
- Jesteś świetną piłkarką-
powiedziałem.
- Wiem- zaśmiała się- Ciocia
Caroline i wujek Damon nauczyli mnie grać- powiedziała.
- Może odpoczniemy i napijemy
się wody?- zaproponowałem, a mała ochoczo pokiwała głową.
Usiedliśmy na schodku tarasu
i piliśmy wodę.
- Jesteś fajny wujku-
powiedziała.
- Naprawdę?
- Tak. Masz ładny dom, fajną
piłkę, jesteś miły i zabawny- powiedziała- Dzieci twoje i cioci Caroline będą
mieć szczęście mieć takich rodziców- uśmiechnęła się.
Dzieci… Jeśli w ogóle będą…
- Znaczy ja też mam
szczęście, że mam taką mamę, bo jest super i bardzo ją kocham, ale chciałabym
mieć też tatę- powiedziała smutno na samą myśl o ojcu.
- Nigdy go nie spotkałam, a
mama nigdy o nim nie mówiła. Może on mnie nie chciał? Naprawdę jestem taka
głupia, że mój własny tatuś mnie nie chce?- zapytała, a do jej oczu napływały
łzy.
- Ej mała, nie płacz-
powiedziałem i przytuliłem ją do siebie- Nie jesteś głupia.
- Fajnie, że ta sądzisz
wujek- zaśmiała się, ale łzy cały czas spływały z jej oczu.
- Ja to wiem Alison-
uśmiechnąłem się do niej.
- Tata by się przydał.
Szczególnie teraz, gdy mama się kogoś boi- powiedziała.
- Co?- spytałem zdziwiony.
- Ciocia Caroline ci nie
mówiła?
O czym do cholery?
- Nie. Dlaczego akurat ciocia
Caroline miałaby mi powiedzieć?
- Bo ona też się go boi-
odpowiedziała.
- Kogo?
- Nie wiem, kto to jest. Od
pewnego czasu mama nie wypuszcza mnie na boisko, jak to kiedyś robiła, bo mówi,
że w domu z nią jestem bezpieczniejsza. Raz jakiś pan zadzwonił do drzwi. Mama
się z nim kłóciła, a później przyjechaliśmy z wujkiem Damonem do cioci Caroline
i mama powiedziała jej, że widziała tego pana i widziałam w oczach cioci
strach. Ona się bała, wujek. Na tych całych zaręczynach widziałam tego pana. On
uderzył mamę i ta zasnęła i mnie zabrał. Później zobaczyliśmy ciocię Caroline,
jej mamę, wujka Damona i wujka Kola. I ten pan zaczął z nimi rozmawiać i
powiedział, że tym razem to on uderzy wujka Damona i ja wtedy krzyknęłam, żeby
go nie bił i on mnie uderzył. Wujek Kol się wściekł i zaczął bić tego pana i
ciocia Caroline mnie zabrała i później byliśmy w pokoju wujka Kola. Nie wiem
kto to jest, ale też się boję wujku. Naprawdę. W takich sytuacjach potrzebny
jest tatuś. Bo mama nie jest w pełni mnie obronić, ponieważ sama się boi. Gdy
wujek Kol zaczął bić tego pana, bo chciał mnie uratować poczułam się jakbym
miała tatę. Osobę, która by mnie ratowała, broniła. Brakuje mi tatusia-
powiedziała.
Kim był ten mężczyzna,
którego boi się Caroline? Dlaczego nie mówi mi prawdy?
- Alison… Nie musisz się bać.
Jeśli będziesz się czegoś bała to przyjdź do mnie, okej?
- Obronisz mnie?- zapytała.
- Tak- uśmiechnąłem się, a Alison
mnie przytuliła.
Po chwili przyszła Caroline z
talerzem pełnym jedzenia i zaczęliśmy jeść. Postanowiłem, że zapytam ją o to,
co powiedziała mi Alison dopiero jutro, gdy będziemy sami. Gdy skończyliśmy jeść
Caroline poszła wykąpać Alison, a ja zacząłem oglądać telewizję. Po kilkunastu
minutach na kanapie obok mnie usiadła Alison. Była w różowej pidżamie, a włosy
miała zaplecione w dwa warkocze.
- Ciocia Caroline poszła wziąć
prysznic- powiedziała- Wujku?
- Tak?
- Zrobisz mi herbatki?-
zapytała niepewnie.
- Oczywiście. Jaką chcesz?
- A masz owocową?
- Mam- odpowiedziałem.
- To poproszę owocową-
uśmiechnęła się, a ja poszedłem zrobić jej herbatę.
Po chwili wróciłem do niej z
kubkiem gorącej herbaty.
- Uważaj gorąca-
powiedziałem, gdy podawałem jej kubek.
- Dziękuję wujek- uśmiechnęła
się.
Usłyszałem kroki, które
oznaczały, że ktoś schodzi ze schodów.
Caroline.
Usiadła obok Ali na kanapie,
a ja postanowiłem wziąć prysznic. Wszedłem do łazienki i wszedłem do kabiny.
Gdy wziąłem prysznic ponownie zszedłem na dół. Gdy byłem w salonie zauważyłem,
że Alison i Caroline już śpią. Wyglądały pięknie. Alison spała głową na
kolanach blondynki. Wyłączyłem telewizor i wziąłem Alison na ręce, by zanieść
ją do pokoju gościnnego, gdzie miała spać.
- Wujku?- mruknęła cicho, gdy
byłem na schodach.
- Śpij dalej Ali- wyszeptałem.
- Mogę spać z wami?-
zapytała.
- Oczywiście- uśmiechnąłem
się lekko i zaniosłem ją do sypialni położyłem na łóżku.
- Zaraz przyjdę- powiedziałem
i zszedłem na dół po Caroline.
Wziąłem ją delikatnie na ręce
i zaniosłem do sypialni. Położyłem ją na łóżku, a jej złociste loki przykryły jej
twarz. Uśmiechnąłem się pod nosem i odgarnąłem jej włosy z jej twarzy.
Położyłem się na łóżku i zgasiłem lampkę.
- Wujku?- usłyszałem ponownie
głos Ali.
- Tak?
- Mogę się do ciebie
przytulić?- zapytała.
- Jasne- odpowiedziałem, a
dziewczynka wtuliła się we mnie i zasnęła.
Po chwili zamknąłem oczy i
także zasnąłem.
___________________________________________________________________________________________________
Hej!
Przepraszam za kolejną przerwę, ale byłam na wakacjach
i nie miałam jak dodać nowego rozdziału.
Mam nadzieję, że nowy rozdział się spodobał.
Scena w basenie była raczej dość bardzo nierealna, ale
musiałam jakoś zacząć ten rozdział, a kiedyś coś takiego mi się przyśniło, więc
to wykorzystałam XD
Caroline się trochę powyzywała w tym rozdziale XD
Nowa postać, czyli wujek Barney! Mam nadzieję, że go
polubiliście! W tym rozdziale nie było go za dużo, ale w następnych będzie się
pojawiał trochę częściej! XD
Zaczął się temat o dzieciach… Hyhy XD Wredna rodzinka
będzie drążyła ten temat XD
Nasza mała Alison się trochę wygadała przed Klausem i
tym samy wpakowała (nieświadomie oczywiście XD) ciocię Caroline w kłopoty… XD
Matka Caroline ma nowego faceta! Choć w sumie…to on
nie jest nowy XD
Chciałam w tym rozdziale wplątać relacje Ali-Klaus i
mam nadzieję, że spodobały się Wam ich wspólne sceny!
Zapomniałabym! Padło pytanie w związku z pewną parą, a mianowcie... KENNETT! XD Co o tej pary to myślę, że mają więcej niż dużą szansę na bycie razem w tym opowiadaniu! XD (też jestem ich fanką <3)
No dobra przestaje już gadać, pisać… cokolwiek XD
Pozdrawiam, życzę świetnie spędzonych ostatniego
tygodnia wakacji (przynajmniej w moim przypadku tak jest), miłego kupowania zeszytów
(ja tam lubię kupować zeszyty XD) i aby nowy rok szkolny pozytywnie Was
zaskoczył. NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI! XD
Wasza Caroline xx.
PS Zapomniałam Wam podziękować
za te wszystkie cudowne komentarze! <3 Jesteście cudowni! <3